Niedziela Miłosierdzia Bożego

   W śnie krążyłem po korytarzu Belwederu, gdzie trafiłem na grupę Muzułmanów, która prosiła o wybudowanie meczetu. Obudziło mnie pragnienie powrotu do domu, ale w bocznej uliczce trafiłem na dwóch bandytów z wielkimi psami. Na jawie też nie czekało mnie nic przyjemnego, bo mam dodatkowy dyżur w pogotowiu, który przyjąłem za chorego kolegę.

    Wyszedłem ze świątyni z Panem Jezusem (Eucharystią) w ustach i tak dojechałem do stacji pogotowia,...przyniosłem Boga do miejsca cierpień, gdzie jest raczej zapomniany!

   Później napłynie refleksja, że w momencie przyjęcia Ciała Pana Jezusa...On rodzi się w nas! Jak wielka jest i nieskończona „informacja Boża”, a to przecież początek mojego nawrócenia!

    Żadnym językiem nie można przekazać stanu mojego serca zalanego Pokojem Bożym, a właśnie za oknem śpiewają ptaszki...to namiastka Raju, ale bardziej w duszy.

   Od razu ruszyliśmy na czekający mnie wyjazd. Trafiłem do nędznej chatki z gliną w przedsionku i całą ścianą obrazów. Chorą babcię zapytałem o telefon i śmieliśmy się, a po przekazaniu jej na oddział wewnętrzny wyświęciłem pokój lekarza dyżurnego i w bólu zawołałem: „Ojcze! jeżeli ten dyżur nie jest zgodny z Twoją Wolą to spraw, abym poświęcił go Tobie!” 

    Jak nigdy słuchałem radiowego koncertu życzeń ze słowami z różnych piosenek: „dziś będzie tak jak chcesz...znów tylko Ja i ty” oraz jakby moja odpowiedź: „Nim świt blady wstanie do Nieba mnie wznieś”. Bóg Ojciec dodatkowo poprosił: „daj z siebie dziś wszystko, co w sercu masz i o tym jednym wiedz, że dla Mnie"...

   Popłakałem się podczas właśnie śpiewanej pieśni „Sancta Maryja”, a moja dusza prawie omdlewała, ponieważ napłynął obraz Matki Bożej z naszego kościoła z Jej Rycerzem o. Kolbe.

   Myśl sobie, co chcesz, ale ja wiem, że z Królestwa Bożego mówią do nas przez wszystko! Tylko my w swojej "mądrości" ograniczamy nieskończoność możliwości działania Stwórcy!

    Na ponownym wyjeździe trafiłem do bardzo biednych w pochylonej chatce, gdzie zdziwienie wzbudził piękny obraz Pana Jezusa z Apostołami. Z samego rana prosiłem, abym otrzymał jakiś smutek w intencji pocieszenia żony.

   Tak właśnie się stało, bo odczułem ból Serca Pana Jezusa, który miał podczas „św. Osamotnienia” w Getsemani i podczas ukrytych cierpień w ciemnicy (w mojej modlitwie jest to koronka UCC). To stanie się zrozumiałe po odczycie intencji modlitewnej tego dnia.

   W czasie wołania do Boga Ojca z radia karetki płynęła informacja o wojnie domowej w Rwandzie z ewakuacją białych oraz o zapomnianych i opuszczonych ofiarach wojny w b. Jugosławii. Skuliłem się w sobie, łzy zalały oczy, chwyciłem twarz w dłonie, aby ukryć mój stan przed personelem.

   W dzisiejszej modlitwie byłem wyraźnie prowadzony przez Boga Ojca, bo od g. 10.00 -15.00 w ambulatorium nie było żadnego pacjenta. Bardzo pasowało odmawianie cz. radosnej różańca z towarzyszącym jej pokojem, a podczas wyjazdu doznałem pocieszenia, ponieważ spotkałem wyjeżdżająca żonę (moje „opuszczenie”).

    Tak będzie przez cały dzień: przy figurze Matki Bożej w koronie wypadnie "Ukoronowanie NMP”, a podczas „Podniesieniu krzyża” znajdziemy się karetką obok Sanktuarium, gdzie jest wielki i oświetlony krzyż Pana Jezusa.

    Wszystkie zawołania umierającego na krzyżu Zbawiciela powtarzałem dziesiątkami, a po powrocie do pogotowia padłem na kolana i całą modlitwę przekazałem Bogu Ojcu za opuszczonych i zapomnianych oraz za dusze takich.

   Tuż po kolacji pędziliśmy do utopionego chłopczyka, który zsiniał, ale sam wrócił do życia i trząsł się z zimna przy przestraszonej rodzinie!

    Przed północą w pokoju lekarskim przed Panem Jezusem Miłosiernym skończyłem koronkę do 5-ciu św. Ran Pana Jezusa. Płomyk zapalonej lampki tańczył, a serce zalał nagły błysk, bo ”Przebicie Boku Zbawiciela” to czas wypłynięcia dla nas morza łask!

       Dziękuję Panie Jezu...dziękuję Boże Ojcze za ten dzień.

                                                                                                                                          APEL