NMP z Guadalupe

    Opracowuję ten zapis późnym wieczorem (13.12.2016) i już wiem, że w dzień Niepokalanego Poczęcia NMP (8 grudnia) zostałem oszukany przez Szatana, który zalał mnie nagłym pragnieniem zakończenia mojej sprawy w Izbie Lekarskiej (zmarnowałem 3 godziny na pisanie).

    Żona oglądała w nocy film o Objawieniu w Meksyku w którym Juan Diego otrzymał obraz Matki Bożej na płaszczu z włókien bambusa (może przetrwać 20 lat, a ma już 467 lat!). Ponieważ nie wiedziałem, że dzisiaj jest wspomnienie tego zdarzenia Zły ponownie kusił mnie i traciłem czas na przebieranie materiałów, ale zdziwiony stwierdziłem, że po mojej obecnej prośbie do Ducha Świętego w ręku znalazła się:

  • intencja: za odpuszczających swoim winowajcom (edytowana 31.03.2009)

  • modlitwa do Ducha Świętego oraz litania pokory, a właśnie prosiłem o radę, natchnienie i prowadzenie w tej sprawie

  • nagranie mojego miłosnego wołania do Boga Ojca, że czas mojego zesłania kończy się...

  • trafiłem też na zapis mojego postanowienia, że: mam nie myśleć o mojej krzywdzie, nie mówić i nic już nie pisać, a zarazem zerwać całkowity kontakt z Izbą Lekarską..!

    To nie jest takie proste, bo dopiero dzisiaj ujrzałem ile przeszedłem upokorzenia, a koledzy nie są dżihadystami tylko lekarzami, funkcjonariuszami publicznymi, którzy uczestniczą w celebracjach religijnych.

    W papierach mignęła twarz młodzieńca w śpiączce pourazowej, którego odłączono od aparatury i skradziono mu narządy. To znana sprawa dr G. („afera łowców narządów”), który otrzymał poręczenie od ówczesnego prezesa OIL Andrzeja Włodarczyka, a w tym czasie napadnięto na mnie za obronę sprofanowanego krzyża i od 2008 roku moją wiarę badają psychiatrzy ateiści. Problem nie jest łatwy i był opisany w Rycerzu Niepokalanej (art. „Mistyk, święty czy wariat”).

    W tych dokumentach ujrzałem jak wiele modlitw popłynęło w intencji kolegów, którzy szkodzą mi z prośbami do Pana Jezusa Miłosiernego. Tylko Bóg może sprawić, że jeden otrzyma Światełko i sprawa „wybuchnie”. Bój z Szatanem - o wyrwanie takich dusz z jego sideł - nie jest łatwy!

   „Panie Jezu przekazuje Ci całość tego cierpienia na Twoje Ręce, bo chcę naprawdę iść za Tobą. Przyrzekam, że ta sprawa przestanie istnieć w moich myślach, słowach i w sercu. Naprawdę przebaczam wszystkich i błogosławię”.

    Koledzy do których wyciągałem rękę, bo ”pogódź się w drodze do sędziego”...robili wciąż nowe przekręty. Najbardziej dziwi fakt, że nie widzą tego, że samorządy lekarskie nie budzą żadnego zainteresowania wśród lekarzy, a ich struktury mają tylko piękne nazwy...szczególnie Komisja Etyki Lekarskiej.

    Na Mszy Św. wieczornej nie było kapłana w konfesjonale, a ja bardzo pragnąłem spowiedzi. Tylko przeprosiłem Zbawiciela za wczorajszy upadek i zapatrzyłem się w wielką figurę Pana Jezusa Dobrego Pasterza: „Panie Jezu! Nie mogę już żyć bez Ciebie...bez poczucia Twojej Obecności!”

    Nie chciało się wyjść po Eucharystii, która delikatnie pękła bez załamania. Bardzo źle znoszę mrozy, a myśl uciekła do wysyłanych na Syberię oraz do obozu, gdzie swoje zbrodnicze eksperymenty dokonywał dr Mengele.

    Całą modlitwę z przeszkodami od Złego odmówię dopiero w środę. To jest dzień także za mnie, bo przez 40 lat w różny sposób też szkodziłem chorym: brak wiedzy, pomyłki, niedokładność w badaniu spowodowana pośpiechem, a także brakiem snu (dyżury + hazard) oraz drinkerstwem.

   Po czasie wiem jak ważna jest Opatrzność Boża, bo nasza wiedza jest ograniczona: lekarz ogólny wie nic o wszystkim, a specjalista wszystko o niczym.

    W każdej chorobie zwracaj się najpierw do Pana Jezusa Dobrego Lekarza...ja tak czyniłem i czynię jako lekarz. Tak było w śmiertelnym osłabieniu w 2015 roku, gdzie w środku lata zostałem zarażony mononukleozą zakaźną (kapłan nieumiejętnie podawał Eucharystię...ze śliną innych).

   Na to nakładało się uboczne działanie leku nasercowego, którego tabletka 1.25 mg nie działała przez całą dobę, a ta sama dawka z podzielonej na pół (tabl 2.5 mg) była zbyt mocna i kumulowała się aż do zatrucia! Nie miałem siły chodzić i mogłem umrzeć...

                                                                                                                                        APEL