Zerwałem się na Msze św. (rezurekcję) z poprzedzającą procesją z Najświętszym Sakramentem (3 razy wokół kościoła) i grającą orkiestrą. Dzisiaj jest bardzo zimno i wieje nieprzyjemny wiatr, a w nocy będzie mróz (-4 st.).

    Ponieważ byłem niewyspany (siedziałem od 1.00-5.15) myśl uciekła do imigrantów i wojny bratobójczej w Syrii. Właśnie w zamachu samobójczym zginęło 100 osób, a wielu zostało rannych...w tym dzieci, zniszczono podstawione autobusy do ewakuacji ludzi zagrożonych działaniami wojennymi.

    Możesz to wszystko ogarnąć Sercem naszego Boga i Pana Jezusa, a także Matki Najświętszej. To sekundy rozrywające serce i wyciskające łzy w oczach, bo tam tam wszystko leży w gruzach, nie ma nawet wody i jedzenia.

    Przed naszymi oknami budują blok mieszkalny i wiem jakiego to wymaga wysiłku wielu ludzi. Na tym tle widzisz swoje obdarowanie, bo mam mieszkanie w takim bloku, łóżko, ciepło, śr. do życia, a na szczycie tych darów łaskę wiary z kapłanami w pobliskiej świątyni.

    Wprost krzyczałem: „Jezu mój! Dla mnie dałeś się zabić w okrutny sposób...dla mojego powstania z martwych i dla mojego zbawienia”. Tego nie da się wytłumaczyć, bo to wynika z bliskości Pana Jezusa i Boga Ojca. Na samą myśl o poniewierce tych braci, także chrześcijan doznaję wstrząsu.

   Mimo trwania zimna imigranci płyną przez morze w przeciążonych łodziach pontonowych...oszukani czekającym na nich rajem. Przypomina się moja poniewierka na początku pracy. Wystarczyłaby mała choroba i zostalibyśmy bez niczego.

   W kościele cały czas płakałem i dziękowałem Bogu Ojcu za bezmiar łask. Tego nie da się wytłumaczyć, bo to nie jest zwykła wdzięczność, ale w spojrzeniu od Boga widzisz cały świat i swoje miejsce. Teraz, gdy to zapisuję Jan Paweł II śpiewa z Krawczykiem: „O Panie! To Ty na mnie spojrzałeś. Twoje Usta dziś wyrzekły me imię. Swoją barkę pozostawiam na brzegu...”.

   Taka jest prawda, bo miałem trafić do tego "miasteczka nad rzeczką". Przed pójściem na studia mieszkałem po drugiej stronie rzeki. Tam mówiliśmy, że ktoś pochodził „zza Pilicy” czyli jest gorszy. Dzisiaj wiem, że zostałem posłany tutaj przez Boga. Po Eucharystii słodycz zalała usta, a serce pokój i miłość.

Wielki Tydzień rozpocząłem na kolanach (o 2.00 w nocy 10 kwietnia) wołaniem do Królestwa Bożego:

<< Boże Ojcze Wszechmogący bądź ze mną w Tym Świętym Czasie

Jezu Chryste Zbawicielu Drogi weź mnie za rękę i prowadź

Duchy Święty dawaj dobre natchnienia, chroń mnie przez pokusami w myślach, pomagaj w dawaniu moich świadectw wiary ku Chwale Boga naszego

Matko Pana Jezusa bądź z nami, odmień serce córki i spraw drgnięciu najbliższej rodziny ku nawróceniu, otaczaj to miejsce do którego przyszłaś (figura)

Św. Michale Archaniele chroń nas i otocz opieką moją „Bożą izdebkę” ze świadectwami...>>.

   Pan Bóg dał mi dzisiaj wielki niespodziewany dar...odespałem wszystkie zaległości (13 godzin z przerwami), bo siedzę po nocach. Ktoś powie: „sen jak sen”, ale zważ, że była cisza, a ja spałem jak niemowlę z czuwającą żoną...czy żyję! Tłumaczę jej, że nie umrę nagle i to w śnie, ponieważ proszę o odejście po przyjęciu Wiatyku...z Ciałem Pana Jezusa w ustach…

    Dzięki temu znowu piszę w nocy, a z radia Plus płyną melodie z mojej młodości...”lubię śpiewać, lubię tańczyć, lubię zapach pomarańczy”. Tata daje nam tyle różnych darów, a to jest tylko nędzna namiastka tego, co nasz czeka w Królestwie Bożym na wieki wieków! Wierzysz w to? Czy uważasz, że to są tylko chore marzenia?

    S. Faustyna nie mogła podołać w kuchni, a szczególnie podczas odcedzania ugotowanych ziemniaków. Poprosiła Pana Jezusa o pomoc i stwierdziła, że daje radę, a po uniesieniu pokrywy wielkiego garnka ujrzała na jego dnie róże! Popłakałem się, bo to jest teraz moja św. Opiekunka…

                                                                                                                           APEL