W śnie pojawiała się piękna Figura Matki Bożej oraz czysta woda (powodzenie). Zerwał mnie budzik, obudziłem syna, bo dzisiaj ma egzamin: „Matko pomóż mu”!

    W drodze do pracy w przychodni odmawiałem - dostojnie (tak napisałem) i dokładnie - modlitwy poranne (miałem wówczas taki zestaw). Popłakałem się podczas wołania za rodzinę, a na pocieszenie ujrzałem maleńkie gniazdko w krzakach...

    Nie wiedziałem dlaczego trwają okropne „naloty” wiernych władzy ludowej, której jestem wrogiem. Później okaże się, że dzisiaj będzie posiedzenie sejmu z rozpatrywaniem ustawy o karaniu zbrodni okresu stalinowskiego. Co ja mam do tego?

    Ponadto Lech Wałęsa walczy o stołek, ale moje odczucie jest jednoznaczne: nie reprezentuje narodu i cofam moje poparcie!

- Pani poprosi męża, aby w wolnych chwilach (rencista) pomodlił się za mnie i za siebie...niech otworzy książeczkę na „chybił/trafił”! Popłakaliśmy się z żoną pacjenta...rozumiemy się bez słów, bo on jest odwrócony od Boga!

   Dużo mówiłem o Matce Bożej, pocieszałem każdego potrzebującego, nikomu nie odmawiałem przyjęcia i starałem się pomagać w miarę możliwości. Dużo jest przestraszonych...miażdżycą, a szczególnie „mądrych”...

    Około g. 14.00 moje serce niespodziewanie zostało zalane miłością i pokojem aż wyrwał się krzyk: „Jezu mój! Jakże chciałbym przytulać i całować wszystkich ludzi”! Napłynęła bliskość Matki Bożej, a wzrok zatrzymało zdjęcie Vicki Ivankovic...w czasie Objawienia w Medjugorie miała przekazaną historię życia naszej Matki na ziemi.

    Pacjentkę umierającego męża proszę, aby przekazał swoje cierpienia w intencji pokoju w Jugosławii. O to samo poprosiłem ostatnią pacjentkę, która jest namiętną nikotynistką: „trzeba rzucić palenie w intencji pokoju na świecie, a ja wiem jak wielkie to dla pani cierpienie. W Niebie wiedzą o pani, a ja mówię od nich, że mamy duszę i nie wolno niszczyć jej opakowania: ciała widzialnego! Proszę sprawdzić, że Matka Boża Jest i pomaga”...

    O 15.00 popłynęła koronka do Miłosierdzia Bożego za zniewolonych przez nałogi (w tym za moją córkę), a po chwilce snu wyszedłem na Mszę św. Nie pasują już modlitwy smutne, bo serce zalewała wielka radość. Wprost biegłem do Domu Pana i miałem wielką świadomość tego daru Boga!

    Kapłan mówił do dzieci o Panu Jezusie, łzy popłynęły z oczu, a serce doznało ucisku...skuliłem się, bo każde słowo i śpiew przenikały moją duszę. Zawsze tak przebiega kontakt z Bogiem. Później próbowałem odczytać intencję z przekazaniem Eucharystii. Dzisiaj, gdy to edytuję (17 marzec 2017) nie spieszę się i czekam na duchowość zdarzeń, która zawsze daje odczyt...nawet po kilku dniach!

    Wówczas rozważałem to we własnym myśleniu: „czy za moje zbawienie?”, ale miałem już odprawione 9 pierwszych piątków! Zawołałem do Pana Jezusa, aby „sprawił powrót wielu do wiary i Kościoła"...w tym mojej córki.

    W drodze powrotnej zapaliłem lampki pod krzyżem Zbawiciela, a późnym wieczorem skończyłem moją modlitwę („św. Agonię” z koronką do pięciu Ran Pana Jezusa)...na pięknym różańcu wykonanym ręcznie, który podarował mi umierający dziadek.

                                                                                                                                 APEL