Po dwóch godzinach snu pojechałem na Mszę św. o 7.15, a na rogu ulicy...w szarówce i na mrozie zauważyłem św. Jehowy. Napłynęła refleksja...rodzina jakiegoś zmarłego biegnie do nich z prośbą o pochówek (mają swoją procedurę).

    Na 100% pogoniliby takich, gdy uczestniczył w ich spotkaniach i nie czuwał na rogach z namawianiem do tej błędnej nauki. U nich Pan Jezus był zwykłym człowiekiem, nie mamy duszy, nie uznają prawdy o Trójcy Świętej, itd.! Trzeba przyznać, że mówią o Szatanie, który ich oszukał!

    Nie słyszałem o takiej odmowie...czyli „dyskryminacji” ze względu na niewiarę w Kościele Katolickim. U nas nie robi się żadnych przeszkód w takich prośbach o pochówek i nawet zagorzali komuniści dostępuję tej wielkiej łaski Boga.

    Wg mnie jest to szerzenie przyzwolenia na bezbożność z łamaniem obowiązujących przepisów, bo takich zwłok nie wolno wnosić do Domu Boga, a cała ceremonia powinna odbyć się na cmentarzu. 

    We Wrociszewie był proboszcz rozliczający wiernych dosłownie i w przenośni, bo przepisy kościelne stawiają wymogi, którym musisz sprostać. Zrobiono mu prowokację i usunięto go...kapłan - sprawca zamieszania posługiwał nadal Bogu, a proboszcz chodził po sądach.

    Ktoś powie, że nie ma u nas instytucji odpowiedzialnej za taki pochówek. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby religia zwana ateizmem wybudowała lub wynajęła jakaś salkę (jak na ślub).

    Wielu tych braci jest dobrymi ludźmi, ale bezpośrednia droga do Królestwa Bożego jest dla nich zamknięta, a w Czyśćcu będą musieli chodzić do „kościoła” (nie bierz tego dosłownie). Najgorsze jest to, że kapłan prowadzący zawsze mówi o wszystkich zmarłych to samo: „cierpiał z Jezusem”.

   Jezus cierpiał, gdy byłem takim, a nawet teraz, bo wczoraj czytałem „Fakt” i „Super Express”, gdzie propagują „nieśmiertelną sztukę kochania” czyli seks u staruszków ze „strzelistymi” orgazmami. Nie ma tego nawet u małp, a to wg wyznawców ewolucji ich przodkowie!

    Zdziwiłem się, bo do porannej Mszy św. o 7.15 wyszło 7 kapłanów! Bardzo lubię takie nabożeństwa, bo dają poczucie mocy! Nawet siostra zaśpiewał pieśń o Bogu Ojcu, który gasi i zapala słońce, a w moje serce wpadły słowa: „chwalcie Pana swego, chwalcie Jego moc”.

    Do ostatniej chwili nie wiedziałem czy mam iść na Mszę św. pogrzebową kolegi psychiatry (o 14.30), bo jakby w przeszkodzie w ręku znalazła się „Gazeta warszawska”, która otworzyła się na artykule Marcina Hałasia: „Powidoki”.

    To relacja filmu Andrzeja Wajdy o Władysławie Strzemińskim, który pokazuje niszczenie i zabijanie ludzi przez zbrodniczy system (komunizm), który u nas ukrył się za demokracją!

    Wszystkich uznanych za wrogów skazywano na śmierć cywilną (mnie spotkało to w 2007 r.), pozbawiano pracy, kartek żywnościowych, wyrzucano z organizacji po wydaniu negatywnych opinii.

   Ja dodam, że takich się inwigiluje, w różny sposób prowokuje, okrada, napada, kontroluje i przy złamaniu najmniejszego przepisu karze, a bardziej opornych czeka psychuszka (umieszczenie w szpitalu psychiatrycznym lub postawienie rozpoznanie ambulatoryjnego). W Rosji sowieckiej sprawa była jasna, bo ktoś krytykujący ustrój sprawiedliwości społecznej na pewno jest nienormalny.

    Korporacja psychiatrów to było nieuzbrojone ramię władzy ludowej, a dopełniają ją fałszywi samorządowcy...dotychczas wybierani - pod warunkiem posłuszeństwa i omerty - raz na zawsze. Ta Prawda jest skrzętnie ukrywana i zwykły człowiek tego działania Szatana nie ujrzy...

    Nagle napłynęła decyzja dotycząca udziału w w/w nabożeństwie pogrzebowym, bo przypomniały się słowa Pana Jezusa: „nie przyszedłem do sprawiedliwych, ale do grzeszników”.

   Bardzo lubię Msze św. pogrzebowe ze względu na powagę, bo tak powinno być na każdym spotkaniu z Panem Jezusem, który dalej „umiera”, a krew z Jego Ran oczyszcza nas podczas tej Świętej Ofiary. Dobrze, że pojechałem, bo w pustym kościele odmówiłem całą modlitwę „za wymagających Miłosierdzia Bożego”, a później z płaczem wołałem, że: „przebaczam wszystkim, którzy mnie skrzywdzili”.

   Ponieważ siedziałem z przodu pierwszy podszedłem do Eucharystii, padłem na kolana i przeżegnałem się. Łzy zalały oczy, gdy siostra grała smutną melodię na organach i nie chciało się wyjść ze świątyni.

   Jakże piękny jest każdy dzień mojego obecnego życia...w prowadzeniu przez Boga Ojca. Każdy z nas umrze i powinien pragnąć i prosić o śmierć dobrą (z Wiatykiem) oraz godną (w odpowiednim czasie i miejscu) z uroczystym wniesieniem zwłok do Domu Boga!

                                                                                                                                  APEL