Około 2.00 zawołałem do Boga i św. Michała Archanioła o pomoc, bo trwa podenerwowanie władzy, ale ja nie mam nic do tego, bo prowadzę życie duchowe, a mój wielki grzech to fakt stanięcie w obronie krzyża!

   Wyszedłem i kończyłem modlitwę za napadających na niewinnych, a to też za tych, którzy gnębią także mnie. „Boże Mój! Jak żyją ludzie bez Ciebie, gdzie uciekają się w swoich kłopotach, gdzie szukają ochrony? Dobrze, że Jesteś Panie mój!” Napłynęło wielokrotne moje ocalenie.

    Po wejściu do kościoła zalała mnie duchowe uniesienie, a tego nie można przekazać. Stałem urzeczony bliskością Boga naszego i świętością tego miejsca, a właśnie do kościoła weszła matka z maleństwem śpiącym na jej piersi. Stwierdziłem, że to święty i dowiedziałem się, że jest imiennikiem mojego syna!

    W kościele było kilka osób, a ode mnie płynęła pieśń-prośba do Boga „Pod Twą obronę Ojcze na niebie ...chroń od zguby, gdy zagraża cios”. Zdziwiony słuchałem o wyprowadzeniu Izraelitów z Egiptu, a w Psalmie padną słowa o ocaleniu, a ja będę wiedział, że dotyczą intencji tego dnia. Naprawdę wielokrotnie zostałem ocalony przez Boga i moja wdzięczność jest dozgonna.

    Przypomniała się interwencja Zbawiciela, gdy smacznie spał w łodzi, a zerwała się wichura i fale biły w łódź: "Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?" Po uciszeniu wzburzonego jeziora rzekł do nich: "Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?"...

    Eucharystia ułożyła się w dar-wzmocnienie, a w ławce zalała mnie światłość słoneczna, ale ja wiem, że to jest także łaska. Bóg obdarza nas takimi właśnie maleńkimi, a bardzo ważnym znakami, których normalni ludzie nie widzą. To „Mowa Nieba” za która straciłem prawo wykonywania zawodu lekarza, bo funkcjonariusze publicznie, koledzy w białych fartuchach ujrzeli w tym chorobę. Weszli na teren  ś w i ę t y  w ruskich walonkach!

    Każdemu z nas wydaje się, że jego cierpienie jest największe, a właśnie obok Torunia przeszła trąba powietrzna i zniszczyła 800 budynków (w tym 468 mieszkalnych). Wzrok zatrzymały też witraże z męczennikami: ks. Jerzym Popiełuszką oraz kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Kiedyś oglądałem film o jego zesłaniu...pozbawiono go wszystkiego, poniżono, izolowano i mógł „naturalnie” umrzeć. Na jego tle pokazano moje "cierpienie"...

   Dzień w pierwszej połowie był pełen próśb do Boga i zawierzenie w pomoc, a teraz nadszedł czas wdzięczności za Boże pocieszenia. Mnie wystarcza tylko to, że czuję Obecność Boga. Nawet nie wiem jak to określić, bo to jest uczucie nadprzyrodzone, duchowe, a zwierzątko jakim jestem w ciele nie potrafi tego przekazać naszym językiem. Dlatego trafiłem na ponowną Mszę św. a Eucharystia odwracała się w ustach i zwinęła w maleńką kuleczkę

   Piszę to, a w ręku mam dowód: „Cuda Mszy św.” (Paul O’Sullivan OP), a chciałbym przeczytać to, co ktoś podobny do mnie czuje w duszy. Dlatego jest mi bliska s. Faustyna, która wspomina o „umieraniu” w czasie przyjmowania cierpień.

    Właśnie padły słowa o cierpieniach Pana Jezusa w Ciemnicy. Kiedyś odmawiałem tą modlitwę, ale teraz koncentruję się na obecności na Mszy św. oraz na zapisywaniu świadectw z myślą o innych, bo świat wielkimi krokami zdąża do samozagłady!

    Na tym polega różnica, że człowiek ‘ziemski’ nie widzi pułapki szatana, bo wojna jest daleko, a on ma budować dom i nie ma nawet chwilki dla swojej duszy. Nie widzi nadchodzącej zagłady z zewnątrz...ja biegnę na Mszę św. a właśnie małżeństwo katolików jedzie na rowerach. 

    Można i tak: rekreacja, kondycja...chcą umrzeć zdrowszymi, ale w ciele! Przecież nie mogą sprawić w ten sposób nawet wyrośnięcia jednego dodatkowego włosa na głowie...ani przedłużyć nawet o chwilkę swojego życia!

                                                                                                                                         APEL