Zbyt długo spałem, a żona po powrocie z kościoła zdenerwowała się, że nie zrobiłem śniadania. Zaspałem, bo i taki będzie ten dzień. Ktoś zapukał do drzwi, a ja pomyślałem, że znowu ktoś umarł. Faktycznie, w drzwiach stanęła kobieta...w jej rodzinie zmarła właśnie - w krótkim czasie- czwarta osoba. 

     Po Komunii św. nie mogłem wyjść z kościoła. Słodycz zalewała serce i usta. nastała cisza w myślach i pokój w duszy. Popłakałem się i wołałem do Ducha Świętego: „Niczego nie pragnę, niczego nie chcę...tylko życia dla Boga, dla modlitw, odczytywania intencji z dawaniem świadectwa wiary”.

    W kaplicy odkryłem wieko trumny i sprawdziłem tożsamość zmarłego. Tak, to znajomy pacjent. Zagadałem prowadzącego zakład pogrzebowy o dobrą śmierć. Chwalił jak wszyscy nagłą!

    Ustawiłem żonie TV Trwam i TVN Style z plotkarzami. Z kasety płynie piosenka: „bawmy się, bawmy się...dzisiaj chce się żyć”.

   Radość, bo abp Wielgus zrezygnował na kwadrans przed ingresem! Z Agendy wypadła ulotka: „Skosztujcie i zobaczcie jak Pan nasz jest dobry”. Radość z wykonanego płotka przy bloku (na mój koszt), a przy mnie zarobił bezrobotny, radość z wysprzątania piwnicy i pomalowania suszarni.

    Ponadto: oddałem dwie pary łyżew na parafii, podarowałem 100 zł na misje i 500 zł na leki dla biednej z 6-iem dzieci (niespodziewanie w aptece była promocja, gdzie odzyskałem 250 zł), babcia przy biurku znalazła 10 zł...”to nie moje, pani znalazła”, jej wnuczkowi dałem czekoladę.

- „Daj! Daj!” napływa od mojego świętego opiekuna. To wszystko od Pana…przecież prosiłem, aby moje ręce dawały. W środku nocy piszę o moich wadach i pragnieniu poprawy, a z TV Trwam padają słowa: „Zgłaszajcie się do Boga...jak do Ojca”. To wiem...

                                                                                                                        APeeL