Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy
Nie wiedziałem, że dzisiaj katolicy obchodzą taki dzień, a to wyjaśniło mój stan duchowy i psychiczny po wyjściu do garażu, aby pojechać na Mszę Św. o 12.30 do kaplicy Miłosierdzia Bożego.
Nigdy w życiu nie czułem się tak obco i źle w miejscu, gdzie mieszkam prawie 40 lat! Z serca zawołałem, że „smutno mi Panie Jezu na tym zesłaniu...jakże smutny jest los zesłańca”, bo pomyślałem o naszym zesłaniu na ziemię.
Bóg Ojciec pokazuje wszystko i rozumieją to żołnierze, którzy przybyli do na z USA, a dla nich to żadna atrakcja, oddalenie od własnej ojczyzny, a często rodziny.
W tym stanie podjechałem pod krzyż Zbawiciela i zapaliłem lampkę, a cały czas czułem się zesłańcem...tak wielkie i wyraźne cierpienie miałem pierwszy raz w życiu! W tym stanie wołałem wkoło...jak zagubione dzieciątko: „Tato! Tatusiu!”
Nasze wcielenie z zesłaniem na ziemię jest pokazane w różnych postaciach migracji: za chlebem, przesiedlenia po wojnie, a teraz jest to ucieczka przed śmiercią (Syria). Często tą sytuację wykorzystują naganiacze. Napłynął obraz matki z maleńkimi dziećmi, która była zdziwiona, że tutaj nikt ich nie wita i musiała spać w nocy na ziemi!
Podczas trwania nabożeństwa nadal byłem smutnym zesłańcem i nic nie mogło odmienić mojego stanu. Smutek zalewał serce, ale raczej typu ludzkiego, bo duchowo podczas czytania Słowa i pieśni byłem w stanie jakiegoś uniesienia...jakby ponad ten czas zesłania tutaj! Ten czas jest określony, a w stosunku do wieczności bardzo krótki.
Zarazem Bóg pokazuje cierpienie czekające tych, którzy nie trafią do Jego Odpocznienia, a wg mnie jest to przerażająca większość. Trafienie do Czyśćca jest miłosierdziem, ale nie znosi cierpienia zesłańca oddalonego od Boga!
Nic nie dawało pocieszenia podczas tej Mszy Św. w kaplicy Miłosierdzia Bożego, a tak się stało, że znalazłem się przed relikwiami Jana Paweł II. Wspomniano tylko o emigracji zarobkowej, a krótkie kazanie było nie na temat i dotyczyły naszego planowania, które nie ma żadnego sensu. Zdziwiłem się, bo właśnie na tej stronie jest edytowany mój zapis z początku nawrócenia: „Nie jesteś kowalem własnego losu”.
Eucharystia objęła mnie...padłem na kolana i chciałbym tak trwać. Pozostałem po nabożeństwie i odmówiłem „Św. Agonię” z koronką do Ran Pana Jezusa: za tych, których skrzywdziłem.
Ten dzień koliduje ze sztuczną akcją WOŚP Owsiaka i z napadaniem na wierzących (przez dzieci, które z tego powodu nie uczestniczą w Mszy Św.) pod kościołami...bogacze, lewacy i wszelkiej maści ateiści dzisiaj nie wychodzą z domów, a przeważnie poruszają się samochodami.
Nie wiedziałem jaka jest ostateczna intencja tego dnia i wieczorem specjalnie wyszedłem na spacer modlitewny, aby ją odczytać. Stało się to błyskawicznie i nawet byłem ciekaw czy miałem już taką...były tylko zbliżone: 25.05.2007 (pt) ZA WYPĘDZONYCH i 04.12.2011(n) ZA ZESŁAŃCÓW...
Moją Prawdziwą Ojczyzną jest Królestwo Boże stąd to dzisiejsze cierpienie, którego nie ukoiła nawet Eucharystia. Przecież pierwsi rodzice zostali wypędzeni z Raju...każdy zna ten obraz. W wielkim bólu krążyłem pod blokiem i wołałem za wypędzonych z własnej ojczyzny i za dusze takich...
APEL