Na granicy snu i jawy pojawiała się postać, która z profilu przypominała Jezusa, ale w ułamkach sekundy zamieniała się w postacie diaboliczne. Po przebudzeniu złość zalewała serce z niechęcią: „nie idę do kościoła”!

    Teraz stoję wśród ludzi, a od Ołtarza św. płynie - inscenizowany na głosy - przebieg Męki Pana Jezusa, a w serce dociera całe dzieło Pana dla nas. Jak pojmują to inni, o różnym stopniu wiary?

    Dzisiaj musiałem wyjść z kościoła w czasie Komunii św. ponieważ mam dyżur w pogotowiu. Teraz słucham transmisji mszy radiowej, gdzie ks. Kądziela śpiewa całość Męki Zbawiciela...chyba przesada, bo to powinno być mówione na głosy z najwyższym natchnieniem.

    Około 11.00 napadła mnie wielka tęsknota za Panem Jezusem...w tym czasie „szarpią” do pacjentów (zły dzień, bo trwa pogoda „zawałowa”). „Nie tutaj powinienem dzisiaj być Jezu, tylko z Tobą, Jezu mój Najdroższy”.

    W tej chwili wszystko, co ziemskie jest dla mnie bardzo odległe i do tego małe. Największy cud na świecie...to Komunia Św. którą zostawił Jezus, a tu „znowu pacjent z zakażeniem” i dziadek z babcią...

   "Mój Panie, Jezu Chryste, nie oddalaj się! Nie odsuwaj mnie od Siebie, bo pragnę być z Tobą! Ja wiem, że mam służyć innym. Daj mi dar bycia z Tobą, Jezu mój! Daj mi ten dar...Jezu!". Napisałem to jednym tchem i poszedłem do pacjentów. W biegu obcierałem łzy...

   Po obiedzie nastał spokój, ale pojawiła się młoda dziewczyna, która przystąpiła do św. Jehowy. Spowodowała tym podenerwowanie w swojej rodzinie...była też u kapłana, który po „dyskusji” grzmiał o tym na kazaniu.

    Teraz podczas rozmowy przekazuję jej swoje światło, intymne przeżycia z Jezusem (głód Eucharystii) i doświadczenia z duszą. Przekazałem jej inf. o działaniu Ducha Św. i to, że wszystko jest prawdziwe w naszym kościele.

    Po trzech godzinach rozstaliśmy się, a mnie zrobiło się smutno i w ciszy poprosiłem: „Jezu pociesz mnie, Jezu proszę Cię”! Coś mnie tknęło i otworzyłem „Apel Miłości” z radą na ten moment: "Wyzbyj się wszystkiego, nie zachowuj swoich pragnień, zamiłowań i sądów”. To święte słowa...to święte słowa.

    Na ten moment z włączonego radia popłynęła transmisja mszy z kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Piękny śpiew i krzyk Piotra do Jezusa - podczas chodzenia po falach: "Panie ratuj nas”, a teraz ja krzyczę: „Panie ratuj mnie”. Zapisałem refren pięknej piosenki...

   "Nie rezygnuj bracie, siostro poproś Pana jeszcze raz

    wytrzymaj i poczekaj /../  może Bóg odpowiedź dzisiaj da!"...

    Przed zaśnięciem poprosiłem Pana Jezusa, aby tej dobrej dziewczynie dał Światło, bo to jest Jego chore dziecko!

                                                                                                                                      APEL