Przeciętny człowiek dobroć Boga kojarzy z uchronieniem od śmierci (w wypadku lub innym zagrożeniu życia) oraz w otrzymaniu zdrowia (ciała fizycznego), które jest najważniejsze...tak odpowie 99% prowokacyjnie zapytanych.

    Przenieśmy to na naszą relację ojciec - dziecko i odwrotnie, bo wszystko jest pokazane. Każdy normalny ojciec obraziłby się na takie potraktowanie, bo przeżywa wszystko i martwi się o jego los.

   Piszę to jako wiedzący, że mamy Ojca Prawdziwego i jesteśmy Jego dziećmi. Dzisiaj, gdy opracowuję tą zaległą intencję  (31 marca 2017) z Ks. Mądrości za te „bluźniercze” słowa Żydzi postanowili zgładzić Pana Jezusa, bo:„Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim!”.

    Mnie zgładzono (zabójstwo duchowe) nie za to, co napisałem powyżej, ale za mój charyzmat odczytywania „mowy Nieba”! Tak określiłem bezmiar znaków Bożych, którymi jesteśmy zalewani, ale koledzy psychiatrzy są jak Żydzi, bo biorą wszystko dosłownie...

   Wczoraj wieczorem skonfigurowałem komputer z Internetem i sprzątałem bałagan w pokoju...zeszło do 3.00. Z radości i wdzięczności za wielką Dobroć Boga poszedłem na Mszę św. o 7.30. W drodze napłynęła intencja z dnia wczorajszego: za żyjących jakby Boga nie było i w wielkim uniesieniu zacząłem moją modlitwę.

    Jeszcze bardziej zostanę zadziwiony odczytem dzisiejszej, która zostanie podana podczas śpiewu Psalmu (Ps 34, 2-1) i zostanie potwierdzona przebiegiem tego dnia: "Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry /../ Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, Jego chwała będzie zawsze na moich ustach. /../ Wysławiajcie razem ze mną Pana, wspólnie wywyższajmy Jego imię. /../ Skosztujcie i zobaczcie, jak Pan jest dobry, szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę".

    Od Ołtarza świętego popłynie Słowo (1 J 4, 7-16): „/../ każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. /../ Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała”...

   To długi pean o Dobroci naszego Taty, który oddał na śmierć - za każdego z nas - własnego umiłowanego Syna...Świętego Świętych. Piszę to o 1.30, a serce zalewa Obecność Boża. Proszę Cię dołącz do garstki (”resztki Pana”) i dziękuj za wszystko dniem i nocą!  

    Dzisiaj Pan Jezus powiedział do Marty to, co wiem (J11, 19-27): "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki.” Zapytał też czy Ty w to wierzysz?

    Na ten moment czytam science fiction o Kościele Scjentologicznym, który małpuje naszą: ”każda osoba jest nieśmiertelną istotą duchową” (zgoda!), „każdy przeżył już wiele żyć” (to bajka o nazwie: reinkarnacja). Nawet wspominają o duszy, której ostatecznym celem jest całkowita wolność dająca jej kontrolę nad wszystkim...to bełkot Lucyfera w sensie „będziecie jako bogowie”!

   W drodze powrotnej zesłabłem, bo krótko spałem i byłem głodny. W takim stanie nędznego ciałka trafiłem na promocję otwieranego sklepu i za darmo otrzymałem boczek z grilla z grzybkami oraz trzy kawałki wiejskiego chleba. To dzień mojego postu, ale napłynęło, że mogę się posilić. Bóg nie chce naszej szkody w różnych wyrzeczeniach.

    Na Mszy św. wieczornej po Eucharystii młody organista zaśpiewał wstrząsającą pieśń o Magdalenie. Popłakałem się i zrozumiałem, że największą Dobrocią Boga jest Jego Miłosierdzie...to, że wszystko mam przebaczone i tylko ode mnie zależy dalszy przebieg mojego życia, bo mogę się wyrwać z ręki Ojca Prawdziwego i pobiec na oślep.

    Podjechałem pod „mój” krzyż i podlałem kwiaty...

                                                                                                                                        APEL