Po wczorajszym złym dniu, a to oznacza u mnie czas w którym nie płynie modlitwa z jednania z Bogiem i niemożność zapisanie przeżyć duchowych, bo ich nie ma. Dzisiaj będzie podobnie, ale w związku z intencją, która zacznie się od wybrania pieniędzy z bankomatu „na przeżycie”...w drodze do kościoła.

     Dodatkowo rozproszyła mnie znajoma, którą błagam, aby drgnęła ku Bogu, bo czas płynie i będzie miała kłopoty po śmierci, ale to nie dociera do niej. Szkoda, bo ma rozum, zdrowie i majątek. Zapalił się jakiś samochód i policja ze strażą pożarną miała zajęcie.

   Trafiłem na błogosławieństwo z kończącego się nabożeństwa, a dzisiaj psalmista (Ps 102/101) ostrzegał, że „Bóg z wyżyn nieba spogląda na ziemię”. Ja dodam, że Bóg Ojciec jest przy każdym z nas, ale większość nie stara się poczuć tej obecności! Nasz Tata przychyla się „ku modlitwie opuszczonych” i słyszy „jęki uwięzionych, aby skazanych na śmierć uwolnić”.

   Nie wiem czy psalmista miał na myśli śmierć ciała czy duszy. My jesteśmy w lepszej sytuacji, bo Pan Jezus otworzył Królestwo Boże i śmierć ciała - dla dążących do świętości - to tylko próg otwartych drzwi do Domu Ojca.

    Napłynęła postać św. M.M. Kolbe zgłaszającego się na śmierć głodową za Gajowniczka. To jest bardzo proste, ale bez łaski wiary tego nie przeskoczysz. O tym jest dzisiejsza Ew. Mk 8, 27-33 w której Pan Jezus przekazał uczniom, że „musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie, ze będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie.”

    Piotr zaczął Go upominać, ale otrzymał reprymendę: <<Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie>>. Szatan wiedział, że przez śmierć Zbawiciela zostaniemy odkupieni, a on straci pełnię władzy. Nadal byłoby zamknięte Królestwo Boże.

    Właśnie zabito przyrodniego brata Kima, który w wypadku jego śmierci przejąłby władzę w Korei Północnej. Ten kraj jest szatański w czystej formie. Tam czczą „nieśmiertelnych” władców bardziej niż my Boga Ojca, który został zapomniany w naszej wierze.

    Dzień przebiegał na sprawach ziemskich ze stratą czasu (1.5 godziny) na znalezienie telefonu, bo duża spółka medyczna wchłonęła małą, ale pieczątki mają stare ze złymi numerami.

    Napisałem też pismo do siostry w sprawie sprawiedliwego podziału spadku po rodzicach, który rodzeństwo zajęło i używa już od 10 lat, a mnie chcą dać coś na odczepnego.

J   Jeszcze spacer w słońcu z przypomnieniem skrzywdzenia mnie przez Izbę Lekarską, bo po ludzku zrozumiano moją łaskę, że potrafię „odczytać mowę Nieba”, a to oznacza, że słyszę głosy. Pan prokurator też zrobił numer, bo stwierdził, że krzyż powalony przez psychiatrę...to drzewo, a pan Budka z Pełnych Obłudy mówi, że prawo jest święte i nie można go interpretować tak jak czyni to PiS!

    Całą modlitwę w intencji tego dnia odmówię następnego dnia na spacerze...w deszczu. Trafię do naszego kościoła, gdzie w samotności i ciszy będę wołał do Boga za wszystkich myślących po ludzku i za dusze takich, a w drodze powrotnej dołączę do tego koronkę do Miłosierdzia Bożego...powtórzoną trzy razy.

                                                                                                                                    APEL