Po przebudzeniu o 4.00 demon zalał mnie pokusą pokazując fałsz trwający w Izbie Lekarskiej, gdzie w ostatnich wyborach startował też całkowicie skompromitowany kolega Andrzej Włodarczyk. Poznał się na nim Bartosz Arłukowicz i zwolnił go z dnia na dzień z dyrektora Instytutu Reumatologii.

    Wczoraj zadzwoniłem do Rzecznika Praw Lekarzy, który jest dostępny 2 godziny w tygodniu, ale już nie odebrał ode mnie telefonu tylko odezwała się poczta głosowa.

    Natomiast kolega Medard Lech w rozmowie telefonicznej zasłaniał się niepamięcią, tego co uczynił, a był nieobecny jako przewodniczący na komisji lekarskiej, ale podpisał, że mnie „badał” i potwierdził, że jestem chory psychicznie. Po pisemnym przypomnieniu tego bezeceństwa zerwał kontakt!

    To jest dość typowe postępowanie zmanierowanych przez władzę, a nawet dodam, że zniewolonych, bo muszą wykonywać rozkazy tych, którzy naprawdę dalej rządzą...siedzą we władzy od góry do dołu i „działają” we wszystkich możliwych strukturach.

    Jest mi bardzo przykro, bo tych braci-Polaków jest większość i czekają ich wielkie kłopoty. Całkiem zapominają o swojej prawdziwej przyszłości, która może nadejść w każdej chwilce czyli o życiu swojej duszy. Co przyniosą Bogu Ojcu ich ręce?

    Złapałem się na pokusie, padłem na kolana i odmówiłem „Ojcze nasz”. Ja naprawdę chciałbym spotkać się z moimi krzywdzicielami, ale im nie wolno przyznać się do błędu i wypowiedzieć słowo „przepraszam”.

    W tym czasie piszą artykuły o etyce, prawach lekarza, a kolega Bohdan Woronowicz pełnomocnik ds. zdrowia lekarzy wspomina o stresie zawodowym, ale mnie nie chciał zbadać jako psychiatra na umówionej wizycie!

    Słusznie, bo musiałby stwierdzić, że jestem ofiarą psychuszki, a przecież musi słuchać tych, którzy przejęli samorząd i traktują go jako własność...od budynków poprzez stanowiska do podsłuchiwania nawet badania. Tak było ze mną na wizycie u koleżanki psychiatry Jolanty Charewicz. To jest wielka zgnilizna, którą rozgryzłem, ale taka sama jest wszędzie (władza jest dalej w rękach „samych swoich”).

    Na Mszy Św. o 6.30 byłem pusty, a nawet zły, a dzisiaj Pan Jezus wywrócił stoły handlujących w Świątyni Jerozolimskiej! Tuż po przyjęciu Eucharystii zostałem całkowicie odmieniony, ponieważ Ciało Pana Jezusa odwracało się, a na końcu ułożyło ochronnie na podniebieniu (jak parasol) i rozpuściło się. To sprawiło wielkie pocieszenie, zapadłem się w ławkę i nie chciało się wyjść z zimnego kościoła.

    Minęły dwie godziny, a w moim sercu dalej trwał pokój, a w ustach smak, którego nie daje żaden rarytas! Pan sprawił dodatkowo, że w domu trafiłem na ciszę, bo żona była na zakupach i załatwiała różne sprawy.

    To wszystko było wielką łaską, która została nagle przerwana, bo ktoś włamał się do suszarni, zrobił sobie legowisko, a ja zauważyłem, że z miejsca wykręconej lampy sufitowej wystawały prawie niewidoczne druciki podłączone do sznura na którym wiesza się mokrą bieliznę! Wyrzuciliśmy wszystko, a pracownicy ze spółdzielni usunęli zagrożenie z przewodami elektrycznymi.

    Około 13.30 wyszedłem na spacer modlitewny i odczytam intencję, która będzie potwierdzona w czasie wołania do Boga, ponieważ spotkam panią pobierającą lek przeciwkrzepliwy, która ma okresowe krwawienia z przewodu pokarmowego (czarne stolce), biedną czekającą na emeryturę, napływali też chorzy z myślami samobójczymi, nałogowcy oraz poddawani działaniu różnych szkodliwości...w tym zbrodniczych pułapek.

    Trafiłem na pracujących przy przewodach elektrycznych oraz na możliwość wypadku, bo kierującej na skrzyżowaniu zgasł samochód. Na wystawie sklepowej wzrok zatrzymała figurka Pana Jezusa na krzyżu, a to przykład bezkarnej i bestialskiej śmierci.

    Jaki związek z tą intencją ma postępowanie kolegów lekarzy, którzy stanęli murem za kolegą psychiatrą powalającym krzyż Pana Jezusa, a mnie za protest uznali chorym psychicznie? Niektórych czeka śmierć i prawdziwa, bo duszy, ale oni nie są świadomi tego zagrożenia!

     Dzisiaj, gdy edytuję ten zapis (14.11.2016) ponownie odmówiłem - w wielkim uniesieniu duchowym - całą moją modlitwę, którą ofiarowałem w ich intencji, ponieważ wszyscy jesteśmy dziećmi Boga Ojca, braćmi, a nasz pobyt tutaj jest chwilowy.

                                                                                                                                     APEL