Karetką pogotowia trafiłem do Domu Opieki Społecznej skąd mamy zabrać 17-letnią chorą z bezmoczem. W oczekiwaniu kręcę się po korytarzu, gdzie są różni pensjonariusze.
Na korytarzu próbowałem rozmawiać z głuchym dziadkiem, który tylko przytakiwał oraz z chłopczykiem o znacznym upośledzeniu umysłowym. Inny pytał o słowo w książce, którego nie mógł dojrzeć…jeszcze młodzian z wąsami i znajoma, która chwytała moją rękę, a także „woźna” z wyglądu. Śmiejemy się…
Chłopiec z wodogłowiem uśmiechał się po swojemu, zniekształcona twarz i wygięte oczy, nikłe słownictwo z przestrachem (badanie). Ma świetną opiekunkę - starsza siostrę, a z jej zachowania wynikało, że jest jego matką! Kocha go jak małego dzidziusia.
Ja bardzo lubię ludzi słabych, porzuconych, bezdomnych, skrzywdzonych. Zacząłem ten zapis, a przypomniała się dzisiejsza Ew; byłem głodny - daliście mi jeść, byłem spragniony - daliście pić, byłem przybyszem…nagi…w więzieniu. Dodatkowo „patrzy” obrazek z dobrym Samarytaninem.
Ze starych kartek Polskiego Tygodnika Lekarskiego czytam motto o medycynie humanistycznej, że nie uda się uczynić ludzi szczęśliwymi. Płynie tęskna melodia, a ja płaczę z powodu nieszczęśliwych (opuszczonych, słabych, gorszych…).
Na następnym wyjeździe, w wielkim bólu wołam za nieszczęśliwych, a "patrzą" figury Matki Bożej i przejeżdżamy obok cmentarzy. Na tą właśnie chwilkę Krajewski śpiewa; „to wciąż za mało moje serce, aby żyć”. Zabieramy babcię z dusznością - bliską odejścia oraz dziadka po udarze.
Chata z tamtego wieku. Na ścianie przepiękny obraz Jezusa z Najść. Sercem w koronie cierniowej…zniszczony, tak samo jak gospodarze. 360 km bez wytchnienia, w karetce zjadłem zimną zupę.
Późno, młody sanitariusz zainstalował mi Internet. Proszę, aby wywołał hasło „nieszczęście”. Tam cała strona aforyzmów. Jakże Pan zadziwia każdego dnia…”nieszczęście czyni ludzi złymi, każdego może zamienić w zbrodniarza” Nie chodzi o słowa, ale o ten dzień!
W bólu odmówiłem moją modlitwę w intencji tego dnia, a napływają wyrzuty sumienia wywołujące łzy w oczach. W tym bólu ułożyłem wiersz dla żony. Długo szukamy chatki z ciężko chorym (nowotwór, wyniszczenie z bólami brzucha). Straszliwe pomieszczenie, bałagan, a nad wszystkim wielki obraz św. Rodziny.
Dziadek ma wychudzoną twarz i patrzy w milczeniu gasnącym wzrokiem. Podaję morfinę i uciekamy. Teraz jestem u mojej sprzątaczki. Wystraszona, ból w okolicy serca. Wdowa. Nic takiego…naruszyła sobie chrząstkę (żebra z mostkiem).
Moje serca w wielkim bólu wołało:
"Ojcze! Tato!! Ty znasz moje serce. Ty wiesz o mnie wszystko. Tylko Ty możesz uczynić, co zechcesz…tylko Ty! Nikt inny, żadne stworzenie. Ty, Ojcze poddajesz nas nieskończonym próbom, które wywołują bunt.
My chcemy widzieć Ciebie tylko w otrzymanych dobrach, a w krzywdach mamy pretensje i wówczas jesteś zły. Nie wykonujemy tego, co do nas należy. Nie otwieramy serca tam, gdzie trzeba. Nie pochylamy się nad potrzebującym, sierotą i biednym.
Wybacz Ojcze. Przepraszam za tych, których skrzywdziłem, sprawiłem im ból lub spowodowałem jakieś nieszczęście, a może nawet śmierć".
A jakie nieszczęście mnie spotkało? Straszne, bo „Prawo i Sprawiedliwość” przegrało wybory. Wyłączyłem TV i siedziałem w ciszy. Nie mogłem pojąć mojego narodu, który mieni się katolickim, a poszedł w kierunku zatracenia.
Podłość przyniosła zwycięstwo poprzez rozbicie koalicji, zniechęcenie wielu, samolubność z poczuciem ważności „ja”, a efekt tego: oszukany naród wybrał Barabasza i Egipt (zniewolenie)!
Rano, pod kościołem wolałem z płaczem;
„Panie Jezu! Skarbie naszego życia zmiłuj się nad nami! Przyszedłeś na ziemie, aby wskazać Drogę do Ojca. W mojej ojczyźnie okupanci znowu wrócili do władzy…Jezu kochany! Panie! To inkwizycja nad moim narodem.
Boże drogi, Panie!…zmowa, siła, układ, zbrodnia…żadnego szacunku i to kraj katolicki, Panie zmiłuj się!...Barabasz! dajcie Barabasza…zabić P r a w d ę! Lud wyzwolony, sam wybrał zniewolenie!”
APEL