Żona obudziła mnie przez nieostrożność, ale w tym momencie postanowiłem iść na Mszę Świętą o 6.30. Ponieważ śnił się zagubiony syn odmówiłem w drodze koronkę w jego intencji i zacząłem wołać za szukających Boga, bo z transmisji radiowej płynął Ps 24[23]: „Oto lud wierny, szukający Boga”.

    Przeprosiłem Deus Abba za to, że odwracałem się od syna, gdy przychodził do mnie w jakieś potrzebie. Nie wiadomo jaki to miało wpływ na jego postępowanie. Po Eucharystii zapadłem się w boczną ławkę przy MB Niepokalanej z wizerunkiem Boga Ojca na malowidle ściennym.

    Ja jestem szczęśliwy, bo odnalazłem Boga Ojca, ale wielu ginie na tej drodze, bo trafiają do św. Jehowy, Neokatechumenatu lub sekt zalewających ich „miłością”.

    Myśli uciekły do początku mojego nawrócenia (1987/1988). Przypomniał się czas przebudzenia i mylących dróg, gdy stawiałem pierwsze kroki na drodze rozwoju duchowego. Popłakałem się, bo w ręku znalazły się zapiski z których wynikało, że to moja dusza szukała Boga, ale ja nie wiedziałem o tym.

   Nawet próbowałem pisać nieudolne wiersze. Jeden z nich, który powstał po grze w pokera i piciu wódki miał znaczący tytuł: „Wielu padnie w czasie wędrówki”...

   Wyobraź sobie, że jesteś podobnym do mnie (z tamtego czasu)...duchowym ”zielonym ludzikiem” i szukasz ścieżki do Autostrady Słońca, ale nie masz kompasu. Nic nie wiesz o demonach, które sprzyjają dążącym do boga wymyślonego i podsuwają wspaniałe drogi rozwoju prowadzące donikąd.

    W ten sposób traciłem cenny czas na czytanie rozważań filozofów (mądrości ludzkiej), a nawet zajmowałem się duchowością wschodnią. W błądzeniu doszedłem do pewnego synkretyzmu religijnego (chrześcijaństwo + reinkarnacja), który tłumaczył sens cierpienia: jesteś biedny, bo masz być bogaty.

    Podobne głupoty na „wyższym poziomie” głoszą św. Jehowy: u nich Duch Święty nie jest Osobą Boga, ale "duchem prowadzącym", a Pan Jezus nie jest Bogiem, bo wówczas mielibyśmy wiarę w wielobóstwo! Dusza u nich to coś enigmatycznego.

   Zobacz nadprzyrodzoną inteligencję Szatana, upadłego Archanioła o którym mówią, ale nie widzą swojej wpadki!

    Natomiast opętany intelektualnie aktor Krzysztof Pieczyński („Tyg. Faktycznie” 10-16 listopada 2016) głosi brednie duchowe w art. „Religie zabijają Boga”. Pan Krzysztof reprezentuje Stowarzyszanie Polska Laicka, ale mówi o indywidualnej drodze duchowej.

   On nie ma wrogości do bogów wymyślonych, ale Zbawiciela neguje całkowicie, bo uwierzyliśmy w człowieka nieskazitelnego, którego nazywamy synem bożym i przez którego mamy mieć rzekomy kontakt z Bogiem. Wg niego odrzucenie Kościoła Katolickiego (czytaj: Mszy Świętej z Eucharystią) ma obudzić „boski atom, tę wyższą część duszy”.

    Modlitwy nigdzie nie docierają, bo Bóg mieszka w nas. Wg niego człowiek przebudzony duchowo dowiaduje się, że istnieją pewne prawa we Wszechświecie, a przez to jego dusza odzyskuje siły i przebija się do „Wyższego Ja”. Już dawno nie czytałem takich rzygowin Szatana.

    Pasują tutaj słowa Pana Jezusa z dzisiejszej Ew Łk 17, 1-6: <<Niepodobna, żeby nie przyszyły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych >>.

    Właśnie pokazywano ładnie przebrane panie z Federacji Rosyjskiej, które modlą się codziennie za tow. Putina. Jedna z tych „matrioszek” miała nawet objawienie: Putin jest wcieleniem św. Pawła. W Fed. Rosyjskiej sprzedają jego figurki! Ta forma czczenia bożka osiągnęła apogeum w Korei Północnej.

   Później w wielkim bólu odmówiłem całość mojej modlitwy, a po skończeniu napłynęło wielkie uniesienie duchowe, którego nie można opisać naszym językiem. Na tle mojego szczęścia widzę ten świat pełny niesprawiedliwości, pośpiechu, bylejakości, a na końcu zbrodni i ludobójstwa!

    Na Mszy Św. wieczornej serce zalało miłosierdzie w stosunku do nękających mnie, bo mam wszystkim przebaczyć i prosić w ich intencji...także za rodzinę, która zgarnęła spadek. W tym czasie „spojrzał” obraz ks. Jerzego Popiełuszki ze związanymi nadgarstkami. Tak, bo potrzebne są „dusze-ofiary”.

    W drodze z kościoła zobaczyłem rozpaczliwie biegającego pieska, który szukał swojego pana...mógł wpaść pod samochód. To potwierdzenie intencji modlitewnej tego dnia, bo często tak właśnie jest z szukającymi Boga Ojca!

    Jeżeli jesteś na początku drogi duchowej to nie trać czasu i nie powtarzaj moich błędów, bo wszystko jest prawdziwej w Kościele Katolickim, a w wątpliwościach wołaj do Ducha Świętego....

                                                                                                                                           APEL