Ludzie nie mają świadomości Istnienia Boga Ojca, który prowadzi nas każdego dnia...wówczas zbyteczne jest wszelkie planowanie, bo ono oznacza pragnienie życia wg woli własnej.

    Taki błąd zrobiłem ostatnio z naprawą komputera...straciłem czas i pieniądze, a o pomoc wołałem już w poniesionych szkodach. Tak jest zawsze, gdy robię coś w złości lub po kuszeniu. Wówczas jest to działanie nagłe, a jego owocem są różne kłopoty.

    Typowym przykładem takiego działanie są frankowicze oraz biorący pożyczki bankowe na różne potrzeby, którzy tracą domy, a także ci, którzy oddali swoje oszczędności przestępcom z Amber Gold. 

    Siedziałem w nocy i zostałem obudzony na Mszę św. o 6.40 i wahał em się ze wstaniem, ale od Anioła napłynęło, że „najwyżej spóźnisz się chwilkę”. Zdążyłem, nawet wykąpałem się, bo wszystko miałem naszykowane wieczorem.

   Podziękowałem Bogu za udręki i kłopoty, bo dopiero na tle wielkich cierpień ludzkości można ujrzeć swoje sprawy, które wydają się przejmujące, a to głupstwa, bo nie brakuje mi wody i chleba, mam łóżko i ubranie, a nawet włączono już ogrzewanie mieszkania!

    Dzisiaj było czytanie z księgi proroka Amosa (Am 6,1a.4-7) o bogaczach, którzy wylegują się, jedzą i piją i namaszczają się najlepszymi olejkami. Uśmiechałem się, bo pomyślałem o naszych celebrytach. Na ten moment apostoł Tymoteusz zaleca (1 Tm 6,11-16), abyśmy podążali za pobożnością, walczyli w dobrych zawodach, bo zostaliśmy powołani do życia wiecznego.

    Pan Jezus wskazuje na bogacza i Łazarza po śmierci. Większość robiących interesy nie chodzi do kościoła, bo nie ma czasu na głupoty.

     Eucharystia odwracała się w ustach...jak nigdy do przodu, a dzisiaj pękła i dwie połówki złożyły się. Pan Jezus przez to mówi „My” wskazując, że jest ze mną. Najbardziej zostałem zaskoczony tym, że już wcześniej odczytałem intencję i modliłem się wieczorem, a teraz zdziwiony czytam słowa proroka Amosa: <<Biada beztroskim na Syjonie i dufnym na górze Samarii>>

   W modlitwie wołałem z płaczem za takich braci, a w tym czasie spotkałem grupę beztroskich dzieci, które chodziły po metalowym ogrodzeniu...przy mnie maleńka dziewczynka upadła na pośladki, a podrostek z uszkodzonym kolanem (po przebytym zwichnięciu rzepki) upadł na metalowy kant i przy mnie mógł złamać sobie udo.

    Później spotkałem małego chłopczyka, który pędził na deskorolce po trasie rowerowej, którą właśnie wykonano. Po wypadnięciu ze ścieżki mógł wpaść pod samochód. Przypomniał się chłopczyk, który wskoczył na zamykaną przez matkę metalową bramę i został zmiażdżony.

    Tak jest też z nami, ale największą beztroską jest życie przebiegające tak...jakby Boga nie było!

                                                                                                                                 APEL