Przez dwa dni prowadziłem bój duchowy z niewierzącymi na blogu listy ateisty, którzy mają poglądy podobne do kolegów psychiatrów. To pewność, że nie istnieje nadprzyrodzoność, człowiek nie posiada duszy (małpa jest naszym przodkiem), śmierć oznacza definitywny koniec, nie istnieją natchnienia duchowe i nie mamy wolnej woli!

    To ofiary sprytnej sztuczki szatana, który tak oszukanych prowadzi i zaleca „dobro” czyli walkę z wiarą, ale tylko katolicką! Z uporem pytałem dlaczego nie walczą z chrześcijanami (ogólnie: ewangelikami) i innymi wyznaniami. Jeżeli nie mamy wolnej woli to kto ich pogania do tej walki?

    Nie zmienisz serc ateistów, bo może to sprawić tylko nasza modlitwa i łaska Boga...stracisz tylko pokój w duszy i narazisz się na zarzut, że jesteś  wojującym katolikiem.

    Smutno mi, bo trwa zmasowany napad na wyznawców Boga Objawionego i czuję się osamotniony w obronie Prawdy. To cierpienie przeżywali także Apostołowie, a wciąż doświadczał go Pan Jezus. Większość wierzących nie obchodzi  bój duchowy, bo wolą spokojny żywot, ale kiedyś będą mieli pokazane sytuacje w których nie zareagowali stanowczo z dawaniem świadectwa wiary.

    W nocy podpisałem listę protestujących przeciwko „spektaklowi artystycznemu” w którym bezcześci się Zbawiciela na krzyżu, gdzie do Umęczonego, Świętego Świętych podchodzą nadzy zwyrodnialcy i wyczyniają bezeceństwa. Za parę złotych człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga zachowuje się gorzej od małpy, która nie ma poczucia wstydu.

    Wczoraj Psalmista wołał (Ps 27): Usłysz, o Panie, kiedy głośno wołam, zmiłuj się nade mną i wysłuchaj mnie. / O Tobie mówi moje serce (...) Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy...

    Po wejściu do kościoła pierwszy raz w życiu napłynęło pragnienie przytulenia się do Pana Jezusa na krzyżu. Po przeżegnaniu się objąłem Zbawiciela i tak trwałem przez chwilkę, a teraz, gdy to zapisuję dreszcz przepływa przez moje ciało i chce się płakać.

    Zdziwisz się, że lekarz i dorosły mężczyzna, a ma tak dziecinne pragnienia. To prawda, ale musisz zrozumieć, że stałem się dzieckiem Boga. Przecież każdy wie jak celnik Mateusz porzucił stół z monetami. Tak jest naprawdę, bo mnie podobnie zawołał Pan Jezus.

    Dzisiaj Eliasz zszedł z góry i podszedł do orzącego wołami Elizeusza i „zarzucił na niego swój płaszcz”. Ten zostawił woły, pożegnał się z rodzicami i powrócił do niego jako sługa! 1 Krl 19, 19-21

    Ty także możesz być podobnie zawołany. Poproś, a Bóg da Ci więcej niż mnie...ostatniemu z ostatnich, który pojękuje od czasu do czasu, gdy napływają wyrzuty sumienia.

    Tak pasowała spowiedź i zjednanie z Panem Jezusem w czystości, a nie pobiegłem do kapłana, który właśnie wszedł do konfesjonału. Nie spodobało się to Panu Jezusowi i kielich w ręku kapłana okazał się pusty...zabrakło dla mnie Eucharystii!

APEL