Podczas snu kłóciłem się z żoną, ponieważ biorę zbyt dużo dyżurów...zerwał mnie budzik. Nie mogłem się uspokoić i nawet ją dotknąłem, a ona powiedziała, że strasznie chrapałem!

   Padłem w fotel i w trwającej „złości” odmówiłem „Ojcze nasz” oraz zawołałem: „Panie Jezu Chryste, mój Zbawicielu, który cierpiałeś za mnie Mękę bądź ze mną w każdy czas”.

   Wrócił pokazywany wczoraj morderca: czy przebaczyłbym za zamordowanie mojego syna? Ksiądz daje takiemu rozgrzeszenie - czy to jest słuszne? Odwróciłem pytanie i zapytałem siebie: czy ja nie jestem jeszcze gorszym mordercą?

   Trzeba go złapać, wybaczyć i osądzić wg sprawiedliwości ziemskiej. Nie może w nas działać nienawiść do zbrodniarza. Nie może być tak, że żona w złości życzy swojemu mężowi pijakowi śmierci.

   W drodze do pracy przypomniałem sobie słowa z nieustannej modlitwy Jezusowej: „Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną, przebacz, prowadź, pobłogosław”! Prosiłem Boga za ludzi spotykanych: „Panie Jezu pomóż tej pacjentce, bo ona jest ciężko chora, a musi robić to, co jej każą. Pomóż temu i tamtemu, przebacz im Jezu...proszę przebacz!'

   W gabinecie włączyłem radio z którego padły słowa o sługach Jezusa, a we mnie wstąpiła moc. Po wejściu pacjentki o imieniu Teresa myśl uciekła do św. Tereski od Dzieciątka Jezusa, która kochała wszystkich.

- Nie może pani źle życzyć mężowi...trzeba zrozumieć jego cierpienie, trzeba modlić się za niego, rozmawiać i prosić. Pan Bóg wysłucha, nałóg odejdzie!

      Teraz, przy kasie trwa krótkie zwarcie z kolegą psychiatrą:

- Czy nie widzi pan braku różnić pomiędzy materializmem wschodnim i zachodnim...

- Żeby być trzeba mieć...odpowiedział!

- Po jednej stronie mieć (wzorem zachód), a po drugiej być (wzorem Pan Jezus). W tym momencie "ujrzałem" Jezusa, którego jedyną własnością była szata! Jak mam wytłumaczyć koledze, że Jezus został ogołocony ze wszystkiego, a Jego Prawda trwa niezmiennie do dzisiaj!

- Prawda leży zawsze pośrodku.

- Jest pan bliższy zgniłemu zachodowi.

    Pan zawiódł mnie do wypadku, który miał znajomy bogacz...wóz marzeń do kasacji. Wyraźnie widzę, że ma pokazaną nędzę tego w czym tkwi, a lata płyną. Jak mu to powiedzieć? Dla odmiany jestem u bardzo starego i bardzo biednego człowieka, który nie ma nogi. Nad jego łóżkiem wisi obraz Matki Bożej ze złożonymi rękami.

    Po powrocie do "bazy" czytam o więzionym w Chinach biskupie Dominiku Tangu. W więzieniach przebywał 22 lata i został zwolniony w wieku 80 lat. Stan jego był opłakany, ale wszystko wytrzymał. W czasie więzienia odmawiał ulubioną modlitwę: „Przyjmij, Panie, moją wolność, pamięć, rozum, wolę i wszystko co posiadam. Wszystko jest Twoje".

    Zamknąłem oczy, łzy płyną po policzkach. Nagle ujrzałem nędzę moich cierpień, śmieszność mojego ograniczenia wolności. Jak mogłem mieć tak małe światło. Jak nędznie wyglądają przyjmowanie przeze mnie cierpienia (na tle tego biskupa).

   Wielka jest dobroć Stwórcy, który dał mi lekkie próby, a ja uważałem siebie za pokrzywdzonego! Wszystkich, którzy „robili mi krzywdę” przytuliłem do serca i zrozumiałem, że są to moi najlepsi przyjaciele, bo dzięki nim wróciłem do Boga Ojca!    

   W drodze na wizytę poprosiłem Pana  Jezusa, aby przysłał do mnie alkoholika o którym rozmawiałem z jego żoną. Podczas wychodzenia z wizyty u staruszki usłyszałem podziękowanie: "Bóg zapłać". Jakże jest to piękne, a wielu mówi tak, gdy nic nie zarobi!

    Kończą się wyjazdy, wreszcie będzie spokój, ale całkiem zapomniałem o prośbie do Pan Jezusa w sprawie alkoholika! Tak się stało, że przybył, ale nasz pracownik pragnący gry w karty i wypitki...

                                                                                                                                   APEL