Już dawno nie wstawałem tak ciężki na Mszę św. Zwykły włos dzielił mnie od dalszego spania, a to wykluczyłoby przeżycia duchowe oraz odczytanie intencji modlitewnej dnia.

    Błagam każdego który czyta te słowa, aby wsłuchiwał się w swoją duszę, a nie w ciało za którym stoi jego doradca z rogami. W momencie twojej słabości ten czarny opiekun bardzo dba o każdego. Natychmiast przybiegnie i zaleje radami; „poleż, pośpij, pójdziesz na mszę wieczorną...nie możesz przecież na tej mszy być drętwym!”. Sam to zbadaj, a zobaczysz na co jesteś złapany...

    Udało się, zdążyłem...nawet zapaliłem - przed Matką Prawdziwą - lampion, a serce urosło, bo trwała ulewa, a było dużo ludzi i dzieci.

    Płynęły słowa (Ew. Łk 5,17-26), gdzie przed Pana Jezusa nauczającego położono sparaliżowanego, który w ten sposób doznał łaski „odpuszczenia grzechów”. Moje serce zalał ból, ponieważ przepłynął świat tych, którzy szukają, proszą i błagają o uzdrowienie.

    Wczoraj pokazano dziewczynę po amputacji dwóch kończyn górnych i jednej dolnej (dla zabawy weszła na słup wysokiego napięcia). Sam zacząłem wołać w swojej sprawie, a nawet dodałem „Niech się tak stanie w Imię Twoje, Jezu”. Łzy zalały oczy. Nie wiem czy tak można, ale to wypłynęło z głębi błagającego serca...

   Z moich zapisków wynika, że nabożeństwo daje różne przeżycia duchowe i one nie różnią się z upływającym czasem. To może być nic, a nawet złość, jeden okrzyk, westchnienie lub powalenie ciała przez duszę (u zwykłych ludzi rzadkość).

    Teraz w milczeniu - przy migającym ogarku - płynie moja modlitwa w intencji błagających o uzdrowienie. Nie wiem co się zdarzy, ale dzisiaj mam być u kolegi lekarza. Zaprosił mnie na inny dzień, ponieważ miał nawał pacjentów. Pan przez to pokazał, że nie wolno mi szukać „zdrowia”, bo moim prawdziwym lekarzem jest Boski Uzdrowiciel i żaden inny jest mi niepotrzebny!

    Wróciłem na spotkanie z Panem Jezusem Dobrym Pasterzem i po Eucharystii doznałem ponownego uniesienia w duszy. W bólu skończyłem modlitwy, a ciało wróciło do życia. Powrót do życia czyli oglądania TVN; żałosnego Majewskiego oraz „Teraz my”, gdzie trwała dyskusja o krzyżu w przestrzeni społecznej.

    Redaktorzy Sekielski i Morozowski stanęli na wysokości zadania. Towarzyszył im pięknie rozświetlony ekran z anielicą; roznegliżowaną bezwstydnicą zakrytą krzyżem Pana Jezusa. Prowokatorzy z szatańskiego nadania badali do czego mogą się posunąć. 

                                                                                                                                   APEL