W śnie uzdrowiłem kogoś w gabinecie lekarskim, a w tym czasie napłynęło poczucie, że jest to „biblijna łaska święta”. Po przebudzeniu padłem na kolana w kuchni (nie miałem jeszcze swojej „izdebki”) i wołałem do Matki Pana Jezusa w intencji dwóch pacjentek z nałogiem palenia, prosiłem o złagodzenie cierpień wskazanych chorych oraz o światło dla zaćmionej matki przyszłego kapłana.
Zły przeszkadzał w tym kontakcie i „zrobił” mnie przewodniczącym katolickiej komisji do spraw śr. masowego przekazu...w myślach trafiłem tam na koniec długiego stołu! „Ojcze nasz. Zdrowaś Maryjo”, ale już jestem na zebraniu lekarskim, gdzie pouczam kolegę ginekologa-ordynatora, że „jest powołany do ochrony życia, a nie do zabijania”. Ktoś próbował interweniować, ale przeszedłem z krzesłem do przodu stołu i zapytałem: „przerywacie, a kto was wybrał i tutaj posadził?”
Jakże groźny jest Przeciwnik Boga grający na naszych słabościach. Teraz podczas drogi do pracy przypomniał się moment z czwartku / piątek (poszczę), gdy przed północą zjadałem kanapkę. Podsunął mi nazwę tego posiłku: „ostatnia wieczerza”.
Napłynął obraz chirurga Syryjczyka o którym wczoraj pięknie mówił kapłan, bowiem pracował w Polsce, całkowicie bezinteresownie i zmarł w młodym wieku na nowotwór. U nas był jego pogrzeb bez trumny z wielką ilością ludzi. Łzy napłynęły do oczu, ponieważ sam pragnę ta pracować, ale trudno to osiągnąć, a wiem, że Pan Jezus Jest! Jakże wszystko jest pokazane...
Teraz zaczynam cz. radosną różańca, ale dzisiaj będą obrady Sejmu RP i każdy mój krok jest śledzony przez „patriotów”. Nic na to nie poradzę. To wielkie cierpienie i próba dla mnie. Jasno widzę wszystkich coś „udających”: starsza pani „wyjmuje” klucz z drzwi, ten „maluje”, a tamten „pilnuje” samochodu, sanitariusz niby przebiega, a ktoś wyraźnie patrzy.
Po drodze minąłem się z byłym d-cą jednostki wojskowej, gdzie pracowałem. Dodatkowo „wita” mnie kolega lekarz i podaje mi kartę chorobową pacjenta! „Panie zmiłuj się nad nimi...ile czasu marnują bracia Polacy i jak wielkie to zniewolenie.
- Głosuj na tego...prosi kolega.
- Twoi towarzysze już się narządzili!
- To nie towarzysz, on bezpartyjny!
- Pozwolisz, że zostanę przy moim podziale ludzi na: wolnych i zniewolonych...na dzieci Boże chodzące drogami Bożymi i na tych, którzy muszą chodzić tam, gdzie każe im pan ziemski!
Teraz Zły atakuje polityką, a ja miałem być wyciszony i malutki...jak siostry uczące katechezy w szkole. Żona opowiada, że nie dyskutują, nie włączają się do rozmów zdenerwowanych nauczycielek ateistek.
Babuszce radzę, aby porzuciła pracę na roli z dojeniem krowy. Nawet powiedziałem jej od Matki Bożej: „córko, przez tą krowę zapominasz o Niebie i o Mnie”! Potwierdziła to i przyznała, że często ta praca łączy się ze złością i przekleństwami.
Teraz wchodzi młody człowiek z ładnymi butami dla mojej żony..aż trudno odmówić. Przypuszczałem, że przybył bezinteresownie, bo z serca pomogłem mu po ciężkim wypadku (sprawy związane z odszkodowaniem i rentą). Rozczarowałem się, a nawet powstał niesmak, bo poprosił o świadectwo, że może być kierowcą, a był w fazie obserwacji w kierunku padaczki pourazowej.
Nie mogę już żyć normalnie, bo to co ziemskie nie daje mi zadowolenia (zakupy, praca na działce oraz zwykła krzątanina). Spalił plan czytania o Panu Jezusie, bo spożyliśmy kolację, a mnie nie wystarczył szampan...nawet zapomniałem zapalić lampkę na krzyżu! Na ten moment żona wymówiła słowa prawdy, że „nie można żyć dla Pana Jezusa w środku życia i kłopotów”...
APEL