Dzisiejszej nocy przybył do mnie Lech Wałęsa i wręczał mi plik banknotów. Powiedziałem do niego, aby się nie wygłupiał, bo byliśmy obserwowani. Po przebudzeniu wiedziałem, że nie rozbiłem kumulacji w Lotto (25 milionów)!

    Nie wiedziałem, gdzie i kiedy mam być na Mszy św. ale napłynęło zaproszenie do naszego kościoła, a do nabożeństwa  o g. 7.00 wyszło pięciu kapłanów. Podczas całowania przez nich Stołu Pańskiego doznałem wstrząsu. Przez moje ciało przepłynął dreszcz Prawdy!

    W tym czasie płynęła pieśń: „Krzyżu Chrystusa bądźże pochwalony /../ Z ciebie moc płynie i męstwo, - W tobie jest nasze zwycięstwo", a podczas Ps 33/32 z obrazu "spojrzała" s. Faustyna. Płynęły bowiem słowa o naszej nadziei w miłosierdzie Pana.

    Dzisiaj Pan Jezus przemienił się wobec Piotra, Jakuba i Jana. Ponownie „spojrzała” s. Faustynka, a to moja obecna pośredniczka. Kapłan mówił piękne kazanie...

    Dziwne, bo w czasie oczekiwania na Eucharystię Pan Jezus podszedł do mnie (kapłan z boku zaczął podawać Ciało Zbawiciela)...nawet nie zdążyłem paść na kolana. Ciało Pana Jezusa utrzymywało się w ustach wyjątkowo długo, a pokój zalał serce i w wielkim uniżeniu klęczałem zjednany z Bogiem.

    Czy wiesz jak zakończył się tydzień z Matką Najświętszą? Znalazłem się w Świątyni w Toruniu, gdzie dzieci z gitarami śpiewały na rozpoczęcie Mszy św. moje ulubione pieśni:

1. „Oto jest dzień, który dał nam Pan” 

2. „Za ten krzyż i Twoje łzy Jezu dziękujemy Ci. Za otwarcie Nieba drzwi, drogę którą szedłeś Ty...”.

    W poniedziałek wieczorem postanowiłem przekazać na ręce Matki Bożej Mszę św. ale Szatan strasznie próbował mnie odciągnąć...w słabości i senności  napłynęło „zostanę”, ale wiedziałem, że mam podziękować. Nic nie zapowiadało wstrząsających przeżyć duchowych...

    Po Eucharystii padłem na kolana przed wielkim witrażem MB Fatimskiej, a zarazem w pobliżu Pana Jezusa Miłosiernego oraz MB Częstochowskiej. Tak się stało, że kapłan na zakończenie odmawiał z nami „Pod Twoją obronę”, wołał do świętych i wspomniał o potrzebie naszej w d z i ę c z n o ś c i, a ja w ten sposób poznałem intencję modlitewną tego dnia.

    Dziękowałem Matce za opiekę i pełen uniesienia duchowego nie mogłem wyjść z kościoła, a później przez całą drogę wołałem do Bożej Rodzicielki...”Mamo nasza, Mamo moja, Święta Pani, Niepokalana”. Poprosiłem o ochronę, prowadzenie, ostrzeganie i pomoc, bo trwa już III Wojna Światowa...z nasza wiarą i krzyżem! To wołanie było przeplatałem jękiem do Boga Ojca: „Tato! Tatusiu!”.

    Wyjaśniło się kuszenie Bestii zalecające pozostanie w domu. Naprawdę trwa śmiertelny bój, dlatego garstka chodzi na codzienne Msze św. Właśnie zaprosiłem sprawną panią, która tkwi w handlu. Nawet powiedziałem jej, że czynię to zjednany z Panem Jezusem, a ma wielką laskę, bo mieszka dwa kroki od kościoła. Trudno jeżeli nie przyjmie tego zaproszenia to weźmiemy inną z jakiegoś rogu ulicy!

   Teraz, gdy to zapisuję płynie moja ulubiona piosenka (Mammy blue) o matce ziemskiej, ale ja wiem, że to jest podziękowanie od naszej Mamy Niebieskiej. Popłakałem się przy słowach refrenu:

Oh mammy,

„I'll always be your grownup child”...zawsze będę Twoim dorosłym dzieckiem.

„If only you could see or hear my voice cry”...gdybyś tylko mogła widzieć lub słyszeć mój wołający głos! Popłakałem się...

                                                                                                                                     APEL