Wszystkich Świętych

motto: „gdy jestem z Tobą, ziemia mnie nie cieszy”. Ps 72 /73

   

    Ten dzień jest wyjątkowy, bo budzi wspomnienie narodzin syna. Żona wspomniała, że wówczas przybyłem do niej z bukietem wielkich czerwonych róż.

 

     Wybraliśmy się na wspólną Mszę Św. o 7.00, a w moim sercu trwa poczucie dobroci Boga Ojca i Jego bliskość z wielkim zadowoleniem, że wczoraj posłuchałem mojego Anioła Stróża i wysprzątałem pod krzyżem oraz zapaliłem lampkę.

 

   Moją radość znają kochający swoich bliskich i porządkujący ich groby. Ja przeżywam to samo, ale moja miłość do Pana Jezusa narasta z czasem...w ludzkiej jest różnie, ale po czasie ulega ona zmianie i nie ma tej mocy, którą przeżywam aktualnie. Ta rozłąka ma gwarancję, że spotkamy się ze Zbawicielem i nie potrzebne będą żadne słowa...tak jak na zdjęciu Tuska z Putinem w Smoleńsku.

 

   Tego nie można opisać, bo to jest połączenie serc, a właściwie zatopienie mojej duszy w Bogu Ojcu. Dzisiaj mamy się radować, ale do serca ciśnie się łza, bo świat chyli się ku zagładzie...w oblężonym Mosulu w Iraku islamiści jako obronę mają porwane dzieci, bezbronne niewiasty.

 

    W Ew. były wymienione osoby cierpiące tutaj, które otrzymują od Boga błogosławieństwo niosące przyszłą nagrodę. Moje dotyczy cierpienia z powodu obrony wiary i krzyż i mojej izolacji spowodowanej przez zdecydowane przyznawanie się do służby Bogu naszemu i Panu Jezusowi.

 

    Eucharystię otrzymałem jakby z małym dodatkiem...nie wiem jak to określić, ale tak czułem. Pan Bóg daje nam to, co pragniemy i jeszcze więcej, ale ludzie nie rozumieją, że na pierwszym miejscu w naszym życiu musi być Bóg Ojciec, a całe reszta jest dodana. Niekiedy czynimy wielki wysiłek, a owoc jest marny. Nigdzie nie dojdziesz bez błogosławieństwa Bożego.

 

    Po powrocie do domu chciało mi się płakać z obdarowania, bo mamy wszystko, a w sercu wojna w Syrii i Iraku, oblężenie miast oraz aktualne trzęsienie ziemi we Włoszech, a to tak niedaleko. Tracisz nagle swoje święte miejsce na ziemi. Wielu chce być tutaj bogami i rządzić całym światem, a ich czas jest ścisłe określony...

 

    Postanowiłem w deszczu pojechać na drugą Mszę Świętą za duszę syna...w jego urodziny. Pod kościołem w ciemności i deszczu wołałem: „Tato (Adonai)...Tatusiu” i poprosiłem o przyjęcie tego nabożeństwa i Eucharystii w jego intencji. 

 

   Pierwszym rodzicom nie podobało się w Raju, chcieli wolności. Bóg dał nam to, czego pragnęliśmy w „buncie”, a ten świat jest przeciwnością Królestwa Niebieskiego. Bóg dał nam w poddanie i rozum, abyśmy odkryli prawdziwy cel naszego zesłania, którym jest zbawienie duszy.

 

    Większość nie ma świadomości posiadania duszy, która jest  mikrocząstką Samego Stwórcy. To jest pokazane na naszych dzieciach, które „są krwią z naszej krwi”. Nic na ziemi nie może ukoić tęsknoty duszy...łagodzi ją zjednanie z Panem Jezusem w Eucharystii.

 

     Dzieło Bożego stworzenia jest tak proste, że stanowi przeszkodę w jego przyjęciu...szczególnie przez braci szukających nie wiadomo czego, a czas płynie i nikt nie ma pewności czy obudzi się po tej nocy.

 

    Większość ludzi ma pragnienia przyziemne z martwieniem się o „spokojną starość”. Jaką możesz mieć starość w „Obozie Ziemia” oddalony od Boga Ojca, a nawet do Niego odwrócony. Boisz się wówczas własnego cienia. Wiem to jako lekarz i ten który pół życia spędził w pogaństwie.

 

   Deus Abba dał za nasze odkupienie Syna wiernego aż do męczeńskiej śmierci. Każdy, kto pójdzie Jego Drogą stwierdzi, że w dawaniu siebie jest wielka radość. W tym czasie nasi bracia starsi w wierze wciąż czekają na Zbawiciela, a Królestwo Niebieskie zostało już otwarte!

 

    Człowiek przebudzony duchowo stwierdza, że tylko Bóg Ojciec może spełnić nasze prawdziwe pragnienia. Mnie przyciąga Królestwo Boże...„ja pragnę Jezusa...ja chcę do domu...do Taty”.

 

                                                                                                                                  APEL