W tej intencji poświęciłem dzisiaj dwie Msze św. a jutro - w dniu MB Częstochowskiej - dodam jeszcze wieczorną. Podczas odmawiania mojej modlitwy będę wołał z płaczem do Boga powtarzając 10 razy niektóre cierpienia Pana Jezusa ze „św. Agonii”:

- rozciąganie i przybijanie Pana Jezusa do krzyża

- opuszczenie Pana Jezusa na krzyżu oraz sam moment śmierci z przebiciem boku Zbawiciela.

    Do tego dodałem koronkę do 5-u św. Ran oraz koronkę do Miłosierdzia Bożego. Serce rozrywał ból, a łzy płynęły po twarzy, gdy błagałem Boga Ojca, aby: „przez Niepokalane Serce Matki przyjął cierpienia Swego Syna Swego i miał miłosierdzie na nad ofiarami trzęsienia ziemi we Włoszech oraz ich duszami”.

   Pan Jezus zawsze prosi, aby podczas modlitwy rozważać Jego Mękę, ale sam z siebie nie uczynisz tego. Bóg spełnia nasze pragnienia i znalazłem się na Golgocie. To można porównać do namiastki cierpienia, które wraca we wspomnieniach, ale tutaj jest to dalsze oddawanie życia Zbawiciela, bo Jego Męka trwa i tak będzie aż do Paruzji, która zbliża się milowymi krokami!

     Chwilami serce chwytał skurcz, łzy zalewały oczy i chciało się krzyczeć do Boga w intencji tych ofiar, a szczególnie za dusze zmarłych, których śmierć zaskoczyła podczas snu.

    To jest zalecenia Pana Jezusa: „módlcie się jedni za drugich”, a dzisiaj trzeba dodać Mszę św. z Eucharystią. Nie wystarczy zawołanie kapłana: „módlmy się”. U nas wielkim wydarzeniem - podczas powodzi - było uklękniecie kobiety na przerwanych wałach powodziowych.

    Gdyby ludzie uwierzyli w Bożą Opatrzność i żyli miłością do Boga Ojca na pierwszym miejscu to klęski żywiołowe miałby inny przebieg.

    Bóg Ojciec jest i chce nas chronić, ale ludzie zostali uśpieni przez Przeciwnika Boga. Ja zawsze pytam, co pokazywane przez takie wydarzenie? Przecież Apokalipsa jest zapowiadana, a nawet była mowa o niej w dzisiejszym śpiewie przed Ewangelią (Mt 24, 42a, 44):

    „Czuwajcie i bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”, a Pan Jezus w Ew. Mt 24, 42-51 powiedział do swoich uczniów: << Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. (…) >>.

     Czy ktoś się do tej tego przygotowuje? Nie widzę tego! Na Msze św. codzienne przychodzi „resztka Pana”, a nigdy nie słyszałem z usta kapłana zaproszenia na takie spotkania z Panem Jezusem, a tylko przypominanie wiernym o obowiązku święcenia niedzieli. 

    Wg tego „hierarchicznego” rozumowania nie poświęciłbym za ofiary tego trzęsienia ziemi trzech Mszy św. z Eucharystią i mojego „umierania” podczas modlitwy. Przecież wielu leżąc pod guzami w daremnym oczekiwaniu na ratunek mogło w złości przeklinać swój los i Boga. Znajdź się w sytuacji człowieka, który ocalał, ale stracił najbliższych i wszystko, co miał.

    Niedawno zgubiłem krzyżyk, który towarzyszył moim modlitwom przez 10 lat (podobny do tego, który na szyi ma s. Faustyna) i szukałem go przez kilka dni!

                                                                                                                                     APEL