Czytanie duchowe: śmierć nic nie oznacza, bo to tylko „przejście”. Życie trwa nadal, dusza ma możliwość czynienia dobra i zła. Rodzina Boża obejmuje - pielgrzymujących na ziemi, dusze czyśćcowe - sprawiedliwych i świętych w Niebie.
Potrzeby duszy w Czyśćcu są niepojęte dla nas, bo tam cierpi człowiek pragnący Boga, a jest od Niego oddzielony. Bóg jest celem naszego istnienia!
Dusze są przy nas i chcą pomagać w osiąganiu celu...modlą się za nas i uzyskują łaski dla nas. My musimy o nich pamiętać: ofiara Mszy św. z cierpieniami zastępczymi, modlitwami, ofiarowaniem dobrych uczynków.
Trzeba żyć w łączności i pragnieniu pomagania duszom. Jest to dogmat: Obcowanie Świętych. Cokolwiek czynisz...czyń z miłości i pokory w intencji dusz czyśćcowych, bo ludzie częściej pamiętają o ciałach - prochach niż o duszach zmarłych.
Twoja codzienna pomoc duszom ześle deszcz łask. Wszystko jest pod kontrolą Najwyższego...i jedna chwila u Jego stóp znaczy więcej niż wszystkie dyskusje całego świata. W tej działalności pamiętaj o istnieniu czarnych aniołów, bo nawet kapłani unikają tego tematu, który budzi słowo: „zacofanie”...
Dzisiaj, gdy to opracowuję przed edycją (10 luty 2017) jestem wstrząśnięty, ponieważ to wszystko wiem i tak żyję. Pan wskazał na ten zapis, ponieważ intencja prowadząca dotyczy tych, którym odpuszczono grzechy i za dusze takich.
Wówczas w gabinecie lekarskim była staruszka (80 lat), której - w czasie pobytu w szpitalu - pod oknem postawiono ścianę nowego budynku.
Powiedziałem jej, że na ziemi jest to ostatnia próba i musi zrezygnować z sądu, wybaczyć, współczuć takiego postępowania. Nie dodałem, że za takiego sąsiada trzeba się modlić. Teraz widzę siebie na szkoleniu, gdzie rozdaję takie zadanie...co zrobisz, gdy po powrocie ze szpitala stwierdzisz, że...
Teraz jest wyrzucona z pracy. Mówię, że ją rozumiem, bo rozstanie się z pracą powinno być ludzkie. Ja sam zwolniłem się w buncie z przepracowania i znam to wszystko. Od tego czasu współczuję każdemu krzywdzonemu przez pracodawcę.
Wreszcie koniec 15.30. Dopiero teraz mam zadowolenie, bo zarabiam jak listonosz, ale dzień przeszedł całkowicie bezinteresownie...wielka radość zalała serce. Ciężka praca ma wielki sens...tym bardziej że została wcześniej ofiarowana Jezusowi, który na próbę z rana oddalił się ode mnie ("zostałem opuszczony").
"Dziękuję Ci Panie Jezu za dar pracy w Twoim Imieniu”. Wsiadłem do samochodu, gdzie spojrzałem na maleńki krzyżyk i na wizerunek Jezusa Miłosiernego. Wczoraj tym samochodem podwiozłem niewierzącą...co w niej zostało po spojrzeniu na ten maleńki krzyżyk?
Czuję, że Jezus pobłogosławił mnie w tej chwili. W domu niespodzianka, bo odnalazł się gliniany wizerunek Jezusa w koronie cierniowej, który ulepiła dla mnie chora na rematoidalne zap. stawów w Instytucie Reumatologii. Pragnąłem zabrać Go do pracy. Faktycznie Pan Jezus towarzyszył mi do końca (wrzesień 2008), a teraz jest dalej ze mną w moim świętym kąciku.
Pojechałem na działkę, gdzie mieszałem nawóz sztuczny z popiołem po spalonych resztkach...łącznie były tego 3 kubły. Na ten moment rozmawiałem z ateistą, który udowadniał mi, że Jezus był zwykłym człowiekiem...później doprawiono Mu legendę i tak trwa jego wielkość i czynione cuda.
- Ja będę, pan będzie i Jezus Jest...On właśnie pokazał („otworzył Niebo”), że nie umieramy! Każdy z nas ma duszę...pan też ma duszę!
APEL