Po przebudzeniu o 4.00 przypomniałem sobie zadaną na ostatniej spowiedzi „pokutę”: miałem rozważyć drogę krzyżową. Padłem na kolana, a w myślach szedłem ze Zbawicielem przez Jerozolimę.

    Kiedyś nasz proboszcz zorganizował wycieczki do Ziemi Świętej, ale po modlitwach nie pojechałem, bo chciałbym tam trafić jako pokutnik z laską pasterską i w drewniakach. Dzisiaj, gdy to opracowuję w telewizji Trwam trafiłem na piosenkę w której płynęło błaganie o pokój dla Jeruzalem.

    Popłakałem się podczas przekazu obrazów z uliczek i panoramy miasta z wielką Świątynią Boga...Kopułą na Skale, Ścianą Płaczu i Wzgórzem Świątynnym.

    Bez łaski wiary nie zrozumiesz miłości do każdego Domu Boga na ziemi, a tu do Świątyni w Jeruzalem, miejsca świętego świętych na świecie. To miłość Samego Pana Jezusa.

    Przypomniała się scena z wizji Marii Valtorty („Poemat Boga-Człowieka”), gdzie Pan Jezus szedł z apostołami do Jerozolimy i wszyscy śpiewali (Ps 122): 

    „Uradowałem się, gdy mi powiedziano: Pójdziemy do domu Pańskiego!”. Tam są słowa pasujące do tej intencji modlitewnej: "Proście o pokój dla Jeruzalem /../ Niech pokój będzie w twoich murach, a bezpieczeństwo w twych pałacach! /../ Przez wzgląd na dom Pana, Boga naszego, będę się modlił o dobro dla ciebie".

    Siedziałem w nocy aż  do pierwszej Mszy św. i napłynęła bliskość Boga Ojca. Tego nie można przekazać żadnym językiem, a także tego, że wszedłem w fazę prowadzenia za rękę.     

    Właśnie prorok będzie wołał: „Chodźcie, powróćmy do Pana! /../ Po dwu dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności. Dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne /../". Oz 6, 1-6

    Pan Jezus wskazał na fałsz modlitwy faryzeusza, który chwalił siebie samego zamiast uniżyć się jak celnik, który nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, bił się w piersi i mówił: <<Boże, miej litość dla mnie, grzesznika>> Łk 18, 9-14

    Tak też było dzisiaj ze mną. Nie miałem odwagi podnieść wzroku i chciało mi się płakać z powodu dobroci Boga. Jakże to wszystko pięknie urządzone i proste. Stałem jak wryty, łzy zalały oczy, a sercem znalazłem się w Królestwie Niebieskim.

    Św. Hostia zwinęła się i rozpuściła w ustach, a siostra zaczęła śpiewać z proboszczem wstrząsającą pieśń po łacinie. Zapadłem się w ławkę i wołałem do Boga: „Pokój zakwitnie, kiedy Pan przybędzie”.    

    Przypomniał się Salomon, który stanął przed ołtarzem Pana wobec całego zgromadzenia izraelskiego i wyciągnąwszy ręce do nieba, rzekł: "O Panie, Boże Izraela! /../ Zważ więc na modlitwę Twego sługi i jego błaganie (...) o to, aby w nocy i w dzień Twoje oczy patrzyły na tę świątynię.

    Jest to miejsce, o którym powiedziałeś: «Tam będzie moje imię», tak aby wysłuchać modlitwę, którą zanosi Twój sługa na tym miejscu. /../. Dlatego wysłuchaj błaganie Twego sługi i Twego ludu, Izraela, ilekroć modlić się będzie na tym miejscu". 1 Krl 8 

    Wówczas psalmista wołał (Ps 84/83): „Jak miła, Panie, jest świątynia Twoja. Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich. Serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego. /../ Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie /../ dzień jeden w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące /../”...

    Jakże Bóg mnie prowadzi, bo dzisiaj, gdy edytuję ten zapis (w 1-wszą sobotę m-ca) poszedłem na dodatkowe spotkanie z Matką Pana Jezusa. W drodze powrotnej ponownie znalazłem się na ulicach Jerozolimy i odmawiałem moją drogę krzyżową w intencji pokoju dla tego Świętego Miasta...                                                                                    APEL