Budzi się jeszcze jeden dzień życia na ziemskim zesłaniu. Za oknami "płacze" kocica rozglądająca się za małymi, kraczą też przebudzone wrony. Witają mnie słowa piosenki z refrenem: „A Miłosierdzie Twoje jak ogromne słońce, ogrzewa nas, dodaje sił każdego dnia”.

    Łzy zakręciły się w oczach, a w sercu pojawił się słodki ucisk „duchowy”. Jakby na potwierdzenie bliskości Boga z innej piosenki w serce wpada fraza: „w każdy czas, w każdy czas Serce Twe rozumie nas /../ Miłość Twoja odkupiła i zbawiła cały świat”.

   Pod kościołem usłyszałem pieśń kończącą nabożeństwo: „O! Szczęście niepojęte. Bóg Sam odwiedza mnie. O Jezus wspomóż łaską”… To są święte chwile łączności z Bogiem, których nie można wyrazić w naszym języku, ponieważ odpowiedniki tych przeżyć są marnymi namiastkami. Dlatego to trwa w błyskach, bo dłużej nie wytrzyma nasze ciało.

    Z powodu krótkiego snu nie docierały czytania, a Eucharystia ułożyła się ochronnie na podniebieniu. Po litanii loretańskiej była odmawiana cząstka chwalebna różańca z rozważaniem w ciszy Wniebowzięcia Matki Bożej.

   Ja w tym czasie kończyłem „św. Agonię” za wiedzących o nadchodzącej zagładzie, ale chwilami przysypiałem. Prawdziwe przeżycia pojawiły się przed błogosławieństwem Monstrancją. Ponownie serce rozrywały pieśni: „Przed Najświętszym Sakramentem”, „Święty Boże” oraz „Niech żyje Jezus zawsze w sercu mym” i „Idzie mój Pan, mija łąki, lasy, góry by Komunii stał się cud”.

   Dlaczego ludzie nie przychodzą tutaj? Właśnie spotkałem emeryta, którego zapraszałem na codzienną Mszę św. Posłuchał i był na jednej, a dzisiaj na pewno miał bardzo "ważne" sprawy.

    Po wyjściu na wieczorną Mszę św. w wielkim uniesieniu duchowym zacząłem odmawiać koronkę do Miłosierdzia Bożego. To całkiem inna modlitwa niż o 15.00 z radiem Maryja, bo moje wołanie płynie z głębi serca i duszy.

      Wówczas idę wolno i pragnę być sam na Sam z Panem Jezusem. To oznacza, że umieram w ciele, a zarazem mam radość duchową, że posłuchałem zaproszenia na ponowne spotkanie ze Zbawicielem. Tak wielkie miasto, tylu emerytów i ludzi potrzebujących pojednania z Bogiem, a tu "resztka Pana".

   Żadnym słowem ani obrazem nie można wyrazić mojego uniesienia duchowego. Dobrze, że wyszedłem, bo odczytałem intencję modlitewną. „Dziękuję Ci, Boże mój za wszystko, co otrzymuję każdego dnia. Tak mnie wciąż obdarzasz, a to oznacza Mszę św…nawet dwie. Dzisiaj zostałem obdarzony bardziej niż święty!” Jakby na potwierdzenie mojego krzyku serca...zaczął bić dzwon naszego kościoła.

    Wczoraj Pan Jezus powiedział w Nazarecie (Mt 13, 54-58), że: << Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony>>. Dziwili się Jego mądrości i możliwości czynienia cudów, ale zarazem widzieli w Zbawicielu syna cieśli.

    Tak naród wybrany trwa dotychczas, bo człowiek nie może być Synem Bożym. Dalej przestrzegają różnych przepisów i modlą się przy Ścianie Płaczu w Jerozolimie, a nie widzą, że Niebo jest dla nich zamknięte! Zobacz mądrość ludzką i trzymanie się rozumowe wiary.

    Tak też pozwolono uwięzić Jana Chrzciciela, którego ścięto dla kaprysu Herodiady i „spełnieniu” danej obietnicy przez Heroda. Wierni Bogu dzisiaj są lekceważeni w rodzinach, w mieście, w samorządzie (w moim wypadku lekarskim), a nawet w UE i na świecie.

   Ci, co szkodzą takim jak ja mają poczucie wykonania jakiegoś dobra, bo dziwi wszystkich człowiek pragnący codziennej Mszy św. z Eucharystią oraz dający świadectwa wiary. Prawda przeszkadza, a Apokalipsa nadchodzi, a nawet już trwa. Co przyniesiesz Bogu Ojcu, gdy nagle zgaśnie słońce!?

   Eucharystia przylgnęła z mocą do podniebienia (ochrona), a ja w jednej sekundzie „zostałem oderwany od ciała fizycznego” i znalazłem się w innej rzeczywistości. To nie jest odrywanie się duszy od ciała, ale przesunięcie "punktu ciężkości" ciało/dusza w dusza/ciało. Wówczas pragniesz tylko modlitwy, wzdychasz do Boga i nie chce się opuścić świątyni.

    Najlepiej wytłumaczę to na medytacjach u szukających Nirwany. Ile muszą włożyć w to wysiłku i lat ćwiczeń woli. Wielu załamuje się takim życiem bez życia. W wierze w Boga Objawionego sprawia to wszystko Eucharystia (Cud Ostatni).

   Po zjednaniu z Panem Jezusem nie musisz walczyć z grzechami, bo stajesz się obojętny na pokusy. Natychmiast poskramiasz oczy i uszy, myśli i język. Jesteś przemieniony przez Boga, a wówczas - takie dążenie i trwanie w świętości nawet z oddaniem życia - nie jest wynikiem naszej siły woli, ale łaską Boga Ojca. 

    W drodze do domu - podczas odmawiania mojej modlitwy - znalazłem się z Panem Jezusem na drodze krzyżowej i razem szliśmy wśród rozjuszonego tłumu pragnącego naszej śmierci...

                                                                                                                              APEL