Najświętszego Imienia Maryi.

    Dzisiaj jest szczyt mojej krzywdy…muszę oddać prawo wykonywani zawodu lekarza (za obronę Krzyża Jezusa). W nocy napisałem odwołanie do Naczelnej Izby Lekarskiej, ale tam prawo mają tylko koledzy należący „do państwa w państwie lekarskim”. Ten zapis edytuję 08.09.2016, a sprawa wciąż trwa, bo nie umarłem i nie popełniłem samobójstwa...koledzy liczą na przedawnienie tego ohydnego przestępstwa (po 10 latach) lub moje zejście.

   Takie zgniłe Państwo mamy nadal, a obnażyła go „afera warszawska”, ale to samo jest we wszystkich samorządach. Chyba nie uda się naprawić już naszej ojczyzny, bo świat zdąża ku samozagładzie (Korea Północna wbrew zakazom ćwiczy się w próbach atomowych).

   Ja dopiero później poznałem prawo, ale pwzl 2069345 miałem już zabrane, a nawet zostałem wpisany na listę lekarzy ukaranych!

Złamano ROZPORZĄDZENIA MINISTRA ZDROWIA I OPIEKI SPOŁECZNEJ z dnia 11 maja 1999 r. (Dz. U. z dnia 27 maja 1999 r.).

1.  Nie poinformowano mnie, że mogę zgłosić się z mężem zaufania, nie wezwano mnie na posiedzenie ORL i nie udostępniono akt sprawy.

2.  Komisja lekarska pierwsza z dnia 25 stycznia 2008 w składzie miała funkcjonariuszkę z samorządu lekarskiego (oprócz przewodniczącego), co wyjaśniło jej „prokuratorskie” zachowanie. Nie skierowano mnie do wybranej placówki służby zdrowia ze wskazanym lekarzem, a nawet ukryto istnienie od 2007 roku pełnomocnik ds. zdrowia lekarzy (specjalistkę z psychiatrii!).

3.  Komisja lekarska druga (kontrolna) z dnia 16 czerwcu 2008 roku była bez przewodniczącego lekarza Medarda Lecha (2-osobowa). Kolega nie widział się ze mną, a 24 lipca 2008 r. podpisał, że mnie badał! Na podstawie orzeczenia tej "komisji" zaocznie zawieszono mi prawo wykonywania zawodu lekarza.

    Po co Min. Zdrowia wydaje rozporządzenia? Po co są standardy postępowania? Dlaczego funkcjonariuszy publicznych z Izb Lekarskich oraz z Ministerstwa Zdrowia nie obowiązują żadne przepisy?

    Koledzy poczuli się bogami, bo brakuje mi tylko 4 miesięcy do emerytury. Jak można zaocznie rozpoznać i udowodnić - w tak ohydny sposób - że moja wiara (mistyka) to choroba psychiczna (wstępnie urojenie, a później psychoza).

    Psychiatrzy, którzy szkodzili mi na rozkaz powinni stracić pwzl i ponieść kary finansowe. Chirurdzy otworzyli brzuch i stwierdzili tętniaka aorty. Pacjent zmarł, czeka ich sprawa sądowa. Nad psychiatrą jest tylko psychiatra...kolega. Trwa bolszewizm.

   Dokonano na mnie zabójstwa duchowego (psychuszka) łamiąc w/w rozporządzenie ministra zdrowia. Może jestem chory, ale na pewno nie jest to spowodowane moją wiarą w Boga i obroną krzyża Pana Jezusa. Dlaczego nie zbadano lekarza dokonującego czynu bluźnierczego, a w Internecie wymazano jego wyczyny?

   Nie mogłem zasnąć i w tym czasie zebrałem wszystko potrzebne do zerwania z pracą, a podczas przejścia na Mszę św. (6.30) z włączonego dyktafonu słuchałem śpiewu wiernych ze Skrzyńska (koronacja MB Pięknej Miłości);

„Jeszcze Polska nie zginęła /../ co nam obca przemoc wzięła (tutaj przemoc Izby Lekarskiej)…/../ marsz, marsz Polonia nasz dzielny narodzie /../ odpoczniemy po swej pracy w ojczystej zagrodzie”.

    To wielkie pocieszenie, a później okaże się, że otrzymam także pomoc od Matki Bożej, ponieważ będę musiał oddać wszystkie druki za poręczeniem, w tym recepty na narkotyki, pieczątkę przychodni, klucze do kasetki, zawiadomić pogotowie o chorobie, oddać duplikat odwołania dyrektorce, ,podbić” książeczkę ubezpieczeniową oraz odesłać prawo wykonywania zawodu, a także zgłosić się do lekarza kardiologa po zwolnienie lekarskie, bo dopiero 2 stycznia 2009 roku będę na emeryturze.

   Natchnienie sprawiło, że przystąpiłem do spowiedzi…to mój podarunek imieninowy dla mojej Świętej Opiekunki, która już od rana jest ze mną. Mam odmówić Litanię Loretańską...

   Napływają prawdziwe krzywdy chrześcijan w Indiach oraz artykuł w dodatku do „Gościa Niedzielnego”, gdzie informacja o tym, „że członkom pobożnego fanklubu Matki Bożej jeszcze nie tak dawno groziły tortury”…z witraży ”patrzy” o. Pio (na 2 lata odsunięty od sprawowania Mszy św.) oraz Matka Teresa z Kalkuty.

    Po Eucharystii poprosiłem o pomoc, a od Matki w podzięce otrzymałem dwa kwiaty lilii (leżały na posadce kościelnej), które zabrałem do samochodu. Lud śpiewał; „Maryjo, Maryjo…cudne imię, to imię Bożej Matki. Maryja, gdy Ją wezwiesz ususzy twoje łzy”.

    W przychodni czekali na mnie chorzy...w tym astmatyczka prosząca o interwencję. Cóż powiem, gdy w oczach mam łzy. Sprzątaczki - w odnowionym gabinecie - zostawiły karteczkę z życzeniem dobrej pracy z kwiatkiem w plastikowym kubku.

   Wszystko załatwiłem, a przed przychodnią spotkałem koleżankę kardiolog, która przyjęła mnie pierwszego i wydała zwolnienie. Zrozum, że to wielka, wielka pomoc mojej Świętej Opiekunki i Pocieszycielki, którą „płacz sierot do litości budzi”.

   Ten płacz to głównie zlewne łzy na twarzy zrozpaczonej żony, która nie rozumie mojego prowadzenia - jak się okaże - przez Boga Ojca do którego wołałem. Piszę, a z TV Trwam padają słowa; „Pełna Łaski wstawiaj się za nami”.

                                                                                                                       APEL