Zaczynam zapis, a z helikoptera wyskakuje czterech żołnierzy, którzy ocalą z jachtu pełnomorskiego chore niemowlę, które nieodpowiedzialni rodzice zabrali w odległy rejs.

    Dzisiejsza doba duchowa zaczęła się nietypowo, bo dopiero po wyjściu na nabożeństwo wieczorne. Moje ciało doznało wielkiej radości, bo dzisiaj nadrobiłem wiele zaległości, a dusza zaczęła wołać w intencji „wystawiających Boga na próbę”. Wśród tych braci są koledzy lekarze, funkcjonariusze publiczni z Izby Lekarskiej, którzy znęcają się nade mną od 6 lat.

    Nie wiedziałem, że spotka mnie tak nagłe cierpienie, a zarazem słodycz krzyża Pana Jezusa. Żadnym językiem nie można przekazać mojego stanu, bo to jest pewna forma „umierania”, ale zewnętrznie nic nie zauważysz. W takim stanie wprost błagasz Boga Ojca, bo widzisz zagładę wielu na własne życzenie.

    Trudno zrozumieć dlaczego lekarze tak postępują, nawet gdy są agentami wpływu. Przecież agent nie może działać gorzej od gangstera. Nawet w mafii istnieje jakiś kodeks. Papież apeluje o nawrócenie mafiosów, a u nas jest cisza nad tymi, którzy tkwią w tym procederze.

    Ryszard Kalisz u „Stokrotki” będzie bronił pomnika ku czci najeźdźców. Jakie dokumenty mają na niego, że tak musi mówić. Dziecinnieje z wiekiem, a głowa całkiem mu stwardniała i uważa, że tak jak on myślą wszyscy prawdziwi warszawiacy. Jest pewny, że zostanie prezydentem stolicy, a całkowicie się nie nadaje.

    Na dwóch klepsydrach zobaczyłem dane moich pacjentek. Starsza pani była zawsze mocna, ale nie widziałem jej ostatnio w kościele. Szkoda, bo ludzie w okresie sprawności zapominają o duszy.

     Na pocieszenie Pan mówił od Ołtarza świętego, że nie trzeba wspominać dawnych czasów, bo: „będzie radość i wesele na zawsze z tego, co Ja stworzę (...) uczynię z Jerozolimy «Wesele» i z jej ludu «Radość» (...) rozraduję się z jej ludu (...) nie usłyszy w niej odgłosów płaczu ni krzyku narzekania (...) najmłodszy umrze jako stuletni (...)".  Iz 65, 17-21

     Ja wprost widzę Jeruzalem, ale Niebieskie, Wieczne, Dom Boga Ojca, gdzie każdy powinien trafić, ale nie wierzą, że to Prawda! Czytam to jeszcze raz, a wstrząs przechodzi przez serce i duszę, bo naród wybrany zmarnował wielką łaskę i zawiódł Stwórcę. 

    Nie było siostry organistki i kapłan śpiewał w sposób wstrząsający (Ps 30): „Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś (...) z krainy umarłych wywołałeś moją duszę i ocaliłeś moje życie spośród schodzących do grobu. (...) Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament; Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki”.

    Popłakałem się, bo też uniknąłem zagłady od śmierci wiecznej i ujrzałem swoje wybawienie: ”Boże mój, Boże! Ty mnie wybawiłeś. Panie! Gdzie trafiłbym wówczas? Teraz muszę wszystko odpokutować. Niech będę tutaj dla Ciebie, bo tylko garstka nas pozostała”.  

    Dzisiaj jako dodatkowy znak dla mnie, bo urzędnik królewski błagał Pana Jezusa o uzdrowienie umierającego syna: "Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko". Rzekł do niego Jezus: "Idź, syn twój żyje". Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem.  J 4

    Ja też takim byłem! Gdzie trafiłbym w wypadku nagłej śmierci, a tak właśnie zmarł mój młodszy brat o którym właśnie rozmawialiśmy. Na samą myśl o tym pojękuję we dnie i w nocy. Pan sprawił, że przeżyłem już swój czas i pragnę tylko jednego: uporządkować moje świadectwa wiary. 

    „Oto jest Baranek Boży”...łzy zlały oczy po Eucharystii, która ułożyła się ochronnie na podniebieniu (jak parasol). Siedzieliśmy przez chwilkę w ciszy. Słodycz wypełniła usta i serce...poczułem się przytulonym przez Boga dzieckiem.

    W tej radości wyszedłem z kościoła, a przywitał mnie śpiew ptaszków i zachodzące słońce. Wprost chciałbym krzyczeć o Bogu, dawać świadectwo wiary, ale nie pojmą tego nawet kapłani.

    Stanu mojej duszy nie można opisać naszym językiem, bo to trzeba przelać z duszy do duszy, a czyni to Stwórca poprzez Swoją łaskę...

                                                                                   APEL