Na Mszy św. porannej była wyłożona intencja modlitewna, ponieważ czytanie z drugiej Ks. Królewskiej (2 Krl 5, 14-17) dotyczyło uzdrowienia z trądu wodza syryjskiego Naamana, który po zaleceniu proroka Elizeusza zanurzył się 7 razy w Jordanie. Wrócił do męża Bożego z całym orszakiem i stwierdził, że „na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem i chciał przekazać dar wdzięczności, ale prorok odmówił przyjęcia.

    Natomiast Pan Jezus oczyścił 10 trędowatych, którzy z daleka wołali: <<Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami>>. Po oczyszczeniu tylko jeden z nich wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz do nóg Zbawiciela i dziękował Mu...

   Nie wiedziałem jaką treść ma mieć ten zapis, ponieważ trudno jest to wyłożyć od strony posługującego chorym, gdzie w fałszywym systemie był zakaz przyjmowania wszelkich wyrazów wdzięczności. Jeszcze niedawno za taką wdzięczność dwóch lekarzy trafiło do sądu...

    Takie rygory wprowadzono po to, aby mieć haka na lekarzy bezpartyjnych. Nie raziło nikogo, że kolega ordynator zostawiał oddział i jechał do domu przyjmować pacjentów, a w nagłej potrzebie wzywano mnie z przychodni. Nie mogłem odmówić, bo mógłbym mieć kłopoty, gdyby przywieziony pacjent umarł!

    W tej intencji chodzi o wdzięczność Bogu i takim przykładem była zdrowa dotychczas pacjentka, która została uratowana od śmierci, ponieważ wyraźnie napłynęło rozpoznanie jej choroby: ostry zator tętnicy płucnej!

    Później nie przyjąłem kwiatów, które zaleciłem przekazać Matce Pana Jezusa, bo moja zasługa była żadna! Przypuszczałem, że rodzina drgnie ku Bogu, ale nigdy nie widziałem ich w kościele, a dobrze im się wiedzie.

    Dzisiaj, gdy to edytuję (17.10.2016) na Mszy św. porannej z dwoma kapłanami i pięcioma osobami podczas konsekracji popłakałem się i dziękowałem Bogu za pomoc w prostowaniu moich spraw. Nagle zrozumiałem, że mam opisać swoje kłopoty zdrowotne ze świadectwem wiary jako podziękowaniem.

    Od 14 roku życia mam poreumatyczną wadę serca, a całymi latami dyżurowało się za parę groszy (norma 10 / m-c). Dzisiaj sprawa jest głośna po zgonie takiej lekarki w samorządowej „Gazetce lekarskiej” dano artykuł „Nie chcemy umierać na dyżurach”! Kolegom grozi raczej sen na nudnych posiedzeniach, bo nie mają już p.w.z.l. (po pięciu latach zurzędniczenia powinni zwrócić).

   Moje chore serce musiało dodatkowo znosić balangi z zarywaniem nocy na pokera, a po obowiązkowym szczepieniu p. grypie doszło do jakiegoś uszkodzenia, bo miałem przykre skurcze dodatkowe.

     Szereg razy mogłem zginąć z przedawkowania alkoholu, a w tym czasie zmarło z powodu różnych nałogów i spraw 8 lekarzy. Złamałem także nogę (dwie kostki), zdjąłem gips i chodziłem z krwiakiem. Ortopeda złapał się za głowę, ale uspokoił go nasz kapłan i faktycznie nie mam żadnych następstw...sam się dziwię.

    Padłem twarzą na ławkę kościelną i z płaczem przepraszałem i dziękowałem za wszystko Bogu Ojcu. Wyjaśnił się śpiew tuż po przebudzeniu: „Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo cierpliwy”.

    Kończę ten zapis, patrzymy sobie w oczy z Panem Jezusem z Całunu, bo wszystko jest jasne...nawet aniołowie chcieliby być na moim miejscu!

                                                                                                                                APEL