Św. Józefa, Oblubieńca NMP

   Każdy ma wady i zalety. Pan Bóg specjalnie tak nas stworzył, abyśmy „pracowali nad sobą”. W naszym postępowaniu mamy wybierać miedzy dobrem i złem, a wezwani mają odróżniać „dobro” od dobra prawdziwego.

    Musisz odpowiedzieć sobie na zasadnicze pytanie: jaki jest cel twojego życia? Wczoraj pytałem o to św. Jehowy, ale kręcili...nawet nie wiedzieli jak działa szatan, który ich oszukał!

1. Celem naszego życia jest zbawienie czyli powrót duszy po śmierci do Boga!

2. Można to uzyskać poprzez dążenie do świętości.

3. To oznacza dobrowolne oddanie swojej woli Bogu i postępowanie Jego drogami!

4. Trzeba nauczyć się posłuszeństwa, a w tym przeszkadza szatan! Pomoc uzyskujemy w przyjmowaniu Chleba Życia, Cudu Ostatniego (Eucharystii).

    Trudno być „prorokiem we własnym kraju”, bo ludzie znają nas z czasu grzesznego życia. Pana Jezusa przepędzono z synagogi w Nazarecie jako "syna cieśli" i chciano Go strącić ze skały...tak się składa, że jestem „synem stolarza”. 

    Pan Bóg dał nam wzory do naśladowania: błogosławionych i świętych oraz męczenników. Bardzo rzadko Bóg powołuje „świętego” od urodzenia, a takim chcemy widzieć każdego sługę Boga.

    Na ziemi nie było większego człowieka od św. Jana Chrzciciela, ale dla mnie wzorem jest przybrany ojciec ziemski Pana Jezusa...święty Józef. Nigdzie nie piszą o nim, bo takie właśnie życie prowadził. Popłakałem się podczas pisania, a „dreszcz prawdy” przepłynął przez moje ciało.

    To odwrotność mojej osobowości, bo jestem wybuchowym sangwinikiem z wadami (gadatliwość, niejasność w wypowiedziach, gubienie wątku) oraz wrodzoną złośliwością potęgowaną stresem (agresja). Zawsze robiłem wokół siebie szum i zamieszanie...

    Jako ten, który się ponownie narodził mówię tylko o Bogu, wolę ciszę i nienawidzę gadania o niczym z ocenianiem innych. Szczególnie po zjednaniu z Panem Jezusem w Eucharystii omijam ludzi, nawet nie chcę pozdrowień.

   Pomyślisz, że taki jak ja zrywa się rano jak skowronek i biegnie do Domu Pan, a człowiek jest zbolały, sztywny, stęka i ledwie żyje. Zły przerywał sen, kusił seksem, a później odciągał od wstania. Jakby na wzmocnienie przed przebudzeniem piłem śmietankę, którą bardzo mi smakowała!

   Wstałem z trudem, bo pragnąłem w czystości przekazać 9 dodatkowych nabożeństw na ręce św. Józefa. Pokonałem słabość ciała i wyszedłem, ale nie mogłem odmówić tak prostej modlitwy jak „Anioł Pański” oraz koronki do miłosierdzia Bożego, bo wciąż byłem mylony i rozpraszany.

    Zły dodatkowo kusił pisaniem do ministerstwa zdrowia i senatu, a ja miałem natchnienie od św. Józefa, aby słusznie zwrócić się o pomoc do Rzecznika Praw Lekarzy!

   Proboszcz zanucił: „O! Panie! To Ty na mnie spojrzałeś. Twoje Usta dziś wyrzekły me imię”. Przypomniał się śpiew jakiegoś pana w radiu Maryja: „Co Ci się Jezu spodobało we mnie”?...

    Psalmista jakby na zamówienie prosił ode mnie; „Postaw, Panie, straż przy moich ustach i wartę przy bramie warg moich”. Ps 141  W spokoju podszedłem do spowiedzi w której przepraszałem Boga za moje wady, a bardzo trudno jest pokonać samego siebie. Padłem na dwa kolana, a Eucharystia przegoniła demona.

    Na ten czas siostra śpiewała: „Kto sobie Józefa świętego obrał za Patrona swego, Ten niech się niczego nie boi, bo święty Józef przy nim stoi. Nie zginie”.

    Po wyjściu z kościoła wciąż śpiewałem: „Niech żyje Jezus zawsze w sercu mym”...                                                                                                                                                                    APEL