Dalej mam dyżur w pogotowiu, a brak żony (pielgrzymka) utrudnia przygotowanie. Dobrze, że udało się spożyć śniadanie, ponieważ czekała mnie ciężka praca.

    Zasłabł biedaczyna, bo wczoraj wziął wypłatę. Matka kręci się po biednej chatce. Kot siedzi na oknie i gapi się na podwórko. Naprawdę niepotrzebny tu lekarz...tylko zimne piwo.

    Znajomy bogacz umiera z powodu nowotworu, złapało go drżenie całego ciała (jak przed gorączką)...żona naciera mu nogi, a reszta rodziny biega po pokoju. Ma wszystko, ale dominuje strach.

    Wspólnie dyżurujący, wielki Murzyn otwiera drzwi „łącznie z futrynami”!

  • Dobrze, że nie jest pan moim strażnikiem więziennym…umarłbym ze strachu!

  • Zobacz doktor…to wina drzwi!

    Teraz jesteśmy u młodej matki…otoczonej rodziną. Drugi raz w życiu ma  s t u p o r. Reaguje na moje żarty (uśmiecha się w oczach), ale nie może się ruszyć i mówić. Trwało to godzinę. Przyjedzie po skierowanie do szpitala...już normalna.

    Młody osiłek, drynknięty spadł z sąsieka...połamał ręce i nogi. Rodzina przywiozła go samochodem! Do stłuczonego paluszka wzywają karetkę. Z ambulatorium transportowaliśmy go do szpitala, a trafiliśmy na straszliwą ulewę z trzaskającymi piorunami i zatorem spowodowanym wypadkiem. Włączyliśmy sygnały, ponieważ chory przysypiał, a nie wiadomo czy nie miał dodatkowo urazu głowy.

   W drodze powrotnej trafiłem do babci w chatce z tamtego wieku z objawem typowym dla złamania stawu biodrowego. Babcia czesała się jak przed imieninami, a włosy wychodziły jej kępami. To wszystko jest straszne i  śmieszne, bo nie chciała lekarza.

    Jeszcze zapalenie ucha środkowego u  2-latka, który krzyczał z bólu i niepotrzebnie trzęsiono go  wózku oraz o nastolatka z wysoką gorączką (40 stopni), a kiedyś miał w takim stanie drgawki. Rodzina bezradna, bo chodzi o samochód, a tu ulewa.

    Wydałem skierowanie, bo musimy jechać do komandosa-fryzjera po imieninach, który leży na drodze wiejskiej (wykręcił kolano). Teraz cały czas żartuje, a na końcu zaczepia chichoczące pielęgniarki. My to uzupełniamy…o 3.00 rano.

    Mało tego dobrego, bo wzywają do nocnego baru, gdzie badam strasznie zakrwawionego, ale to posoka broniącego się przed nim. Znowu jest wesoło, ponieważ chłopak ma zgięte okulary i rankę głowy. Zakładamy mu "czapeczkę", a ja zalecam zdjęcie na pamiątkę!

    Wszystko kończy krzyk kolegi Murzyna (islamisty)...zerwanego z chrapania, którego prosi dyspozytorka, bo przybył  policjanta, który „nie chciał ruszyć d..., a teraz zawraca mu głowę”!

   Kończę dyżur i jadę do naszego kościoła, a ponownie jest oberwanie chmury z piorunami! Nagle wpadłem w panikę, ponieważ silnik samochodu zaczął przerywać i była groźba, że nie będę na Mszy św.!

                                                                                                                              APEL