Pacjenci "nadają", a ja odbieram te sygnały (telepatia), a wówczas serce zalewa niepokój...nawet pojawia się ból w okolicy splotu słonecznego. Można powiedzieć, że w moim wypadku jest to wielki minus pracy w przychodni lub na dyżurze w pogotowiu, bo człowiek chory, przestraszony wydziela „złą energię”.

    Faktycznie przybywają ofiary zapowiedziane wcześniej „w eterze”: oparzenie błyskowe oczu, zapalenie krtani, złamana szczęka i duszność. Zrywany myślę sobie: „leżało się w dzień to teraz trzeba odpracować w nocy"...

   Nadchodzi post...muszę sformułować postanowienia (lekka głodówka, bez kawy, alkoholu, piwa, przebaczenie, milczenie). Z radością muszę wszystko przyjmować, a obowiązki wypełniać bez szemrania!

   Obudziłem się wcześniej i słuchałem Słowa Bożego. Wielu żyje bez miłości, dobroci, bezinteresowności, zrozumienia innych. Musisz uwierzyć w Miłość Boga...większą od miłości własnej matki!

   Bóg zna nas i nasze sprawy - jest naszym największym Przyjacielem. Miłość to dawanie, otwarcie na innych...nie tylko przyjmowanie tego uczucia. Bóg daje nam Miłość codziennie i musimy ją przekazywać innym! Ta miłość przekazana innym wróci do nas!

   W pracy wykąpałem się i ogoliłem. Taki czysty wskoczyłem do łóżka z żoną! Objąłem jej głowę, przytuliłem się i w myśli odmawiałem „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Mario". Tak leżeliśmy w ciszy - para złączona przez Boga! Ten nastrój duchowy był wywołany przez działanie Ducha Świętego.

    Z Mszy św. radiowej popłyną słowa Jezusa: „Nikt nie może dwom panom służyć". To jest najprostszy program na życie;

1. jeżeli masz wątpliwości natychmiast wybieraj Pana Jezusa

2. nie troszcz się o sprawy materialne - one są dodane i będą płynęły same

3. nie zabiegaj o to, o co zabiegają poganie

4. martw się o życie prawdziwe czyli duszy (wieczne)...

    Mam wątpliwości czy iść do Eucharystii, a z otwartego "Dialogu" czytam, że w przyjmowaniu Sakramentu człowiek powinien być tak czysty jak tylko jest zdolny to uzyskać. Tą czystość powinien stale pielęgnować.

    Po tych słowach naprawdę nie wiem co robić. W innej książeczce szukam pomocy „Dziękuję Ci Panie Jezu, że każda chwila mojego życia jest nauką”. W kościele przez 10 minut byłem całkowicie pusty, ale szukam znaku.

    Wzrok zatrzymał obraz Matki Bożej obejmującej nogi Pana Jezusa Ukrzyżowanego. Po drugiej stronie gorejące Serce Jezusa. Nagle napłynęło wielkie pragnienie spowiedzi, a nawet byłem do niej przynaglany: „idź! idź! kiedy później pójdziesz?...to jest ten kapłan!"

    Nie wiem czy jest spowiedź, a w czasie kazania nie wypada chodzić. Tak tkwiąc doczekałem się momentu opuszczenia konfesjonału przez spowiednika, a łzy zakręciły się w oku.

    Mały chłopczyk delikatnie wynosił kielich z Komunią Św. a ja tylko zawołałem „Jezu, Jezu, Jezu...jak piękna to powinność"!

                                                                                                                             APEL