Po dyżurze - podczas ulewy - wstąpiłem do domu i spotkałem żonę. W sercu zrobiło się ciepło, bo to osoba dana przez Boga! W przychodni zaczęła się zwykła „młócka”...leczę to co znam, prosto i skutecznie.

- Satanizm wszystko odwraca...budowaliśmy ustrój sprawiedliwości społecznej, wyzwolił nas Związek Patriotów Polskich, czerwony faszyzm nazywano komunizmem. Ci, co mają pomagać: ZUS i Fundacja z pomocą rodzinie - to tylko nazwy! Tak monologowałem do byłej prominent-ki!

- Po badaniu dziewczyny z guzem piersi nie przyjąłem gratyfikacji, a Pan przypomniał, że „otrzymałem wielki dar...biały fartuch!”...

- Tutaj jesteśmy na delegacji ziemskiej z nieznanym terminem powrotu. Dobija pan do brzegu (46 lat) i czego pan szuka w tym świecie. Na dodatek odwrócił się pan od Prawdy czyli Jezusa do hinduizmu! Nasza wiara jest prosta. Proszę zwrócić się do Pana Jezusa, On panu otworzy serce!

    Jak to wszystko wyrazić naszym językiem, a jak chwilową więź ze staruszkiem o kwadratowej i łysej głowie, że wszyscy „jesteśmy jedno”.

   Z Bogiem w sercu wracałem z pracy, a w domu zacząłem czytać o Matce Bożej Szkaplerznej oraz „Dzienniczek” s. Faustyny, która zauważyła, że jest śledzona. Przecież to samo było z Jezusem! To cierpienie spadło także na mnie.

    Dalej s. Faustyna pisała o świętości, a wówczas „najdrobniejsze rzeczy trzeba czynić z wielką miłością”! Nawet poprosiła małą Tereskę o odpowiedź „czy trafi do nieba”? W śnie potwierdzono, że zostanie świętą!

   Znam ludzi i wiem, że większość żyje tylko tym światem, a dążących do świętości jest garstka...nawet nie spotkałem takiego! Czy Bóg potrzebuje w mojej osobie świętego? Przecież nadal jestem wielkim nędznikiem.

   Jakże podobne są przeżycia mistyków, bo rano pisałem, że powinniśmy kochać się „jak dzieci matkę”, a teraz czytam słowa Faustyny, że „trzyma się Pana Jezusa jak dziecię matki”! Popłakałem się, bo s. Faustyna modliła się - tak jak ja - do małej Tereski. Nie spodziewałem się takiego pocieszenia.

   W drodze na działkę zabraliśmy do samochodu pochyloną staruszkę, która kocha ten skrawek ziemi. Powiedziałem, że Matka Boża przydzieli jej w Niebie piękną działkę! Śmieliśmy się, a ona pokazała krzyżyk zawieszony na szyi.

    Przez chwilę zostałem sam i wołam:

- Panie Jezu nie wytrzymam ciężkich prób!

- Zapisuj przeżycia!

- Pragnę mówić w Twoim Imieniu!

- Przecież czynisz to w gabinecie!

     W tym momencie, gdy - w wyobraźni „widziałem” Pana Jezusa chodzącego i nauczającego - zły zalał mnie pokusą seksualną. Nakryłem się koszulą i na leżaku ciężko zasnąłem…

                                                                                                                                    APEL