W drodze do garażu popłakałem z powodu obdarowania, a zarazem ze świadomością pobytu na zesłaniu, bo wyszedłem z namiastki raju w ciemność i zimną wichurę. „Panie Jezu! Boże Ojcze nasz dlaczego tutaj jestem?” Zważ, że do garażu mam kilka kroków, a w samochodzie jest komfort.
Na spotkanie ze Zbawicielem o g. 17.00 przybyło kilka osób. Mój ulubiony prorok Izajasz zapowiada radość, która czeka zbawionych (Iz 4, 2-6). Ja wiem o tym i stąd smutek zesłańca, ale język proroków jest trudny w odbiorze dla zwykłych wiernych, bo „kto pozostał żywy /../ i który się ostał /../ będzie nazwany świętym i wpisany do księgi życia /../.
Pan Jezus doda w dzisiejszej Ew. że: << Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim >>.
Poczułem przyszłą radość zbawionego, a zarazem wielkie cierpienie, ponieważ wielu padnie na tej drodze. Moje serce zalało zatroskanie o córkę, która trwa w odwróceniu od Boga, a przez to ma także zły kontakt z nami, jej rodzicami.
Nagle postanowiłem tą Mszę Św. z Eucharystią ofiarować za nią. Nie planowałem tego...podobnie było jakiś czas temu, gdy nagle pojechałem do sąsiedniego, małego kościoła z patronką, która jest jej imienniczką.
Wówczas trafiłem na nabożeństwo dodatkowe (były tylko dwie osoby, a jedna niepełnosprawna) i córka "przyjęła" tam Eucharystię umoczoną w Krwi Chrystusa. Jeszcze nigdy nie miałem tak wielkiego poczucia Mocy Boga i pewności Jego interwencji. Na mnie wówczas została przelana cała jej pustka duchowa, a nawet niechęć do Boga.
Tak jest zawsze w przyjmowaniu cierpień zastępczych lub rezygnowaniu z łask Boga na rzecz wskazanych osób., które mogą doznać olśnienie i paść na kolana...tak było z moim nawróceniem wymodlonym przez starsze pacjentki. Stało się to w pokoju lekarza dyżurnego pogotowia ratunkowego (w 45 r.ż.!).
Dzisiaj od Ołtarza Świętego płynie Ew Mt 8, 5-11 w której setnik prosi Pana Jezusa o pomoc dla swojego sparaliżowanego sługi, który „leży w domu" i "bardzo cierpi”. Rzekł mu Jezus: << Przyjdę i uzdrowię go>> Lecz setnik odpowiedział: <<Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie /../ >>.
Ja zacząłem prosić razem setnikiem, aby Pan Jezus przybył do mojej córki i uzdrowił ją z paraliżu duchowego, a Duch Święty zalał ją Swoją Światłością. Żadnym językiem nie mogę przekazać mojego stanu zawierzenia Bogu Ojcu.
Tak chciałbym jej przemiany duchowej, bo moje serce zalało miłosne zatroskanie o jej życie obecne i wieczne w które nie wierzy, a chciałbym, abyśmy spotkali się Domu Boga Ojca. Dodałem też jak setnik, że nie jestem godzien, aby Pan Jezus wszedł pod dach córki, ale niech „powie tylko jedno słowo, a będzie uzdrowiona”.
Przekazana córce Eucharystia ułożyła się w formie łodzi, a to w moim zrumienieniu oznacza nadejście ratunku dla niej. Nie mogłem wstać z kolan i nie chciało się opuścić Domu Boga, bo na zewnątrz trwała pogoda syberyjska, a to kojarzy się ze zesłaniem. Ponadto napłynęło poczucie dobroci Boga, który wiele lat znosił moje wyczyny.
Nie mogłem się ukoić, a w domu w ręku znalazł się krzyż i cudowny wizerunek Pana Jezusa "króla" z trzciną w ręku i z zasłoniętymi oczami! Zgasiłem światło i zacząłem odmawiać moją modlitwę w intencji sparaliżowanych duchowo i za córkę, a podczas "św. Poniżenia" padłem na kolana przed tym świętym wizerunkiem.
Po dokonaniu zapisu intensywnie napływało, abym przeczytał zabrany z kościoła miesięcznik „Miłujcie się”, gdzie był wywiad z psychiatrą mającym łaskę wiary, który potrafi rozpoznawać opętanych.
Dziwne, bo wcześniej na ten dzień przeniosłem resztkę intencji z 06.11.1993 w której był opis takiego ataku na mnie ze strony córki, która wówczas biegała i trzaskała drzwiami, otwierała drzwiczki szafek i puszczała głośno wodę! Później krzyczała na cały blok, zwróciła mi podarowane 30 dolarów i wycinki z prasy wskazujące na potrzebę jej leczenia! Padły też jej słowa negujące naszą miłość rodzicielską.
Ja wówczas byłem na początku nawrócenia i sądziłem, że był to atak szatana, aby udręczyć naszą rodzinę, a ona wymaga leczenia! To był jednak stan wymagający egzorcysty, bo już wówczas całkowicie odeszła od wiary i trwa w tym dotychczas.
Ja nie miałem dostępu do jej życia wewnętrznego i nie wiedziałem jaka była przyczyna jej odwrócenia się od Boga z wpadnięciem w szpony Bestii. Wtedy uciekłem do garażu, gdzie siedziałem w ciszy i w ciemności odmawiałem koronkę (UCC)...do ukrytych cierpień Pana Jezusa w Ciemnicy!
Resztę mojej modlitwy skończyłem o 1.00 w nocy i nie mogłem się ukoić podczas koronki do 5-ciu Ran Pana Jezusa...
APEL