Dzisiejszy dzień jest typowym przykładem nieświadomego prowadzenia mnie przez Boga Ojca, ale to jest zgodne z moim dobrowolnym oddaniem wolnej woli i z takimi prośbami.

   Takie pragnienia niosą dla nas błogosławieństwo Boga, które sprawia optymalne wykorzystanie naszego czasu, bo w naszej codzienności nie mamy dostępu do przebiegu życia.

   Moja relacja nie jest skierowana do zwykłych ludzi, chociaż mogą mieć tytuły naukowe, bo odczytywanie woli Boga Ojca jest bardzo trudne, ponieważ przeszkadza w tym Szatan...podsuwając czynienie „dobra”.

    Nabierają się na to nawet ci, którzy wiedzą, że Przeciwnik Boga istnieje, ponieważ uważają, że jego kuszenie oznacza namawianie do czynienia jakiegoś zła. To wielki błąd, który można zobaczyć na poniższych przykładach:

1. 16 sierpnia w dniu patrona naszej parafii (św. Rocha) w drodze do kościoła zaplanowałem modlitwę za tych, którzy oddali swoje życie za naszą ojczyznę.

    Szatan dał mi natchnienie, aby pojechać samochodem i po Mszy św. przywieźć żonę, a ona już wcześniej zaplanowała pozostanie w kościele i odmówienie różańca! Dobrze, że nie dałem się nabrać...

2. natomiast dzisiaj bardzo intensywnie napływało, abym poszedł z żoną i wnuczkiem na Mszę św. dla dzieci i młodzieży o 10.15, aby pokazać mu jak trzeba przystępować do Eucharystii. To „dobro” było sprytne, ale nie udało się, bo zniweczyłbym 3-godzinne opracowywania (w ciszy) zapisów z ich edycją.

    Po tym, z sercem pełnym wdzięczności Bogu Ojcu pojechałem na Mszę św. do pobliskiej kaplicy Miłosierdzia Bożego. Dopiero później ujrzałem, że to kuszenie było bardzo celne, ponieważ po obiedzie oglądałem spotkanie Rosja / USA w piłce siatkowej, a o 18.00 Brazylia / Włochy! Pierwszy raz w życiu widziałem tak wspaniały bój.

    W tym dniu nie napisałbym nic, a dawanie świadectwa wiary jest głównym zadaniem każdego dnia mojego kończącego się życia.

    Z Mszy św. w serce wpadły tylko słowa z Ew. Łk 13, 22-30 w których Pan Jezus odpowiada na pytanie o nasze zbawienie i wyjaśnia, że musimy usiłować wejść przez „ciasne drzwi”. To prawda, ponieważ z mojej obserwacji wynika, że większość ludzi zbawienie nie interesuje, bo jest to coś odległego, a w kazaniach nie usłyszysz, co staje się z nami w momencie śmierci ciała.

   Powiedz takim, że celem naszego życia jest dążenie do świętości? Tego wstydzą się nawet katolicy, a nigdy nie słyszałem w kazaniu, że jest to cel naszego zesłania! Naprawdę trudno jest być prorokiem we własnym kraju, a jeszcze gorzej we własnym miasteczku.

   Większość stawia na swój byt, trwanie przy władzy, a nawet życie wspomnieniami („oglądanie się wstecz”) lub zatracają się w interesach („przykładają rękę do pługa”). Nic nie dają moje zaproszenia, a nawet ostrzeżenia dobrych ludzi...żyjących tylko tym światem.

   Całą modlitwę odmówiłem dopiero we wtorek, a szczególnego bólu zaznałem podczas odmawiania drogi krzyżowej i "św. Agonii" Pana Jezusa na krzyżu. To jest wielka łaska współuczestniczenia ze Zbawicielem w Jego upadkach, spotkaniu z Matkę Bożą oraz obnażeniu na Golgocie i opuszczeniu nawet przez Apostołów!

    W tej modlitwie nie mogłem się ukoić, gdy ofiarowałem Bogu Ojcu pięć św. Ran Pana Jezusa za tych, którzy nie chcą Jego prowadzenia. To wielka zguba w sprawach małych i wielkich oraz najważniejszej czyli naszym zbawieniu.

    To było wielkie cierpienie, a z drugiej strony chciałbym wołać za tych braci do końca świata i jeden dzień dłużej...

                                                                                                                        APEL