Jadę do pracy, a o tęsknej miłości do mężczyzny śpiewa Wioletta Villas, a ja tak właśnie wołam do Pana Jezusa: "teraz wiem /../ to jest to /../ tylko Twoim chcę być”. Nagle wszystko jest inne...przeważa łączność duchowa z ludźmi, piękna nabierają zwykłe obrazy.
Oto staruszka niesie naręcze pełne kwiatów! Jakże jest to piękne. Moim sercem jestem przy Sercu Zbawiciela. Idę teraz wolno, spokojnie, cichy wewnątrz, całkowicie nieskory do żartów.
Kilka razy zastanawiałem się nad tym: „dlaczego Pan Jezus się nie śmiał”. Może śmiał się, ale nie ma o tym wzmianki. Rozumie to człowiek napełniony Duchem Świętym, gdy nie ma żadnej ochoty do żartów!
Żarty, humor, pogoda w wydaniu ziemskim czyli „luz” świadczą o dobrym samopoczuciu ciała. Nie chcę być źle zrozumiany, bo działanie Ducha Św. nie powoduje smutku, ale daje cichą radość w sercu...to nie jest widoczne!
W tej cichości i radości serca idę do pracy i nie odzywam się. Dzisiaj jest dzień „nalotów”, ponieważ jest posiedzenie Sejmu RP, zdejmują ministrów, nasila się walka polityczna, a ja jestem decydentem w sprawach państwowych!
Zaczynam pracę, nadal malutki i cichy, a w duszy prawie uniesiony do Nieba. Narasta smutek, bo moje serce prawie rozrywa się...wprost „widzę” Pana Jezusa. „Krzyczę” ze łzami w oczach „Jezu, Jezu mój” i chciałbym to Imię powtarzać aż do śmierci, a ono oznacza „Ten, który Zbawia”.
Prawie nie zdarza się, aby o tej porze nie wchodzili pacjenci, a dopiero było trzech. Z radia płynie muzyka akordeonowa, a ja zamknąłem oczy, pogłębił i zwolnił się oddech...nie ma dla mnie świata. Na wydechu „krzyczę” do Zbawiciela i ze łzami w oczach szukam najpiękniejszego określenia dla Pana mojej wieczności.
To chwile łączności z Królestwem Niebieskim, które będą całym wydarzeniem duchowym tego, bo dalej będzie trwała ciężka i odpowiedzialna zakończona łaska snu na początku dyżuru w pogotowiu.
W ręku mam książeczkę znalezioną na śmietniku, gdzie piszący o mistyce słusznie zauważa, że tacy jak ja nie boją się śmierci, czekają na ten moment i przygotowują się, bo wiedzą, że tylko tą drogą można trafić do Stwórcy.
Autor rozpędził się aż do chwalenia samobójstwa z różnej „dobrej” przyczyny. Jak przy okazji można chwalić samobójstwo? Nie mogę tego pojąć? Nie boję się śmierci, ale nie jest to argument za samobójstwem! ”Jezu mój! Jak Szatan wykorzystuje każdą okazję, aby mieszać ludziom w głowach!"
Na wyjeździe do wioski zabitej deskami spotkałem młodego chłopaka o ciemnej skórze, który pracuje u rolnika (wyrobnik). Teraz jedzie na rowerze z zakupami. Żadne to wydarzenie, ale wczuwam się w jego sytuację i ciekawi mnie jego wyznanie wiary.
Jak ciężko i z jaką pogodą żyją niektórzy ludzie. Wśród lasów jest „pustelnia”, ale trzeba prowadzić gospodarstwo, a dziadek jest ciężko chory. Trzeba uczyć się pogody życia od prostych ludzi...
APEL