Wyszedłem na Mszę św. o 6.30 i po drodze zapaliłem lampkę pod krzyżem Pana Jezusa, a serce zalała radość.
Z czytań wynikało, że wielu wiernych przyjmuje różne wyrzeczenia dla Boga, ale żyje z krzywdy innych! Ja też jestem w tej grupie, bo poszczę i czczę Boga, a jako lekarz przyjmuję dary. Zawsze marzyłem o pracy bezinteresownej i walczyłem z przynoszeniem podarunków.
To się nie udało, bo żartownisie na drzwiach wymieniali to, co wręcza się lekarzom. W tej rozterce zacząłem odmawiać różaniec Pana Jezusa.
Eucharystia była za tych, którzy żyją z krzywdy innych. Pozostałem w ciszy i wołałem do Pana Jezusa o przebaczenie tym ludziom...”Jezu przebacz, przebacz, bo nie wiedzą, co czynią”. Nagle zrobiło się późno i w pośpiechu zacząłem pracę w przychodni.
Blada, starsza pani podarowała mi pieniądze, ale napłynęło ostrzeżenie: „nie bierz...oddaj”. Włożyłem pieniądze między recepty, a ona po zauważeniu tego powiedziała „Bóg zapłać!”
Przed chwilką wołałem za podobnie czyniących i miałbym natychmiastowy grzech, a to była bardzo prosta próba! Przecież prosiłem o moc w dawaniu świadectwa: mam mówić o Bogu i czynić wszystko w Jego Duchu.
Wdowie wypełniłem druk na rentę, a młodej z niesprawną ręka dałem zwolnienie i zaproponowałem wszelką pomoc. Teraz obcej, szukającej zdrowia wszystko wyjaśniłem bezinteresownie (hipochondria), a do recept dołączyłem pieniądze.
Po pracy radość zalała serce, bo tak uczyniłem z wszystkimi...nie przyjmowałem i oddawałem datki. Udało się być bezinteresownym, ale to sprawiła moc Boża. Jakże ciekawe i piękne jest moje obecne życie.
Ludzie dziękują, a każdemu jest ciężko. Bogacze leczą się u innych lekarzy, jeżdżą do profesorów. Jeszcze załatwiłem dziadka „jak własnego ojca”, a w wiejskim domu, gdzie trafiłem karetką był obraz Pana Jezusa po ubiczowaniu. Tam właśnie wdzięczna córka chorej matki przełamała moją czystość! Przeprosiłem Pana Jezusa, bo tyle dobra mogłem uczynić całkowicie bezinteresownie.
Bóg Ojciec kocha nas wszystkich, ale w Jego Sercu „pierwsze miejsce” mają słabi z różnymi kłopotami, cierpiący, a wśród nich są starzy, chorzy, opuszczeni oraz pozbawieni wszelkiej nadziei. Moje serce też jest z takimi...
Dzisiaj pracowałem na dwa fronty: dyżur w pogotowiu i przyjęcia w przychodni (8.00-12.00). Na kolanach podziękowałem Matce Bożej za każdą chwilkę mojego obecnego życia i za każdy przeżyty dzień, a także za pomoc i otrzymywaną opiekę. "Dziękuję Matko moja, Prawdziwa i Ostateczna”...
APEL