Na Mszy św. porannej Pan Jezus uzdrowił teściową Piotra, a jutro sprawi wielki połów ryb po całonocnym bezskutecznym wysiłku ludzkim. Bóg stwarza wszystko myślą, a my określamy to cudem.

    Kapłan zalecił, a Bóg Ojciec tego pragnie, abyśmy prosili. Zawołałem o pocieszenie żony, a później miałem natchnienie, aby zrealizować jej receptę. Okazało się, że tylko w jednej aptece mieli dla niej dwa ostatnie opakowania niezbędnego leku. Nie wiadomo dlaczego nie ma go nawet w hurtowniach...od 4 miesięcy.

   W środku dnia popłakałem się, ponieważ napłynęło odczucie mojego wielkiego obdarowania oraz pomocy Bożej. Tak jest, gdy oddajesz się całkowitemu prowadzeniu przez Boga Ojca. Zobacz przykład. Zepsułem niszczarkię do papieru i szukałem nowej, ale u nas nie ma. 

   W drodze z Mszy św. wieczornej o 19.00 wstąpiłem do przewijającego silniki i okazało się, że niszczarka jest sprawna (tylko nie cofa papieru). Gdybym nie poszedł na drugą Mszę św. nie miałbym tej radości , a ominął mnie też niepotrzebny wydatek.

     Przy okazji okaże się, że pan z zawodu jest specjalistą od wykańczania wnętrz, którego szukałem, bo w tych dniach mam odnowić kuchnię i potrzebuję jego pomocy. Dzisiaj udało się także dojść konwertowania z nowym programem do pisania.

    Popłakałem się i podziękowałem Bogu Ojcu, Deus Abba za wszystko, a wiedz, że ja nie jestem skłonny do płaczu i słaby. Można powiedzieć, że ta wdzięczność nie jest z mojego ciała, ale z głębi serca, a nawet z duszy. Dopiero z łaską wiary można zrozumieć zalecenie Pana Jezusa, aby „za wszystko dziękować”.

    Naprawdę tak jest, a właśnie w ręku mam broszurę (przekaz Objawienia), gdzie Bóg Ojciec wprost błaga nas: „Idę za wami wszędzie, strzegę was we wszystkim, aby wszystko stało się potwierdzeniem Mojej wielkiej hojności wobec was. Mimo to zapominacie o Moich nieskończonych dobrodziejstwach”.*

    W zaleceniu - ku mojemu miłemu zaskoczeniu - Pan Bóg mówi o potrzebie naszego uczestnictwa w liturgii Mszy św. Przez cały czas zapraszam wiernych na codzienną Mszę św. ale większą moc miałby głos proboszcza.

     Siedziałem do 2.00 w nocy, ale 1 września pojechałem na Mszę św. o 6.30 w intencji  poległych w obronie naszej ojczyzny. Popłakałem się podczas piosenki „Jak dobrze wstać skoro świt”...

    Drugi moment to była informacja radiowa o dwóch chirurgach, którzy otworzyli „ostry brzuch” i stwierdzili, że chory ma tętniaka aorty! Teraz mają sprawę sądową i grozi im więzienie, bo nie wykonali wcześniej usg lub TK. Właściwa pomoc opóźniła się o 6 godzin i pacjent zmarł.

    Wg mnie jest to przykład braku zawierzenia Bogu Ojcu, oddania się Jego Opatrzności, ponieważ wiedzy medycznej nie można w całości opanować, a różnych skomplikowanych przypadków ominąć...wówczas wkracza pomoc Boga Ojca.

   Popłakałem się, bo wiem, że wielokrotnie mogłem popełnić taki niezawiniony błąd. Kiedyś kolega zszedł z dyżuru w pogotowiu i powiedział, że go zastępuję! W tym czasie był ciężki wypadek, a ja miałem całą poczekalnię pacjentów! Musiałem pojechać karetką, bo mógłbym trafić do więzienia za odmówienie pomocy.

    Z płaczem podziękowałem św. Józefowi za opiekę z dotrwaniem do emerytury, bo przez to mam czas dla dawania świadectwa mojej miłości do Boga Ojca!

                                                                                                                            APEL

* ”Bóg Ojciec mówi do Swoich dzieci” S. Eugenia E. Ravasio