W śnie przez pomyłkę dałem na tacę 50 zł! Kiedyś tak się zdarzyło, ale u fryzjera, bo zapłaciłem z napiwkiem, a na resztę (30 zł) machnąłem ręką. Powinien powiedzieć: „nie, nie, przecież wystarczy”...

    W drodze do kościoła odmawiałem „Anioł Pański”, a pod kościołem trafiłem na niewidomego dziadka. Ból zalał serce, ponieważ napłynęło odrzucenie Pana Jezusa przez naród wybrany (trwanie w zaślepieniu).

     W modlitwie wołałem za zmarłych z mojej rodziny oraz za córkę, która porzuciła dodatkowe studia na ATK (po czterech latach). Przepraszałem za uczynione zło, a właśnie płynęła pieśń o Zbawicielu, któremu zadajemy rany i przebijamy św. Bok. Popłakałem się...”Jezu mój! Panie! moja Miłości”.

   Podziękowałem za wszystkie łaski...w tym za ochronę i wsparcie przez Stwórcę. Przekazałem ten dzień mojego życia i zapaliłem lampkę pod krzyżem, a w ręku znalazły się słowa o Bogu, który podtrzymuje nas każdego dnia.

    Po Eucharystii było wystawienie Monstrancji z odmówieniem litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Tak umocniony zacząłem pracę w przychodni, a pojawił się wdzięczny pacjent, ponieważ żona wreszcie uzyskała należna rentę.

   Jest to zawsze także radość dla mnie, ponieważ wypełnienie dokumentacji to duży wysiłek, a zawsze pomagałem takim z serca i bezinteresownie.

   Podczas wypełniania dokumentacji (pisałem na maszynie) zbierałem dokładnie wszystkie schorzenia pacjenta, a przez to komisja lekarska miała ułatwione zadanie. Często pytano czy jestem lekarzem z rodziny?

    Dzisiaj napłynęła straszna ilość chorych...11.00...13.00...15.00...18.00 i 19.00! Nie dałbym rady, ale od Ducha Świętego napływała wzmacniająca słodycz, która zalewała serce. Nie mogłem nikomu odmówić, a od 15.00 miałem zblokowany dyżur w pogotowiu!

    Dobrze, że - w tym czasie - nie było żadnego wyjazdu, ale mogłem doznać zawału serca! To była pomoc Boga Ojca! Dokładnie po zakończeniu przyjęć otrzymałem bardzo daleki wyjazd na którym mogłem odmówić moje modlitwy. Nawet przejeżdżałem obok Sanktuarium MB Pocieszania, a bardzo lubiłem ten teren.

    Po powrocie pojechaliśmy do gasnącej chorej, która...jeszcze niedawno była bardzo silna i rządziła. Wystąpiło u niej ostre, krwotoczne zapalenie trzustki, a teraz umiera z powodu niewydolności krążenia (bliska śmierci). Z wielkim trudem znosimy w czwórkę pacjentkę (w bujanym fotelu).

   W szpitalu, podczas oczekiwania na przyjęcie odmówiłem drogę krzyżowa i „św. Agonię” Pana Jezusa. Ponownie przyjadę tutaj z zawałem u starszej pani, a ze szpitala zabiorę ciężko chorą po przebyciu biegunki. To miejsce jest pełne smutku nawet z powodu rozłąki, cierpienia i troski najbliższych.

    Minęła północ, a w intencji zatroskanych o najbliższych odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego. Niebo pełne gwiazd...zbliża się 3.00. Podziękowałem Bogu za ten dzień, przeprosiłem i padłem w sen jak kamień do 6.55!

   Przez ten czas pościłem w intencji pokoju na świecie (34 godziny): wypiłem tylko dwie szklanki mleka i zjadłem kawałek bułki, a gorzka kawa dawała wzmocnienie...

                                                                                                                                  APEL