Nie będę rozważał nauczania Adama Michnika (klakiera poprzedniej władzy), Elizy Michalik ("wnuczki" politycznej Janiny Paradowskiej), Joanny Senyszyn (matki Joanny od demonów), a dzisiaj, gdy do opracowuję Ewy Kopacz (lekarki kłamiącej w oczy) z całą formacją Pełnych Obłudy oraz Bogumiły Pawłowskiej (Diabłumiłej), która w tyg. Faktycznie szydzi z wiary w Boga Objawionego, a takich jak ja określa naiwnymi, bo uznajemy istnienia Piekła! 

    Ogólnie tą formację ludzi „bezdusznych” (negujących istnienie duszy i życia wiecznego) można określić, że są to „dzieci bawiące się na rynku”...

   Dzisiaj dam zapis rozmowy red. Jarosława Kuźniara (TVN 24) z prof. Zbigniewem Mikołejką, filozofem religii.  Zobacz jak wygląda "piramidka" życia znawcy naszej duchowości. 
    Jarek na przywitanie pomylił się, bo powiedział, że profesor ma 67 lat (na tyle wygląda miłośnik "boskiego tytoniu, bo trzeba mieć jakieś grzechy") zamiast 61 i zapytał czy jest bliżej końca?

   Takie pytania szokują niewierzących, bo ci ludzie uciekają od rozważań o sensie naszego istnienia i boją się śmierci. Profesor ze strachu nie chce się badać profilaktycznie i przeżywa śmierć każdego bliskiego, a jednocześnie ma poczucie, że w nim "niezbyt wiele się zmieniło".

   Moja uwaga. Bóg stworzył nas (dusza) do życia wiecznego i dlatego wciąż czujemy się młodzi. To jest wielka pułapka, bo człowiek stary nie czuje swoich lat i umiera nagle...

- Dokąd pan pędzi w takim razie skoro wie, że tego czasu będzie coraz mniej? 
   Gdyby profesor miał więcej czasu to spacerowałby, słuchał muzyki, czytał to, co lubi i "od czasu do czasu napisałby coś ważnego...takiego z głębi". Nie może tego uczynić, bo musi biegać od Czerskiej do Wiertniczej.

- Ja się zastanawiam jak będzie tam, bliżej końca. To pytanie istotne, bo po co nasz wysiłek, gdy wszystko kończy się śmiercią?

- Nie organizujmy sobie życia pod śmierć.

    Profesor jest w wielkim błędzie, bo jest całkowicie odwrotnie. Musisz tak żyć jakbyś miał umrzeć za chwilkę. Śmierć uwalnia duszę z ciała (larwa motyl)...to dopiero początek życia prawdziwego.

 - Przecież to będzie bolało…

- Boli teraz! Najbardziej bolesne jest przeciekanie wody życia pomiędzy palcami. Tej wody jest coraz mniej i nie mamy sposobu na jej zatrzymanie. Nie ma sposobu na to, aby czas zakrzepł na trochę.

    Znowu moja refleksja. W jakim celu mam zatrzymać czas? Po to, abym żył 100 lat? Jaka jest różnica pomiędzy różnym czasem naszego zesłania, a wiecznością?

    Jarek zapytał profesora o grzechy i wziął się do spowiadania. Nawet zagadnął o momentu, gdy "będzie z nich rozliczony?", ale penitent uciekł...w marzenia!

- Przyjmuję postawę Sokratesa: albo Tam Nic Nie Ma lub po drugiej stronie są fajni ludzie z którymi będzie można pogadać. Tak zakładam.

-  Ale bliższy jest pan stwierdzeniu, że nie ma nic!
-  Bliższy jestem stwierdzeniu, że nie ma nic! To jest wybór za który płaci się jakaś cenę.
-  Wybór podparty wiedzą?
- Raczej bolesnością istnienia, bo wiemy dzisiaj co się dzieje z nami w procesie umierania, odchodzenia. Istnieje obraz naukowy świata. Intuicyjne przeświadczenie wspiera mnie, że po drugiej stronie lustra raczej nic nie ma. 
-  Skąd u ludzi jest inne podejście, że śmierć na ziemi jest tylko wciśnięciem „pauzy" i za moment ktoś zwolni ten guzik, ale w innym świecie?
-  Oni mają inne intuicje, potrzeby, lęki...
-  Jak pan spotyka się z takimi osobami nie chce pan ich sprowadzić na ziemię?
-  Nie, bo nie wiadomo kto kogo ma tutaj sprowadzić na ziemię?
-  Naprawdę myśli pan, że oni też mogą mieć rację?
- Też mogą mieć rację. Czasem odpowiada mi taka formułą, że człowieka spotka po śmierci to w co wierzy, albo nie wierzy właśnie...jak ja wierzę w NIC to będzie NIC. 
Może to jest wybór jakiś? 
- To pocieszające i optymistyczne...
-  Może pan zaprojektować sobie jakiś porządny raj, niekoniecznie islamski z różnymi przyjemnościami, które tam są.
- Jarek zaproponował zaplanowanie takich rajów: "nie chciałbym się męczyć wreszcie, zmieniłbym zawód i przy skrajnie tanich biletach lotniczych byłbym non stop w podróży". 
- Bezbolesność, lekka wczesna jesień jak tutaj na Mazowszu, żeby nie było za gorąco i nareszcie chciałbym posiedzieć w domu...marzył profesor.
- Specjalnie staram się tak prowadzić tą rozmowę, aby udowodnić Polakom, że możemy mówić o końcu z uśmiechem, że to jest święto wesołe, a nie smutne.
- Są takie społeczności, wspólnoty (Boliwii, Meksyk, Cyganie), gdzie piją, śpiewają i tańczą na grobach. Polacy, a wystarczy zajrzeć do „Chłopów” Reymonta też mieli bardziej zmysłowy stosunek do śmierci bez metafizycznych lęków lub patosu...
-  Jarek zapytał o bliską osobę, zmarłą... i właściwie nic z nią? 
-  Człowiek nie jest tylko cielesnością, ale jeszcze jakąś „psychicznością” jeśli nie duchowością, to tylko kształt materialny w którą ta osobowość zostaje obleczona...jak w jakiś garnitur.
    Słuchałem tego z przykrością, ponieważ człowiek jest jednością psycho-fizyczną i duchową. Dusza jest cząstką Boga w nas samych. Dlatego cały czas musimy żyć w łączności z Bogiem.

    Jarek zapytał jeszcze o mówieniu o śmierci, zwłokach, oswajaniu się z tym, co nas nieuchronnie czeka. Profesor zalecał żyć „normalnie” i uciekał od takich pytań, bo boi się śmierci...
-  Jak chciałby pan umrzeć?
-  Spokojnie, zasnąć po śniadaniu i się nie obudzić. Wyjście bez potu, śmiertelnego lęku, zaśnięcie i już! To byłoby rzeczywiście najlepsze, co jest możli
we...”ciach i nic”!

                                                                                                                                        APEL