Nowy miesiąc, przed snem poprosiłem Boga o błogosławieństwo w tym tygodniu, a rano zawołałem w modlitwie „Pod Twą obronę, Ojcze na niebie...Ty nam błogosław, ratuj w potrzebie i chroń od zguby...”.

   Przypomniał się syn, który przed zaginięciem szukał ratunku w mojej osobie, a ja uważałem, że zawraca mi głowę...nawet krzyczałem na niego - tak jak teraz krzyczą i odwracają się ode mnie - w mojej krzywdzie.

    Kiedyś już to zauważyłem, ale nie miałem pokazanego w formie wyrzutu sumienia. Popłakałem się i postanowiłem wyjść na Msze św. o 7.30...tym bardziej, że przyśniła się zmarłą matka ziemska i zgłaszała jakąś pretensję.

- Jak ludzie żyją bez Boga?...powiedziałem do idącej na to samo nabożeństwo?

- Tak sama zapytałam kapłana, bo nawet im się wiedzie, ale do czasu.

     Dzisiaj Pan Jezus uwolnił opętanego od złych duchów o nazwie „Legion”, bo było ich wiele...zrywały pęta i kruszyły łańcuchy. Zostały wypędzone w stado świń (2 tysiące), które „ruszyły pędem po urwistym skoku (...) i potonęły w jeziorze”.

    Eucharystia „objęła mnie ochronnie” (wówczas układa się jak parasol na podniebieniu) i w kilkanaście sekund zostałem całkowicie odmieniony duchowo, a moje serce i duszę zalał pokój.

    Nie znałem jeszcze intencji, ale pojawiło się pragnienie błogosławienia spotykanych osób, a wszystko zaczęło od piekarni, gdzie zawołałem „pobłogosław Ojcze wszystkich trudzących się przy wypieku chleba naszego codziennego”. Przypomniała się też prośba naszego prezydenta o wsparcie modlitewne.

    Po wyjściu na spacer poznałem ostateczną intencję, a wzrok zatrzymały sklepy z produktami, piekarnie, sprzątająca na osiedlu, uwijający się robotnicy i przejeżdżająca betoniarka, pracownicy poczty, naprawiający samochody i komputery, stomatolog do której poszła żona, a na końcu modlący się i ja utrudzony dawaniem świadectwa wiary w Internecie.

    Udało się zainstalować nową wyszukiwarkę i z radością poszedłem na ponowną Mszę św. bo ten dzień jest także za mnie. Po Eucharystii odeszło zmęczenie i senność, a Ciało Pana Jezusa ponownie objęło mnie. Ja sam dziwię się tak wielkim pragnieniem spotykania się ze Zbawicielem.

    Ludzie nie postępują wg słów Modlitwy Pańskiej: „bądź wola Twoja” i wszystko czynią wg woli własnej. Ja widzę to na działaniach gospodarczych o. Rydzyka („geotermia”) oraz naszego proboszcza, który zrobił kosztowną przybudówkę ze stromymi schodami, ale nie przewidział swojej niesprawności, a teraz wymienia dobrą posadzkę, a to zbyteczny koszt.

    W tym czasie całkiem zapomniano o Ołtarzu Świętym z Tabernakulum, gdzie mieszka Pan Jezus, nasz Zbawiciel, Syn Boga Żywego...naszego Taty (Abba). Nie ma też nigdy świeżej wody święconej, a kościelny nie splami się komżą w Przybytku Pańskim! Popłakałem się, a właśnie płynęła wstrząsająca piosenka francuska.

    Myśli uciekły do kolegów: obecnego ministra zdrowia oraz senatora Stanisława Karczewskiego. Obaj stanęli po stronie psychiatry anty krzyżowca, a pan senator otrzymał dwie płyty z jego wyczynami i moimi słowami...”to próba na Pana wiarygodność”.

    Jemu nie zwrócono nawet uwagi, a na mnie skupiła się nienawiść tych, którzy są powołani do czuwania nad naszą etyką zawodową. Koledzy nie mają błogosławieństwa Bożego i zobaczysz co się stanie.

    Trafiłem do sklepu ze zrozpaczoną właścicielką, bo sprzedaż żywności nie idzie, a nikt nie zgłasza się, aby lokal wynająć. Powiedziałem, że rozpacza, a ma dwa kroki do kościoła i jest właścicielką domu piętrowego na głównej ulicy miasta...w którym się zakochała.

    Zauważyłem, że została trafiona w serce i sklep zamknęła, bo traciła drugi dar Boga (czas)...

                                                                                                                                  APEL