Przed kilkoma dniami - po prośbie o pomoc (bój z Izbą Lekarską) - odczułem bliskość Matki Pana Jezusa. Wówczas, po przebudzeniu siedziałem zadziwiony, ale niepotrzebnie zacząłem sam działać, a to zakłóciło pokój.

    W dniach świętych nie wolno załatwiać żadnych spraw przyziemnych (poza niezbędnymi). W przeczuciu wyświęciłem mieszkanie, bo nie znałem źródła natchnienia. Po czasie zauważyłem, że Kłamca uwiarygodnia swoje podszepty...wpuszczając je czasie nabożeństw (przed Eucharystią). Sam zobacz jak przebiega bój duchowy!

    Z tego wynika, że odczytywanie intencji modlitewnych i dawanie świadectwa wymaga wysiłku...jak każde działanie mające dać owoc. Poszedłem po pomoc do kościoła, wziąłem informację o mojej duchowości od proboszcza, a także  od kolegów z przychodni. Jeden z nich napisał, że zna mnie od 20 lat i mogę wykonywać swój zawód.

    Pan później sprawił, że wstałem w nocy i wszystko zebrałem (dołączyłem zdjęcie mojego krzyża, którym opiekuję się od lat), napisałem i następnego dnia wysłałem do Okręgowej Rady Lekarskiej w W-wie. W sylwestra podziękowałem za wszystko, a w ręku znalazł się wyprany i wyprasowany f a r t u c h   l e k a r s k i.

    Serce zalał wielki ból, ponieważ nie potrzebuję żadnego wstawiennictwa, chwalenia przez innych. Ja mam się podobać Bogu, ale usprawiedliwienie jest jedno: moja sprawa jest bojem o krzyż! Trwa już otwarta wojna z naszą wiarą i tym Najświętszym Znakiem na ziemi...

                                                                                                                                 APEL