Najświętszego Imienia Maryi
Dzisiaj zaczynamy odnawianie kuchni we własnym zakresie. Zerwałem się na Mszę św. bo potrzebuję mocy oraz ochrony. Przy takiej pracy mogą zdarzyć się różne przeszkody, można rozlać farbę lub spaść z drabiny...
W tym czasie wzrok zatrzymało zdjęcie s. Faustyny z nowenny o dar u f n o ś c i. Przypomniała się pieśń: „Zaufaj Panu już dziś”. Sam zobacz jak w naszej codzienności działa i pomaga nam Pan Jezus.
Pojechałem samochodem, a w drodze odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego, a podczas wchodzenia do kościoła pomyślałem o tych wszystkich, którzy walczą ze sługami Pana i nie mają świadomości, że występują zarazem przeciwko Przedwiecznemu, a ich czas jest ściśle określony.
W kościele znalazłem się w nawie bocznej przed obrazem s. Faustyny, a przede mną stała chorągiew z Jezusem Miłosiernym i napisem „Jezu ufam Tobie”.
Poprosiłem s. Faustynkę o pomoc, aby towarzyszył mi św. Józef, który kojarzy się z pracującymi w pokoju, dokładności i rzetelności. Teraz, gdy to zapisuję wzrok zatrzymał biuletyn „W Misji” (7-8 2015) z tytułami artykułów, a tam „Tobie Panie zaufałem”.
Można powiedzieć, że to jest zalew znaków Boga w tak krótkim czasie, a wynika on z pomocy, bo dzisiaj czeka mnie praca fizyczna, a ja w sercu pragnę tylko jednego: modlitwy i dawania świadectwa. To wielka pomoc Boga, bo mam mało czasu, a największa radością jest odczytanie intencji modlitewnej dnia.
Po Eucharystii, która objęła mnie (wówczas układa się na podniebieniu, a to oznacza, że otrzymuję „parasol ochronny”) przeprosiłem Matkę Pana Jezusa za to, że dzisiaj nie wspomniano Jej Świętego Imienia, a zostało ustalone w tym dniu po zwycięstwie króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem z armią tureckiego Kafa Mustafy (1683).
Uczynił to papież Innocenty XI na prośbę naszego króla i dodatkowo w Rzymie wzniesiono kościół pod wezwaniem Świętego Imienia Maryi. Podczas wyjścia na posadce kościelnej ujrzałem kolorowy cień powiększonego witraża z Matką Bożą i Dzieciątkiem.
Zobacz „mowę Nieba”, a te właśnie dwa słowa sprawiły, że zaocznie rozpoznano u mnie urojenie ("coś mówi do mnie") i zawieszono mi pwzl! Trzeba być naprawdę ciężko chorym na władzę, aby zrobić coś takiego. Jak z tego przed Bogiem wytłumaczy się kolega-katolik, który uciekła na stanowiska ministra zdrowia. Zobaczycie jak skończy, bo stanął po stronie psychiatry powalającego krzyż Zbawiciela...
Miałem chęć przypomnieć proboszczowi o tym, że pragnę ugody z Izbą Lekarska, bo chciałbym przed śmiercią ujrzeć odmalowany Ołtarz Święty w naszym kościele (złocenia). Nawet napisałem o tym w propozycji (koszt 30 tys.), ale koledzy nie poczuwają się do winy, a mój pasterz boi się jawnej interwencji (tak czuję). Przecież widzi mnie każdego dnia w kościele i zna moje świadectwa wiary.
W drodze z kościoła spotkałem listonosza, który przyniósł pismo z Sądu Rejonowego na które czekałem (o założeniu księgi wieczystej na spadek po rodzicach). Radość zamieniła się w złość i rozczarowanie, bo okazało się, że muszę dostarczyć jeszcze jeden poważny dokument...dotyczący uprawnienia dzieci zmarłego brata do spadku!
To było bardzo dziwne, bo nie żądano tego, a wiedz, że jestem celowo nękany, a w tej sprawie chodziło o specjalnego przedłużenie sprawy, abym miał księgę „wieczystą”.
Po ochłonięciu przypomniała się piosenka „Zaufaj Panu już dziś” i wczorajszy film w TV Trwam jak ojciec z głuchoniemym synem szedł przez pustynię w poszukiwaniu Pana Jezusa, aby go uzdrowił. Uciekły im zwierzęta, a woda wyciekłą z bukłaków. Zamiast pomocy czekała ich śmierć.
Nagle na rękę syna usiadł ptaszek, a to oznaczało, ze w pobliżu jest oaza. Tak też było i po pewnym czasie spotkali Pana Jezusa nauczającego, który sprawił, że chłopiec usłyszał!
Zaufał Bogu też Mojżesz i s. Faustyna, św. Józef...przed Mszą św. wieczorną wzrok zatrzymała Matka Boża z wielkiej rzeźby, którą podarował mi pacjent. Poszedłem na drugą Mszę św. na Ręce Matki, ale Zły rozpraszał mnie sprawą spadkową, bo córki zmarłego brata kręciła.
Po prośbie do św. Józefa miałem namoczyć tapetę przed zerwaniem, ale pociągnąłem jeden róg i schodziła prawie sama...po 20 minutach wszystko zerwałem i dzięki temu dwa razy odmalowałem sufit. To wielki wysiłek w niewygodnej pozycji łącznie około 5 godzin malowania.
Późno. „Spojrzał” Pan Jezus z Całunu i przepłynęły dwa dni: za pragnących oddać wszystko Bogu oraz za tych, którzy zaufali Panu Jezusowi. Zrobiło mi się przykro z powodu mojego zachowania, złości i rozmyślań. To tak jest, gdy wskazujesz na potrzebę zaufania Bogu, a zarazem w złości sam działasz i to w nienawiści...
APEL