Dzień Jedności Chrześcijan

„Abyśmy byli jedno”...

    Dzisiaj wypadają odwiedziny kapłana („kolęda”). Obudziłem się wcześniej i zaprosiłem Pana Jezusa do naszego mieszkania. Jak nigdy o 5.40 włączyłem radio Maryja i trafiłem na „Godzinki”, które słuchaliśmy z żoną.

    Później mówiła z przejęciem o zmarłej sąsiadce. Nikt już o niej nie pamięta, a mąż żył raczej tym światem. Ja wiem o tym i apeluję do czytających dziennik, aby nie czekali na ludzkie modlitwy po swojej śmierci...trzeba inwestować w swoją duszę i wołać do Boga za innych!

    Na Mszy Świętej kapłan próbował wyjaśnić skąd biorą się podziały, ale nie wspomniał o Księciu Kłamstwa, który sprawił, że Marcin Luter zerwał jedność z Kościołem Świętym! Nasz wybór jest prosty i najważniejszy w tym życiu, ponieważ decyduje o naszej wieczności: służysz Bogu lub Przeciwnikowi!

   To, co jest Boże nigdy się nie rozpadnie, a co ludzkie przeminie. Dla mnie miarą Prawdy jest Eucharystia...we wszystkich „lepszych” kościołach chrześcijańskich jest to tylko pamiątka Ostatniej Wieczerzy. Ja pragnę przyjmować Ciało i Krew Zbawiciela.

    Dzisiaj Św. Hostia lekko pękła i odwróciła się, a to oznacza przejściowe kłopoty. Padłem na kolana przed Stajenką i poprosiłem Dzieciątko Jezus, aby objęło wszystkich, którzy stanęli przeciwko mnie, aby Pan otworzył ich serca, bo wciąż wyciągam rękę do mediacji, bo czekają ich kłopoty.

   Napłynęła też rodzina, która z obcymi zajęła spadek po rodzicach, a bardzo przykre jest, gdy przez najbliższych jesteś traktowany jak wróg, bo chcesz symbolicznej spłaty.

     Siedziałem tam i poczułem się jak w Niebie, mój stan potwierdza słowa psalmisty: „Pokój zakwitnie, kiedy Pan przybędzie”...to dodatkowo dzisiaj stanie się po wizycie Pana Jezusa w moim mieszkaniu.

    Ty powiesz, że przecież przybył tylko kapłan i nawet rozmawialiśmy o łacinie (lefebrystach, a ja chciałbym dodać do nich neokatechumenat), bo dla jedności nie wolno schodzić z drogi Prawdy!

    Tą różnicę wyjaśni jutro s. Faustyna, która podczas błogosławieństwa przez kapłana ujrzała w jego osobie Pana Jezusa otoczonego Światłością. Ja w tym czasie popłakałem się, a u mnie to znak Prawdy. Takie właśnie błogosławieństwo otrzymaliśmy od kapłana.

    Wówczas pokój zalewa duszę i serce, a nie ma takiego na ziemi. Nie można tego opisać, bo musisz to przeżyć, a Pan da każdemu ten dar...trzeba tylko zapragnąć i poprosić. Ja wiem o tym, a s. Faustyna potwierdza moje przeżycia, że tylko Bóg może sprawić tak nagła przemianę naszego serca.

   Nie miałem złotówki, aby kupić lampkę pod krzyż, a żona dała mi 100 złotych. Z włączonego radia Plus popłynęły słowa piosenki o słonecznej stronie życia, a ja poczułem Obecność Boga Ojca w Trójcy Jedynego...”tak daleko i tak blisko nam do siebie”.

    Serce w smutku rozstania krzyczało: „Jezu! Jezu! Tam naprawdę Jesteś. To prawda, bo Królestwo Niebieskie jest daleko...może milion lat świetlnych od ziemi, a zarazem Bóg jest tutaj, gdzie został dzisiaj zaproszony.

    W ręku znajdzie się Dzieciątko, które żona postawiła na półce, a ten obraz wróci następnego dnia podczas Mszy św. wieczornej, gdy siostra zaśpiewa o Dzieciątku - Królu, a także „ja wiem w Kogo ja wierzę (...) to Ten, co zstąpił z nieba”.

                                                                                                                 APEL