Dzisiaj wypada dyżur w pogotowiu. Napływa złe natchnienie, aby opuścić nabożeństwo, a serce zalała tęsknota za Bogiem Ojcem. Zawołałem tylko w duszy Tato! Tato!!

    Podczas śniadania oglądałem serial o ludziach żyjących bez Boga! Życie tylko dla ciała to życie dla śmierci. Pożegnałem żonę. Brzydko, zimno, wieje i pada. Wygnanie. Na trawniku leży garbaty alkoholik. Łzy zalały moje oczy, bo jeszcze niedawno tak właśnie kończyłem „balety”. Tutaj ciekawostka, bo on tak umrze, ale dopiero po 20 latach!

    Zerwano na wyjazd do „mojej” chorej u której pogotowie było już 5 razy. Pan sprawił, że dzięki zamianie kolejki wysłuchałem początku Mszy św. radiowej, bo mieszka daleko. Pan Jezus wskazał na dwa największe przykazania: to miłość Boga-Ojca i bliźnich, bo Żydzi mieli nakaz miłowania najbliższych.

    Po powrocie w ręku mam „NIE” z opisami tych, którzy utracili człowieczeństwo. Znowu wyjazd do „mojej” chorej, ale innej. Pojechaliśmy z nią do szpitala. Próbowałem modlić się, ale nie mogłem odczytać intencji: czy za tych, którzy szukają czegoś poza Twoim Domem, Ojcze?...czy za tych, którzy nie mogą spełnić swoich pragnień?

    Podjechałem na dobry obiad, ale nie miałem nawet złotówki, aby kupić żonie obwarzanki, bo była smutna z powodu oddalenia od domu rodzinnego, cmentarza, gdzie leżą jej rodzica i nasza roczna córeczka Marta. Mnie też zrobiło się przykro, bo zawieruszyłem gdzieś wizerunek Pana Jezusa z Najśw. Serce w koronie cierniowej.

    To pomogło mi w odczycie intencji i pozwoliło odmówić połowę mojej modlitwy. Nie byłem na Mszy św. a dopiero - w pragnieniu zjednania z Panem Jezusem w Eucharystii - można pojąć tą największą łaskę Boga dla nas...na tym zesłaniu!

    Prosiłem, aby smutek żony przepłynął na mnie, a teraz martwię się o pracę. Jakby na pocieszenie z radia płyną słowa piosenki: „Ja się nie skarżę na swój los”, a w telewizji padają słowa o tęsknocie. W bólu dokończyłem moją modlitwę, a Pan sprawił, że „przypadkowo” złapałem transmisję Mszy Św. z katedry w Radomiu.

    Podczas konsekracji padłem na kolana: "Pójdź do Jezusa, do Niebios Bram i tylko szukaj pociechy tam". Jakże Pan Jezus prowadzi mnie każdego dnia i daje ukojenie...dzisiaj tęsknoty. Wcześniej poszedłem spać, ale później zrywano co 2 godziny.

    Przepraszałem w tym czasie Boga Ojca za nędzę mojego życia i prosiłem o ochronę (kłopoty z zatrudnieniem, zagrożenie). Nie można zasnąć po każdej interwencji, bo wiele cierpień mają ludzie...szczególnie, gdy chorują dzieci wywołujące strach.

   Dodatkowo miałem symboliczny sen, bo trafiłem do kościoła, gdzie śpiewano, ale nastąpiła awaria światła i została przerwana radość z oczekiwania na kolanach na Eucharystię, bo przybył człowiek mający usunąć awarię.

    Nad ranem przebudził mnie sen w którym prostowałem krzywy krzyż...wzywałem do pomocy ludzi. W końcu zauważyłem, że to jest „mój” krzyż...długi czas stał pochylony i w końcu przewrócił się. Postawiliśmy go i zostanie już ze mną do końca życia.

    Wstałem wcześniej i zawołałem o pomoc do Matki Bożej. Serce ponownie zalał ból, bo wróciły obrazy z mojego nędznego życia...

                                                                                                                          APEL