Ten zapis miałem wskazany 4 lipca 2017 r. gdzie skarżyłem się na moją krzywdę zawodową oraz wyobcowanie w środowisku. Już w tamtym czasie cierpiałem z powodu konfliktu dusza / ciało, bo po zjednaniu z Panem Jezusem w Eucharystii chciało się śpiewać: „Niechaj z nami będzie Pan. Alleluja. Alleluja”.
Nikt nie pojmie mojego cierpienia; „bycia tu i Tam”. To rozdźwięk pomiędzy ciałem i duszą...schizofrenia, bo Tam Nic Nie Ma! Bardzo ubolewamy w różnych uciskach, a przecież - grzech i nieczyste sumienie - jest większym uciskiem dla duszy.
Także chciałbym mówić o Bogu i mojej łasce, ale nie było do kogo, bo większość żyła i żyje tylko tym światem oraz potrzebami ciała. Nikt nie myśli o przyszłości, a właściwie wieczności. A przecież „staruszkowie i staruszki zasiądą na placach Jeruzalem, z laskami w ręku z powodu podeszłego wieku. I zaroją się place miasta od bawiących się tam chłopców i dziewcząt”. Za 8, 1-8
Na początku kariery byłem zafascynowany wiedzą medyczną...później trochę przejrzałem i na jednym z zebrań lekarskich powiedziałem, że nasza wiedza zmienia się co 10 lat, bo stoimy wobec Tajemnicy Bożej. Teraz nasze możliwości galopują, ale dalej trwa błąkanie się w diagnozowaniu nawet popularnych schorzeń.
W gabinecie lekarskim płynęła muzyka, a ja wołałem „Jezu, Jezu jakże pragnę Ciebie. Jakże chcę być teraz z Tobą”. Napłynęły dwa obrazy:
- Szatan spada z góry w momencie narodzin Pana Jezusa, wprost „widzę” zastępy niebieskie dobre i złe w ciągłym pogotowiu, uległość złych sił wobec późniejszego Zbawiciela...
- umarł stary człowiek, a ja jestem u jego łóżka, klęczę i modlę się razem z jego rodziną.
W ręku mam „Dzienniczek” s. Faustyny. Jak wielka była Jej miłość do Boga i Pana Jezusa. Przed dyżurem pojechałem do żony, która miała łzy w oczach, ponieważ nie wytrzymuje nerwowo egzaminu córki. Mimo wiary brak w niej pełnej ufności Bożej...nawet w niepowodzeniu.
Z radością opowiedziałem jej o zapiskach s. Faustyny i w uniesieniu duchowym oraz z wielką miłością w sercu wróciłem na dyżur do pogotowia ratunkowego. Na wyjeździe trafiłem do chatki z 92-letnim dziadkiem, a w jego obecności poczułem dobrą energię.
Teraz zmiana nastroju, bo szykuje się gra w pokera...jest zespół i piwo, a ja wówczas mam humor sytuacyjny:
- co jest do zjedzenia - zjeść
- co jest do wypicia – wypić
- co do wygrania – wygrać!
Proszę zapamiętać, że najpierw jest praca (poker), a później przyjemności (praca)! Wielkim obowiązkiem obywatelskim jest wchodzenie do puli! Dodałem jeszcze, że poszukuję chłopca do układania pieniędzy!
Nagle napływa: „przecież to pieniądze pacjentów”. Serce zalał wielki smutek, zapadłem się w siebie i całkowicie odeszła chęć do gry. Napłynęła Twarz Zbawiciela z Glinianego Jezusa, który mam w gabinecie lekarskim. To płaskorzeźba, którą wykonała i podarowała mi pacjentka w Instytucie Reumatologii w W-wie, gdzie się specjalizowałem się.
Na koniec obudzono mnie w środku nocy, bo 17-letni kierowca miał wypadek z dziewczyną, która została zraniona.
- Nie przestrzegali na kursie przed wożeniem młodych dziewczyn?
- Może ma pan prawo jazdy „stąd dotąd”?...wspólnie śmiejemy się!
Wracamy do bazy...budzi się świat, a ja zacząłem moją modlitwę. Szkoda, że nie mogę tego zapisać...
APEL