Przed snem czytałem „Pasję” mistyczki A. K. Emmerich, która otworzyła się na wstrząsającym opisie (47): „Podniesienie i ustawienie krzyża”. Nie jest łatwo to uczynić, a wiem, bo opiekuję się krzyżem z wielką figurą Pana Jezusa, który był tak podnoszony po upadku (ze starości).
Widząca opisuje moment, gdy krzyż był wnoszony ostrożnie, a później „całym ciężarem wsunął się” do wykopanego dołu! Bolesny jęk „wydarł się z piersi Jezusa /../ Rany porozciągały się, Krew zaczęła spływać obficie, kości wywichnięte ze stawów uderzyły z chrzęstem o siebie”. Ten opis pojawił się w moim sercu ponownie rano...popłakałem się, a teraz jest mi ciężko to pisać, bo łzy zalewają oczy.
Wprost trudno to sobie wyobrazić, a jako lekarz stwierdzam precyzję opisu tego cierpienia Pana Jezusa. Kiedyś po pijaku („diabelski krzyż”) złamałem sobie obie kostki boczne w nodze lewej. Później zdjąłem gips i tak chodziłem do pracy. Ortopeda złapał się za głowę. Pan wiedział, że to wszystko zostanie porzucone i złamanie z wielkim krwiakiem zrosło się bez żadnych powikłań.
W takim stanie trafiłem na Mszę św. poranną o 7.30. Dzisiaj nie było siostry i kapłan na rozpoczęcie spotkania ze Zbawicielem powiedział: „O Panie, wybawicielu mój od ludzi pełnych gniewu, Ty mnie wyniesiesz ponad moich przeciwników i oswobodzisz od człowieka niegodziwego”.
To wpadło w moje serce, ale te słowa z Ps 18/17, 48-49 były wypowiedziane w czasie, gdy Bóg nie był jeszcze znany jako Ojciec pełen Miłości Miłosiernej...do ostatniego tchnienia każdego z nas. Ponadto ja odpowiadam za zbawienie tych braci...także islamistów oszukanych przez ich ziemskich przewodników „chorych na władzę”.
Teraz dostałem wstrząsu podczas wrzucania do rozpalonego pieca - przez króla Nabuchodonozora - trzech młodzieńców, którzy nie chcieli „upaś na twarz i oddać pokłon posągowi”. Odpowiedzieli, że jeżeli Bóg będzie chciał to ich wybawi. Król popadł w zdumienie, gdy ujrzał ich chodzących i powiedział: <<Niech będzie błogosławiony Bóg Szadraka, Meszaka i Abed-Nega /../ w Nim pokładali swą ufność /../>>.
Słuchałem tego świadectwa wiary, a łzy leciały po twarzy. Zaprosiłem tych świadków Boga Objawionego do siebie i naszego miasta, a także do mojej dalszej rodziny oraz do kolegów lekarzy, aby została ukazana im moc Stwórcy, którego lekceważą. Nie chodzi o mnie, ale o danie świadectwa o Bogu naszym Jednym i Jedynym.
Na ten moment Pan Jezus mówił (J8, 31-42): <<Głoszę to, co widziałem u mego Ojca, wy czynicie to, coście słyszeli od waszego ojca. /../ Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga>>.
Eucharystia odwracała się do przodu i ułożyła w zawiniątko (wzmocnienie). Pozostałem sam i odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego...
Wróciłem na Mszę św. wieczorną dla Matki Bożej, a w drodze odmówiłem płynęła moja modlitwa. Nie miałem powtórki bolesnych przeżyć z rana, ale Eucharystia sprawiła wielką powagę i pragnienie wołania „za zabijanych z powodu wierności Bogu”. Każdy w moich zapisach może ujrzeć, że nawet ta sama Msza św. daje różne przeżycia duchowe...
APEL