Na Mszy św. porannej była relacja o początku naszego Kościoła świętego, który wzrastał, bo „wielka liczba ludzi uwierzyła i nawróciła się do Pana”. Barnaba „ucieszył się i zachęcał, aby całym sercem wytrwali przy Panu".
Po odnalezieniu Pawła przez "rok pracowali razem w Kościele, nauczając wielką rzeszę ludzi”. Po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami, a „po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich”. Dz 11
Natomiast Pan Jezus powiedział do swoich Apostołów: "Idźcie i głoście: Bliskie jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy”. Mt 10, 7-13
To trwa dalej, a ja jestem tego przykładem. Zawołaj, a Bóg da Ci to samo. Na ziemi musiałbyś chodzić wiele lat do szkoły, kończyć teologię, a tu Szaweł staje się Pawłem. Dotychczas hołubiony, a po olśnieniu prześladowany.
Tak też stanie się z Tobą. Wszyscy zdziwią się nawiedzonym (w podtekście pukniętym), bo normą jest bezbożność, którą podsuwa Książę tego świata, a za nim - mówiąc językiem Czuby Wstrętnego z „Krzywego zwierciadła” - swołocz bez Boga na ustach.
Z drugiej strony normalnych ludzi dziwi mój „dziecinny język”, gdy piszę Tata (Abba) o Bogu czy o Matce Pana Jezusa jak o umiłowanej ziemskiej mamusi. Stałem się dzieckiem Boga i teraz wszystko jest dla mnie bardzo proste!
Padłem na dwa kolana z ręką na sercu, bo zawsze pragnąłem tak czynić, a przed i po przyjęciu Pana Jezusa przeżegnałem się. Tak chciałbym stworzyć specjalną grupę modlitewną i szerzyć kult Jezusa Eucharystycznego, ale trzeba trafić na specjalnego kapłana, który zrozumie takiego jak ja.
W bólu odmówiłem moją modlitwę i w środku upału pojechałem pod krzyż z dodatkowym kwiatem. Ja nie wiem dlaczego podniosłem ten właśnie krzyż i dlaczego od 25 lat opiekuję się tym świętym miejscem na ziemi. Próbowałem dojść kto go postawił, ale najstarsi ludzie nie pamiętali.
Służby specjalne nie mogą zrozumieć, że moja wiara jest autentyczna i jest mi przykro, że w tak wielki upał angażuje się trzy pojazdy do „pilnowania krzyża”. Nie potrzebuję ochrony, bo nie ten co zabija ciało, a ponadto chroni mnie Opatrzność Boża.
Dziwne, bo trafiłem na resztkę zapisu z dnia 01.06.1991. Wówczas odmawialiśmy różaniec z żoną i JPII (pr. II PR), a moje serce w uniesieniu wołało:
„Jezus! Syn Boży powołał mnie na Swojego sługę nieużytecznego. Mówię to wam i ostrzegam, bo przed nami jest życie prawdziwe. Jezus wróci, ale nie będzie już żadnych cudów - tylko sąd! Dokąd żyjesz masz szansę zwrócić się do Jego Serca, do litości Stwórcy...nie czekaj!
Panie Jezu! Twoje Miłosierdzie jest tak wielkie, że Ty nie straszysz tylko zapraszasz do Nieba! Ja to wiem od Ciebie, Jezu mój! Jak to przekazać ludziom? Spraw to Panie!...proszę!”
Pomyślałem, że mój dziennik duchowy jest pierwszym dokumentem mistyka, który przekazuje swoje nadprzyrodzone przeżycia z „tu i teraz” na cały świat.
Na Mszy św. wieczornej podczas Eucharystii siostra śpiewała pieśń „Panie Dobry jak chleb”, a ja czułem zapach obwarzanków...może napływał od ich sprzedawcy, który łaskawie nawiedził nasz kościół.
Moje serce zalała radość i w wielkim uniesieniu śpiewałem litanię do Najśw. Serca Pana Jezusa. Pan Bóg jest cały czas atrakcyjny dla mnie...jak tata ziemski dla swojego synka.
APEL