Przed 3-ma dniami przyśniła się babcia u której w LO miałem kącik za szafą! To był czas, gdy nie było etatów i emerytur...żyła z nielegalnego handlu skórami.

    Pojechałem na wieczorną Mszę św. i prosiłem Matkę Bożą o wstawiennictwo. Zawołałem też za wszystkich moich przodków aż do Adamy i Ewy. Eucharystia ułożyła się ochronnie, a ja przekazałem Ciało Pana Jezusa za jej duszę. Podjechałem pod mój krzyż i zapaliłem pierwsza lampkę w tym sezonie. Zaskoczyło mnie piękno postawionych kwiatów…

   Dzisiejsza Msza św. o 6.30 - za dusze rodziców - była wcześniej zamówiona. Tego dopilnowała żona, bo ja modlę się wg odczytywanych intencji i zapominam o najbliższych. Ponownie prosiłem Matkę Bożą o poprowadzenie ich dusz. Napłynęła matka modląca się i wciąż całująca krzyż oraz śpiewająca Godzinki.

   Ojciec miał mój temperament i na pewno grzeszył w myślach. To był typowy katolik „wierzący, ale nie praktykujący”. Poprosiłem, aby jego grzechy spadły na mnie. W przyjęciu takiego cierpienia nie wiadomo, co nas spotka...i to niespodziewanie.

   To tak jak z ciężarem, który niesiesz za kogoś i w końcu upadasz. Trzeba mierzyć siły na zamiary, ale taka ofiara jest szczególnie miła Bogu Ojcu, gdy masz podobne skłonności do grzechu.

   Eucharystia długo utrzymywała się w ustach, a później ułożyła się ochronnie. W stanie całkowitej odmiany mojego serca odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego za dusze rodziców.

   Po czasie postanowiłem być na Mszy św. wieczornej, aby za duszę matki i ojca poświęcić oddzielne nabożeństwo. Eucharystia ułożyła się w koronę i zamieniała w mannę z nieba. Ponownie słodycz i pokój zalały serce i duszę. Jakby w podziękowaniu rodzice przyśnili się dzisiejszej nocy!

                                                                                                                               APEL