Nie planowałem Mszy św. porannej, ale obudzono o 5.35. Podczas przejazdu do świątyni kot przebiegł drogę (nie lubię), kapłan spóźnił się, a w tym czasie wzrok zatrzymał czyhający pająk („uważaj”).

    W czasie wejścia do kościoła dotknąłem stóp Pana Jezusa, który dzisiaj zmartwychwstaje i ponownie łamie chleb. Na ten moment św. Piotr uzdrawia chromego od urodzenia: „W Imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka chodź”! Łzy zalały oczy podczas psalmu 105 „Pełna jest ziemia łaskawości  Pana”.

    Święta Hostia. Cud!, cud, a ja w takim momencie muszę biec do pracy. Nie wiedziałem, że będę pracował od 7.00 - 17.30! Cały czas byłem cichy i w pokorze wszystkim pomagałem. Przybyła przedstawicielka firmy produkującej lek „Bactrim” i potwierdziła, że intensywnie myślała o mnie, a ja odebrałem to na nabożeństwie (telepatia). Umęczony i obdarowany mam iść na ponowną Mszę św., ponieważ jutro mam dyżur w pogotowiu.

    18.00 Zostałem zaskoczony śpiewem i grą na gitarach, bo nabożeństwo prowadzi młodzież przygotowywana do bierzmowania.

                    „Panie zmiłuj się nad nami. Panie zmiłuj się nad nami...

                     szukajcie najpierw Królestwa Niebieskiego,

                     a reszta będzie wam dodana”.

    Łzy zalały oczy. Ile cierpień niesie ten świat. Wróciła dzisiejsza udręka w przychodni. Na poczekalni cztery godziny czekała pani pragnąca wezwać wizytę domową (tacy wchodzą natychmiast). W tym czasie 92 letni dziadek zmarł, a nigdy nie chorował.

    Wróciła z kartą informacyjna lekarza pogotowia po wystawienie aktu zgonu. Jakże psuta jest pełnia radości z niesionej pomocy.

   Popłakałem się podczas przyjmowania Komunii św.: „Zmartwychwstał Pan, zmartwychwstał Pan”. Mimo wielkiego umęczenia pokój i słodycz zalały serce. ”Dobry jest Pan i łaskawy”.

    Przykro, bo trwa wojna w Ziemi Świętej i zagrożenie pokoju światowego. „Patrzy” kalendarz, a tam imię zmarłego brata Ryszarda oraz przypomnienie rocznicy narodzin naszej córeczki Marty, która zmarła po roku.                         APEL