Po przebudzeniu włączyłem radio z audycją, która jeszcze niedawno miała tytuł "Abyś dzień święty święcił”, a teraz są to komunikaty, które zaczynają się pozdrowieniem: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.

    Dzisiaj mówią o tym, że nasze dzieci są dziećmi Boga i musimy je zaakceptować takimi, jakie są, bo bardzo często chcemy mieć dzieci wg naszych oczekiwań.

   Podczas toalety myśl pobiegła do podziału ciało / dusza...z odwrotnymi cechami, które są charakterystyczne (cnoty i grzechy).

Cnoty: pokora, hojność, czystość, miłość, umiarkowanie,cierpliwość, gorliwość i pracowitość.

Grzechy: pycha, chciwość, nieczystość, nienawiść,nieumiarkowanie, gniew i lenistwo

   Usiadłem w ciszy, ale zacząłem być kuszony: „wyjechać i porzucić wszystko!”...chodziło o kłopoty z synem, złości żony, która w tym momencie ma pretensję, że się pogniewałem i nie chcę śniadania, a ja pragnę iść na Mszę Św.!

   Idę do kościoła i odmawiam „Ojcze nasz” z rozproszeniami na początku Mszy Św. bo w pierwszej ławce siedziała elegancka żona kolegi! Jak sobie radzą w takich sytuacjach zwykli śmiertelnicy? Uciekłem do słów pięknej pieśni śpiewanej przez chór: „Dobry Jezu...Dobry Jezu!” i do drugiej „Wielkiś Boże”. Jak wielka wiara musi być w człowieku, który tworzy tak tak piękne słowa?

    „Patrz na Jezusa, na Jego dobroć. Patrz na Jezusa na Jego cierpliwość, pokorę, miłość do wrogów i nieprzyjaciół”. Poprosiłem Pana o pomoc w milczeniu. Muszę nauczyć się milczeć! „O nic nie proszę Jezu, ale pragnę milczeć!”...

    Napłynęła postać okaleczonego przez krzyżaków Juranda (wypalone oczy, ucięta prawa dłoń i język) - wybacza i puszcza wolnym swojego oprawcę!

    Wszyscy wyszli z kościoła, a chór nadal śpiewał pieśń chwalącą wielkość naszego Boga Ojca. Przede mną modliła się matka, która jeszcze niedawno była niewierząca, ale w wypadku straciła ukochaną córką i maleńką wnuczkę. Podczas opuszczania kościoła powtarzałem: „Dobry Jezu, Dobry Jezu...Wielkiś Boże”...

    Dalej trwała radość w sercu, a w domu...w tym niebie na ziemi czekało na mnie śniadanie na białym obrusie, kieliszek koniaku, kawa...bez syna,który nie chce jeść mimo mojej prośby!

- Nie pozwól skakać diabłu po sobie! Nie widzisz jak się cieszy?

    Na dowód opowiedziałem zdarzenie z transportu karetką chorej psychicznie, a może opętanej? Pacjentka wyrzucała z siebie piosenki, dziwne mądre słowa: „nie będą panowie napełniali szkatuł" poprzez wyzwiska niedobrej kobiety „uliczna caryca” do płaczu na wspomnienie syna, który się powiesił, a nazywała go „gołąbkiem pokoju...to był gołąbek pokoju...gołąbek pokoju”. W potoku słów ubliżała też księżom i papieżowi...”to góral...znacie górali?...kobietę mu dać - nie odmówi”...krzyczała też, że Boga nie ma!

- Czy zna pani 10 przykazań?...zapytam.

- „Panie Jezu bądź ze mną gdy stoję i gdy idę, wszędzie gdzie jestem” odpowiada piękną modlitwą - litanią, której nie mogę nawet powtórzyć! To wszystko płynęło z ust prostej kobieciny, która cały czas trzymała krzyżyk w ręku!

                                                                                                                                APEL